Problem. Wójt Szlapa: – Opole powiększając miasto skazało pozostałą część naszej gminy na cywilizacyjną degradację

 JOLANTA JASIŃSKA-MRUKOT

Kolejnym etapem ubożenia Dobrzenia Wielkiego może być koniec finansowania szkół ponadpodstawowych przez gminę. Kiedy znika z miejscowości szkoła, szczególnie taka jak ich jedyne w Polsce liceum na wsi, to traci się coś więcej.

W Zespole Szkół w Dobrzeniu Wielkim, oprócz tego Publicznego Liceum Ogólnokształcącego, z długoletnią, bo 70-letnią tradycją, jest też liceum dla dorosłych. Uzupełniają w nim wykształcenie uczniowie z ich branżówki albo starsi, ci są szczególnie szanowani przez nauczycieli za to, że nie zerwali z edukacją mimo upływu lat. Branżówka kształci m.in. fryzjerów, spawaczy i sprzedawców. Jest też technikum.

Reportaż. Dobrzeniakom ostał się jeno dym

fot. Tomasz Chabior
Lekcja chemii w miejscowym liceum.

To szkoła, zaraz po elektrowni, w przeszłości nadawała Dobrzeniowi Wielkiemu niepowtarzalny klimat. Ale z elektrowni do budżetu Dobrzenia Wielkiego żadnych wpływów już nie ma. A szkołę coraz trudniej utrzymać. Więc co będzie dalej z zespołem szkół, trudno prorokować.

– Nasz budżet tego ciężaru nie wytrzyma, padniemy przez to – denerwuje się Piotr Szlapa, wójt Dobrzenia Wielkiego. – Utrzymanie szkół ponadpodstawowych kosztuje w granicach dwóch milionów złotych rocznie, a najwyższe w tym przypadku są koszty osobowe, czyli wynagrodzenia nauczycieli.

Tegoroczny deficyt budżetowy jest największym problemem, z jakim zmaga się dobrzeński samorząd. Wynosi on 3,66 mln złotych. I tyle właśnie brakuje na sfinansowanie wydatków bieżących w gminie. Wójt już mówi, że w przyszłym roku pojawi się dziura budżetowa w wysokości 5 mln złotych. To oznacza, że trzeba będzie likwidować to, czego gminny budżet nie jest w stanie utrzymywać.

– Muszę teraz patrzeć na to tak, że utrzymanie szkół ponadpodstawowych jest obowiązkiem powiatu, a nie gminy – kontynuuje wójt Szlapa. – Będę więc musiał im to wszystko oddać. Pewnie, że szkoda, bo ta szkoła to dobro wspólne, utrzymywane przecież z naszych podatków.

 Może coś jeszcze się zdarzy?

Wójt nie ukrywa, że wobec coraz gorszej sytuacji finansowej gminy nic nie może zrobić.

– I proszę nie pytać, czy mi nie szkoda szkoły, bo chodziłem do tego liceum, do tego liceum chodziła też moja żona – denerwuje się wójt. – Chodziła jeszcze moja mama, potem chodziły moje dzieci, więc nie muszę mówić, że to trudne dla mnie. I tak bardzo mi tego byłoby szkoda…

Zanim teren, na którym znajduje się elektrownia, przejęło Opole, powiększając obszar miasta o niektóre wsie, a tym samym pozbawiając Dobrzeń Wielki ogromnego źródła dopływu do gminnego budżetu, poprzednicy wójta Szlapy bez większego trudu finansowali ponadpodstawową szkołę. Bo na brak pieniędzy nie narzekano.

Liceum w Dobrzeniu Wielkim to unikat, bo jest już jedynym ogólniakiem na wsi w Polsce. Kiedyś klas było w nim tyle, że w jednym roczniku kończyły się na literze F. Teraz w całym zespole jest łącznie 516 uczniów, najwięcej uczy się w liceum, bo 211. W technikum 116, a w branżowej 94 uczniów.

Reportaż. Dobrzeniakom ostał się jeno dym

fot. Tomasz Chabior
Liceum Ogólnokształcące w Dobrzeniu Wielkim, to jedyna już taka w Polsce szkoła na wsi.

Teraz nie będzie raczej wyjścia, gmina będzie musiała przekazać liceum powiatowi. Pytanie tylko, czy opolskie starostwo powiatowe zechce utrzymywać Zespół Szkół w Dobrzeniu przez następne lata. Zwłaszcza w sytuacji depopulacji, kiedy wiele szkół w Opolu już ma puste klasy. To pytanie retoryczne, bo tego, co będzie za dwa lata, jeszcze nikt nie wie, ale zagrożenie widać już jak na dłoni.

Temu wszystkiemu przygląda się Alojzy Kokot, człowiek, który zawsze był blisko ludzi. W latach 1990–2005 wójt Dobrzenia Wielkiego, wcześniej – od 1981 roku – był naczelnikiem tej gminy.

– A pan starosta Lakwa, jak mówi, że nie ma pieniędzy, bo w Opolu jest szkół ponadpodstawowych dużo, to powinien zamknąć szkołę w Prószkowie – mówi pan Kokot.

Doskonale pomięta jak po wojnie na zgliszczach powstawała ta szkoła.

– Dobrzeń Wielki obfitował w licealistów i żeby się nie tłoczyć w autobusach, to zapadła taka decyzja ówczesnych władz o stworzeniu liceum – wspomina pan Kokot. – Wtedy patrzyło się tak, że wszystko, co służy rozwojowi, jest dobre. A młodzi, co się kształcili w naszym wiejskim liceum, wnosili wartość do środowiska.

Powolne zasypianie?

W wiejskim liceum uczą się mieszkańcy Dobrzenia Wielkiego, okolicznych wsi, dojeżdżają też młodzi z Namysłowa, a nawet z Opola. Jeszcze przed pandemią, kiedy po lekcjach wysypywali się ze szkoły rozdyskutowani przyszli studenci i rozchodzili się po niewielkiej miejscowości, wtedy Dobrzeń wyglądał jak miasto.

– Mała, niby wiejska, a o takim prestiżu – mówi Małgorzata Świderska, wicedyrektor Zespołu Szkół w Dobrzeniu Wielkim. – Jesteśmy szkołą środowiskową. I dbamy o każdego, są też tacy, którzy dotychczas może nie mieli tyle szczęścia. Więc pomagamy im odkrywać swój potencjał.

Bo jak mówią w szkole, każdy go ma. Uczniowie szkoły stworzyli słowniczek gwary śląskiej, rozwijają wiedzę na temat lokalnej historii. A szkoła ma corocznych stypendystów prezesa Rady Ministrów, stypendystę ministra resortu edukacji. Uczniów biorących udział w międzynarodowym konkursie historycznym. Wyjątkowi są w języku niemieckim, mają olimpijczyków na szczeblu ogólnopolskim. I tegorocznego finalistę ogólnopolskiej olimpiady matematycznej.

– Nasi absolwenci to lekarze, lotnicy, informatycy, językoznawcy, inżynierowie – wymienia Małgorzata Świderska. – Mamy doktorantów, więc naprawdę z naszych absolwentów jesteśmy dumni.

Jak się okazuje, to nie tylko szkoły z Opola mają osiągnięcia, bo oni – wiejska środowiskowa szkoła – też je mają.

– Jak nie ma we wsi szkoły, kościoła, boiska sportowego z klubem, czyli tego, co w każdej miejscowości tworzy życie, to taka miejscowość wymiera – podkreśla wójt Szlapa. – Kiedy takich obiektów zabraknie, taka miejscowość staje się sypialnią, młodzież szkolna ucieka gdzieś indziej, a młode pokolenia wyjeżdża. To jest problem całej południowej Polski, widać, co się dzieje m.in. w Otmuchowie, Nysie, Kietrzu, Głubczycach, tam się wyludnia.

Jak dotąd Dobrzeniowi przybywało mieszkańców, to teraz może ubywać.

– Ograbiono nas, zabierając elektrownię i pozostałe miejscowości, a ja się cały czas zastanawiałem, dlaczego Opole przyznało nam sześć milionów rocznej rekompensaty, a nie np. siedem, osiem czy pięć – mówi wójt. – Sześć milionów przyznanych na cztery lata od tej aneksji. Co to jest? Ale wina za to, co będzie później, spadnie na nas, a nie na głównego sprawcę, czyli władze Opola.

Ubytek w budżecie widać też po sekcjach w dobrzeńskim domu kultury, gdzie przyjeżdżali nawet mieszkańcy Kluczborka, Brzegu i Opola.

– Było tyle sekcji, na takim poziomie, że opłacało się wozić dzieci – wspomina wójt Szlapa. – Wtedy roczny budżet Domu Kultury sięgał 3 mln złotych, a teraz jest w granicach 1 miliona. A za chwilę będzie 500 tys. złotych.

Wójt twierdzi, że to wszystko przez błędne decyzje.

– Gdyby zabrali tylko elektrownię, a pozostawiono miejscowości, to wystarczyłoby żeby gmina domykała budżet – stwierdza wójt. – Wtedy gmina by nie upadła. Utrzymanie takiego kolosa, który jest zasobny w infrastrukturę, Gminny Ośrodek Kultury, kluby sportowe, straże pożarne, po prostu więcej kosztuje niż gminę pozbawioną tego wszystkiego. Ale czy jest w tym coś złego, że gmina ma takie obiekty, które służą mieszkańcom i podnoszą komfort ich życia? Opole, powiększając miasto, skazało resztę naszej gminy na cywilizacyjną degradację.

Wystarczyłyby dwa miliony wpływu, żeby to wszystko uratować. Zanim powiększono Opole, wpływy do budżetu wynosiły o 40 mln złotych rocznie więcej niż obecnie.

 Co zrobić z nadwyżką energii

Deficyt w budżecie niekoniecznie idzie w parze z zasobami ludzkiej energii, bo w szkole mimo pandemii nadal wiele się dzieje. Małgorzata Świderska, wicedyrektor zespołu szkół, od wejścia mówi, że w ich szkole nikt nie jest anonimowy, bo to jest ich szkoła środowiskowa. Główna dyrektor od razu zaprasza na jubileusze, które będzie niedługo obchodziła szkoła. W ramach tego wykład profesora online o powstaniach śląskich dla uczniów.

– Bo 18 marca obchodzą pół wieku nadania szkole imienia Powstańców Śląskich. A 20 marca świętują 100-lecie plebiscytu, a za chwilę 100-lecie III powstania śląskiego – mówi Dorota Gajda-Szczegielniak, dyrektor główny Zespołu Szkół w Dobrzeniu Wielkim. Przed powiększeniem Opola była mieszkanką gminy Dobrzeń Wielki, mówi, że nigdy jakoś jej nie pędziło do pracy w mieście. Stała się opolanką z obrzeży, po powiększeniu miasta, kiedy Krzanowice stały się jego częścią.

– Szkoła zależy od nauczycieli i nie ma znaczenia, czy jej budynek jest na wsi, czy w centrum miasta – dodaje dyrektor główna. Na potwierdzenie tego podaje, że ich liceum i technikum w rankingu portalu edukacyjnego Perspektywy był dwukrotnie wyróżniony – srebrną i brązową tarczą. Gdzie brane są pod uwagę wyniki matur.

Mówi, że zawsze jest grupa uczniów, którzy po prostu chcą do miasta. – Czasem słyszę, że przedszkole w Dobrzeniu, dalsze kształcenie w Dobrzeniu, to do liceum trzeba wyruszyć dalej – mówi dyrektor Gajda-Szczegielniak. – I ja to rozumiem, że ktoś chce mieć etap przejściowy i większą samodzielność, zanim trafi na studia.

 Społeczeństwu tego trzeba

Alojzy Kokot uważa, że likwidacja dobrzeńskiego zespołu szkół jest niemożliwa. – Przecież społeczeństwo się na to nie zgodzi – mówi pierwszy wójt Dobrzenia Wielkiego. – Tylko trzeba znaleźć pieniądze.

On sam miejscowego liceum jeszcze nie kończył. Kiedy powstało, był już w trzeciej klasie liceum w Opolu.

O technikum mówi, że jest dziełem przypadku, powstało na bazie podstawówki. – To było tak, że szkoły nie opłacało się prowadzić, bo było za mało dzieci, w to miejsce powołaliśmy zawodówkę – opowiada Kokot. – O to prosili ludzie, bo nie chcieli w miejscowości pustki. Sprawy za daleko zaszły, sala jest duża i tego wszystkiego społeczeństwo potrzebuje – tak to widzi.

Reportaż. Dobrzeniakom ostał się jeno dym

fot. Tomasz Chabior
Techniku i szkoła branżowa

– Myślę, że wszystko będzie dobrze, tylko trzeba znaleźć sposób finansowania. Bo szkoła jest potrzebna – przekonuje pierwszy wójt Dobrzenia. – A przyłączenie do Opola, i to na takich warunkach, ograbienie dobrze funkcjonującej gminy, która promieniowała na zewnątrz, to się nadaje do prokuratora – denerwuje się. – Cała ta sprawa podziału gminy i zabranie tego wszystkiego, co przynosi pieniądze.

– Za moich czasów tłumaczyłem ludziom, że są uciążliwości, mamy zadymienie, ciągły transport, ale za to mamy kasę – kontynuuje pan Kokot. – A teraz naszym dobrzeniakom został tylko dym. Nie powinno tak być w normalnym kraju. Nawet jeśli dokonali podziału, to trzeba było zostawić tyle, żeby gmina mogła funkcjonować. Bardzo mi tego wszystkiego szkoda.

 

 

 

1

 

 

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

2 komentarze

  1. Tak to jest jeden z wielu problemów gminnych, czyli szkolnictwo. Ale gminie grozi jeszcze coś co zbliża się nieuchronnie wielkim krokiem czyli wygaszenie elektrowni na przełomie ok. 10 lat. Patrząc na to co się dzieje w europie i jakie trendy antywęglowe się pojawiają ta mała elektrownia będzie pierwsza w Polsce do wyłączenia. A wtedy mamy lawinowe zwolnienia i upadłości firm i firemek okolicznych. Szkoła o której mowa powyżej to tylko przedrostek tego co naszą gmine czeka przez najbliższe 10 lat. Dziś potrzeba by było skupić się na terenach gminnych i stawiać na rozwój gospodarczy, nowe firmy, nowe tereny inwestycyjne dla firm czy logistyk bo tam gdzie jest praca jest i szkoła, jest człowiek. Może warto wygasić na pare lat liceum z z 3 mln obciążeniem budżetu a skupić się na inwestycjach promocyjnych i rekultywacji terenów pod zabudowę. Aby pozostawić młodzież w gminie i zachęcić ludzi do osiedlenia potrzeba dobrej firmy czy firm które oferują konkretną pracę. Wtedy znowu wzrośnie zainteresowanie i potrzeba otwarcia liceum, technikum czy zawodówki – w końcu piękny budynek zostaje. Jest to sprawa do przemyślenia przez nasze władze i podjęcia dość odważnych decyzji na przyszłość naszej gminy. Oby…

  2. liceum nie moze byc zlikwidowane, jestem absolwentka tego liceum, to byly moje najlepsze lata .Super szkola!!!!
    no i poznalam swojego meza kolege z klasy.
    prima.

Odpowiedz G.W. Anuluj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.