Z Beniaminem Godylą, opolskim senatorem Koalicji Europejskiej, rozmawia Jolanta Jasińska-Mrukot

– Panie senatorze, pada wiele terminów, w których miałyby się odbyć wybory prezydenckie. Jeden to 28 czerwca, inny lipcowy, a jeszcze inny to 6 sierpnia. Trudno się połapać, o co w tym wszystkim chodzi.

– Termin czerwcowy mógłby być obarczony niekonstytucyjnością, wskazała na to pani profesor Łętowska. Dlatego są te wszystkie spotkania w Senacie, by rozwiać te wszystkie wątpliwości. Mamy plenarne obrady Senatu w przyszłym tygodniu, wtedy zapadnie decyzja. A termin 6 sierpnia jest propozycją Lewicy, pani wicemarszałek Stanecka postawiła taki wniosek, bo do 6 sierpnia mamy na urzędzie prezydenta, po tym terminie opróżnia urząd.

– Czyli do tego terminu Polska musi wybrać nowego prezydenta?

– Nic podobnego, bo później obowiązki prezydenta musiałby przejąć marszałek Sejmu. I to demokracji wcale nie zaszkodzi, ani jej nie burzy, jeżeli np. w ciągu miesiąca zostałby wybrany prezydent. Przecież nic się nie stanie, jak nie będzie prezydenta dwa tygodnie, czy miesiąc, państwo będzie normalnie funkcjonowało. Tak, jak to było dziesięć lat temu po katastrofie smoleńskiej, przecież też nie było wtedy prezydenta. Cała elita zginęła, a państwo musiało funkcjonować. PiS znów więc za wszelką cenę chce coś zrobić, bo to taki upór znów, jak przy minionym terminie 10 maja.

– Dlaczego PiS tak forsuje datę 28 czerwca?

– Tego się nie daje ukryć, że PiS-owi słabnie elektorat, więc im zależy na tym, żeby jak najszybciej przeprowadzić wybory. Dlatego dalsze rozdawnictwo próbują robić, te tysiąc złotych na wakacje. Bo słabnący elektorat jeszcze jest, a za miesiąc może go już nie być. Jednak Polska to nie PiS, nad tym muszą usiąść konstytucjonaliści, prawnicy, żeby termin wyborów był niepodważalny. A co do Senatu, to ma prawo odrzucić, czy wnieść poprawki do sejmowej ustawy. Zarzucanie Senatowi, że będzie torpedował wszystko, co przedstawi PiS, to taka ich metoda działania. Teraz widać, jak to dobrze, że nie zgodziliśmy się na majowe wybory. Pytam jeszcze raz: co się stanie, jeśli wybory nie będą 28 czerwca, a np. w połowie lipca? Wszystko musi być zgodne z konstytucją, a nie, że pan Kaczyński tak zadecyduje. To co za demokracja, jeśli jeden człowiek rządzi Polską? To my od czego jesteśmy?

– Jeszcze kilka tygodni temu, kiedy minister Szumowski cieszył się ogromnym poparciem społecznym, można było słyszeć, że przy słabnącym poparciu dla prezydenta Dudy, PiS zrezygnuje z jego kandydatury i wystawi ministra zdrowia. Ale teraz co dnia wychodzą na jaw jakieś dziwne sprawy wokół Łukasza Szumowskiego…

– W czwartek można było zobaczyć stosunek PiS wobec chociażby Sasina. 70 milionów wyrzuconych na śmietnik, a dla nich nie ma winnego. A w przypadku ministra zdrowia widać dużo tych powiązań biznesowo-rodzinnych. Jednak mając rząd, służby i prokuraturę niczego nie ujawnią, żadnego śledztwa nie zrobią, uważając, że to wszystko w porządku. U Sasina były ewidentne przesłanki do dymisji, bo zafundował wybory, których nie było. Wiele jest takich spraw.

– Senat w poniedziałek nie będzie debatował tylko nad wyborami?

– Nie, jest m.in. kolejna Tarcza Antykryzysowa.

– No właśnie, już kolejna, ale ponad połowa przedsiębiorców w ogóle nie skorzystała dotąd ze wsparcia.

– Rozmawiam z różnymi przedsiębiorcami, od tych najmniejszych, po tych dużych. Dalej nie wiedzą, czy np. od tych 5 tys. zł nie będą musieli odprowadzać podatku. Brakuje przejrzystych przepisów, a średnim firmom nie umorzono ZUS-u, tylko mogą się starać o „zastrzyk” z Tarczy, w wysokości od 2 do 8 procent swoich obrotów z ubiegłego roku. Tym mają opłacać to wszystko, co im narosło za trzy miesiące. Tyle, że nie wiedzą, czy takie zastrzyki będą opodatkowane i ile będą musieli oddać. Gdyby ZUS był umorzony, to inaczej, a tak to może wyglądać jak przekładanie pieniędzy z kieszeni w kieszeń.

– Pytanie, czy wszystkie firmy ruszą, bo BCC już sygnalizuje, że jedna czwarta z nich zaliczy upadek.

– Powoli ruszają niektóre branże, zobaczymy, jak ruszą np. stolarska i hotelarska. Nie wiadomo, ile w trakcie tego rozruchu padnie, ile z nich realizowało jeszcze stare zamówienia. Najwyraźniej BCC ma już sygnały ze średnich i dużych firm, czy są kolejne zamówienia. Gospodarka też będzie chorowała, nie tylko u nas, ale na całym świecie, a przecież wiele wysyłamy na eksport, więc tutaj zacznie się problem.

– Czy rządzący wykazują się roztropnością?

– O roztropności jest nawet w ewangelii, a trudno nazwać roztropnością zakup masek bez atestu, z wielką delegacją witającą ich przylot. Na pewno, jak w starym testamencie, byliśmy w grupie tych, którzy pochylili się po „mannę z nieba”, jaką były dotychczasowe strumienie finansowe z UE. To było naprawdę roztropne. Nieroztropne jest, kiedy rządowa telewizja uprawia propagandę, że przedsiębiorcy chcą tylko skorzystać na tych Tarczach i się wzbogacić. Każdy z tych przedsiębiorców wolałby funkcjonować tak, jak wcześniej, przed pandemią, ale wydarzyło się, co się wydarzyło. Przecież rząd nie ma swoich pieniędzy, a jak nastąpi załamanie i zabraknie podatkowych wpływów do budżetu, to nie będzie m.in. na służbę zdrowia, szkoły, policję i wiele innych ważnych wydatków. Tak, jakby w PiS nie wiedzieli, że jeśli w tym systemie zabraknie pieniędzy, to może dojść do załamania. Dlatego teraz najważniejsze jest, żeby się nam wszystkim udało sprawnie z tego podnieść.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.