W ubiegłym roku pola na Opolszczyźnie i w całym kraju doświadczyła susza, mówiono o drastycznie zmniejszających się zasobach wody. W tym roku nie dość, że długo było zimno, to mieliśmy ciągłe opady deszczy.

– Ale narzekać nie można, bo jest tak, jak kiedyś bywało, czyli statystycznie można powiedzieć – mówi Marek Froelich, prezes Izby Rolniczej w Opolu. – Ubiegłoroczna susza była epizodyczna, a teraz można mówić, że pogoda jest optymalna. A opady nadrobiły straty, więc myślę, że wody nam nie zabraknie do żniw.

Jednak mimo tych opadów okazuje się, że na terenie województwa opolskiego miejscami nadal występuje susza. Dotyczy to głównie północy naszego województwa, czyli powiatów oleskiego, kluczborskiego i namysłowskiego.

– Na bardzo słabych, piaszczystych ziemiach, na piątej i szóstej klasie, a takie w tym rejonie występują, nadal jest sucho – dodaje prezes opolskich rolników. – Ogólnie można powiedzieć, że w niektórych miejscach Opolszczyzny jest za sucho, a są miejsca, że wody jest za dużo.

Jednak według oceny Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach, w województwie opolskim opady były optymalne, a stan wegetacji jest niezwykle dobry. Nie zaszkodziły jej nawet te majowe chłody, a plony zbóż i rzepaku zapowiadają się obiecująco.

Natomiast opolscy rolnicy przewidują ostrożnie, że plony będą dobre pod warunkiem, że nie przyjdzie gradobicie.

– W Małopolsce na przykład mają już „po żniwach”, bo zniszczenia po gradobiciu są niemal stuprocentowe – mówi prezes Froelich. – Ceny na zboża, póki co są wysokie. Tylko, że ceny giełdowe na zboża nie idą w parze z cenami środków do produkcji. Bywa tak, że ceny płodów do czasu żniw spadają, a ceny środków pozostają w tej samej cenie.

Czy nie jest tak, że rolnik ciągle tylko narzeka? Sucho – źle, mokro – źle, ciepło – źle, chłodno – też nie dobrze…

– Jesteśmy uzależnieni od pogody, a wszystkim wydaje się, że jak po opryskach, jak po nawożeniu, to plon gotowy. A tak nie jest, dopóki rośnie polu, to niczego nie można być pewnym – podkreśla Marek Froelich. – Ważna jest wszystko, nawet ilość światła, a minione lata suszy też pokazały, że wszystko zależy od wody. I nie można rolnictwa porównywać do biznesu, bo on jest bardziej przewidywalny.

Na pewno w tym roku będzie na Opolszczyźnie mniej rzepaku, ale to nie wynik pogody, tylko zmniejszonego zasianego areału.

– Jesienią było tak mokro, że trudno było zasiać rzepak, a ten, który jest, rokuje dobrze – tłumaczy prezes opolskich rolników. – Chyba, że któryś zmarzł.

Bywały lata, że temperatury spadały poniżej zera i wtedy pękały łodygi kwitnącego rzepaku. Uszkodzoną roślinę łatwo atakują różne szkodniki, a potem już bardzo słabo plonuje.

W ubiegłym roku, kiedy mieliśmy suszę, dużo mówiło się o konieczności retencji i gromadzenia wody. Czy w tym roku, jak deszcze dopisały, ten temat znika?

– O retencji mówimy cały czas – podkreśla Marek Froelich. – Na 71 gmin województwa opolskiego zaledwie w 23 są działające spółki wodne. Teraz wdrażany jest program budowania zastawek i jazów na rowach melioracyjnych, żeby w okresach suchych móc regulować i spowolnić odpływ wody.

Prezes OIR podkreśla, że taka polityka będzie dobra też dla rzek, ponieważ w okresach intensywnych opadów wcale nie muszą wylewać.

– Sieć rowów melioracyjnych ma tak olbrzymią powierzchnię zatrzymującą na jakiś czas wodę, że w sumie może stworzyć ogromny zbiornik retencyjny – dodaje Marek Froelich.

Zastawki i jazy w przeszłości istniały, a gdzieniegdzie nadal istnieją – na mapach. W rzeczywistości jednak cały system małej retencji został zniszczony i zaprzepaszczony. Jego przywrócenie jest bardzo ważne, bo oprócz funkcji odprowadzającej wodę, czyli zapobiegania powodziom, spełnia funkcję nawadniającą w okresach suchych.

Jolanta Jasińska-Mrukot

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.