Jestem taka, jaką mnie Pan Bóg stworzył

Z Malwiną Ratajczak, Miss Opolszczyzny i Miss Polski 2005, rozmawia Jolanta Jasińska-Mrukot

Rozmowa. Malwina Ratajczak: – Znam cenę różnych przedmiotów, ale to jest tylko cena, a nie wartość.

fot.Malwina Ratajczak/fb

– Całkowicie pani zniknęła po tym, jak cała Polska usłyszała o „dziewczynie z prowincji, która trafiła do wielkiego świata”.

– Zajęłam się swoim życiem, bo światła reflektorów, scena i show business to nie dla mnie. Proszę mi wierzyć, wolę klimaty rodzinne, satysfakcjonującą pracę. Po prostu, skupiłam się na życiu rodzinnym. Czasem jeszcze pracuję jako fotomodelka, ale to są ludzie, z którymi pracuję od kilkunastu lat, znam ich, praca z nimi to obopólna przyjemność.

– Mówi pani „show business nie dla mnie”, czyżby piętnaście lat temu ten świat panią rozczarował?

Pochodzę z Krapkowic, gdzie wszyscy się znają, pomagają sobie. Wiadomo, małomiasteczkowość ma wady i zalety, ale ja miałam takich przyjaciół, takich sąsiadów, z którymi się wspieraliśmy. Były wspólne imprezy, wszystko było inne… W momencie, w którym miałam 19 lat, pracowałam w dyskotece, sprzątałam ludziom w domach, więc wiele osób znałam. Kiedy nam się coś nie podobało, to sobie wyjaśnialiśmy. W show biznesie nie było takiej idylli. Zawsze myślałam, że na sukces się pracuje, a tam biegło się po trupach do celu. Nie zważając na szkody, które po drodze się wyrządza.

– Co wtedy panią najbardziej bulwersowało?

Byłam życzliwa, uśmiechnięta, myślałam, że tak wszyscy mają. Potem się okazało, że po sesjach fotograficznych ktoś zarabiał niemałe pieniądze, o czym nie wiedziałam. Czułam się wykorzystana, czułam się jak przedmiot. Ale też zobaczyłam, że tam, gdzie idzie się po trupach do celu, to na końcu nie ma ci kto pogratulować sukcesu. Więc dla mnie to już nie byłby sukces, bo jest się samemu. Uwielbiam pracę z ludźmi, wzajemny szacunek. I sprawiedliwość.

– Wtedy pani mówiła, że bycie Miss Polski to praca.

– Bo to była praca. Kiedy zdobyłam tytuł (Miss Polonia), poznawałam znane w Polsce osoby, byłam zapraszana do ich domów. Miałam dziewiętnaście lat i nie miałam pojęcia, że można posunąć się do takiej perfidii, chcąc zdobyć najwięcej informacji na mój temat. Byłam ciekawa świata, ludzi, uwielbiałam ich poznawać, ich historie, to było wspaniałe. Ale też mówiłam o swoim życiu… Wydawało mi się, że się z zaprzyjaźniłam, ale za chwilę przestałam być potrzebna i ta osoba już nie odbierała ode mnie telefonów. Za to bez mojej wiedzy sprzedawała moje zdjęcia, zarabiając przy tym niezłe pieniądze. To był kubeł zimnej wody. Przekonałam się, że to, co najbardziej wartościowe w życiu, nie jest za pieniądze.

A jak jest teraz?

– Taka jestem do teraz, a ten show business kłócił się z moim nastawieniem do świata, do ludzi… Moja rodzina, moi przyjaciele, mówili mi wtedy: „Jesteś piękna, mądra i sukcesy przed tobą”, a ja nawet nie potrafię żyć w takim zakłamaniu. I nie chcę. Dla mnie sukcesem jest rodzina, po pracy obiad przy wspólnym stole, dzielenie się swoimi problemami i radościami. Proszę mi wierzyć, to jest dla mnie sukces. Tak się teraz spełniam!

– Co teraz robi Miss Polonia?

– Pracuję w Opolskim Centrum Onkologii, jestem pracownikiem biurowym, ale angażuję się wolontaryjnie w pomoc kobietom, które przeszły, bądź przechodzą chorobę nowotworową. We współpracy z dyrektorem naszego szpitala zorganizowaliśmy pierwszą galę w Opolskim Centrum Onkologii, choć wszyscy mówili, że to jest niemożliwe, a jednak udało się. Idea towarzysząca Gali była taka, żeby naprostować stereotyp, w który wierzy znaczący procent społeczeństwa, że każde zachorowanie na raka kończy się śmiercią. A to nieprawda, bo te kobiety żyją i nie chcą by je traktować, jak chore. To prawda, że pierwsze dni po chemioterapii są bardzo trudne, to chciałam im pokazać, że pomimo tego, że mają łyse głowy po chemioterapii, bez brwi i rzęs, to nadal są pięknymi kobietami. Ubrałam je w wyjątkowe stroje, a wizażystki z telewizji dobrały im makijaż. Pieniądze na Galę pochodziły ze zbiórki, a miasto zgodziło się pokryć połowę ceny. To było coś niezwykłego, bo tyle dobra wtedy popłynęło z serc… Bo te kobiety chcą cieszyć się życiem i potrzebują wsparcia. Zawsze chciałam pomagać i to jest dla mnie najcenniejsze. Kiedy te kobiety zaczynają po chorobie dochodzić do siebie, wtedy ich uśmiech to jest coś najcenniejszego na świecie. Te kobiety walczą o każdy dzień życia, bliscy ich wspierają w tym, ale niestety bywa też, że je wtedy opuszczają. Odchodzą, bo myślą, że rakiem można się zarazić. Staram się łamać te stereotypy, przekazując, jaka jest prawda.

– Ktoś mógłby powiedzieć, że bardzo rozczarowała się pani do tego tzw. wielkiego świata.

– Nie pasuję do niego. Dla mnie największą wartością jest dawanie uśmiechu innym, choć dla wielu osób to naiwność. Proszę mi wierzyć, ja znam cenę różnych przedmiotów, ale to jest tylko cena, a nie wartość. Bogactwo można stracić, bo w życiu jest różnie, to jest zmienne. Doświadczyłam życia na wysokim poziomie, ale też na niskim, bo to się w życiu zmienia, ale tylko wartości są stałe. Kręgosłup moralny, honor, to jest stałe i to się liczy. Pieniądze dzisiaj są, jutro ich nie ma.

– Została pani Miss Polonia, wcześniej żadna Opolanka tak daleko nie doszła. To mocne doświadczenie dla 19-latki z Krapkowic…

Duże doświadczenie, bo to mnie nauczyło tego, że w każdej sytuacji jestem w stanie sobie poradzić. I nie ma sytuacji bez wyjścia, a bywałam w różnych sytuacjach. W moim domu do obiadu był nóż, widelec, łyżeczka, a kiedy poszłam na kolację z ministrem, to sztućców było mnóstwo i nie wiedziałam, jak się do tego zabrać. Nauczyłam się tego, że trzeba poczekać, zobaczyć jak inni to robią. A jak pojechałam na Miss Baltic Sea, nie znałam jeszcze angielskiego, nie zrozumiałam komunikatu i nie wiedziałam, że mam zejść na śniadanie. Siedziałam 24 godziny w pokoju, ale w końcu znalazło się rozwiązanie. Podobnie było w Chinach, bo zawsze przychodzą takie okoliczności, z którymi sobie poradzę. Nauczyłam się, że praca modelki to sprzedaż swojego wizerunku. Ale też nauczyłam się swojej kobiecości. A co do mieszkańców moich Krapkowic, to do dzisiaj jestem ich Malwinką, bo rozpoznają mnie w sklepie. Zauważają mnie.

– Widziałam kiedyś, jak na przyjęciu rozmawiała pani żywiołowo z wiekowymi politykami, którzy nie potrafili ukryć zauroczenia panią. Była pani dyplomatyczna, pełna wdzięku, czy tego uczono na zgrupowaniach przed wyborem Miss?

Tak już mam, że tak samo potrafię rozmawiać ze sprzątaczką, jak i prezesem firmy. Mam szacunek do ludzi, niezależnie, kim kto jest. I rzeczywiście dostosowuję się do różnych sytuacji, odnajduję się w różnych środowiskach. I nikt mnie tego nie uczył. Wiem, że tylko wśród ludzi można się rozwijać i czerpię od ludzi to, co najlepsze. Tego pozytywnego myślenia nauczyła mnie mama, choć czasem było źle, a nawet tragicznie w moim życiu, to widziałam światło w tunelu. Zawsze miałam w głowie słowa mojej mamy: „Dasz sobie radę, zobaczysz przyjdą takie okoliczności, które wyciągną cię na prostą”.

– Mówi pani „bywało w moim życiu tragicznie”, czyli nawet najpiękniejszej Polki problemy nie chcą omijać?

– Po dziesięciu latach dzielenia trosk, radości, łóżka i każdej chwili z mężczyzną okazało się, że w tym związku robię za „słup”. Po tym związku pozostało mi mnóstwo problemów finansowych. Nie patrzę na to przez pryzmat straty całego majątku, ale zostałam oszukana przez najbliższą osobę, z którą tworzyłam rodzinę. Z tym nie mogłam sobie długo poradzić. Straciłam majątek, ale w życiu tak jest, raz lepiej, raz gorzej. Najgorsze było, że człowiek, z którym dzieliłam wszystko, po prostu mnie oszukał. Wpadłam w głęboką depresję, przez dziewięć miesięcy nie potrafiłam się podnieść z łóżka. To było tragiczne. Gdyby nie najbliższe osoby, gdyby nie przyjaciele, to nie miałabym gdzie mieszkać, co jeść. A jestem odpowiedzialna za moje dziecko, to jest dla mnie najważniejsze.

– Jak widać, poradziła sobie pani.

– Tak. Przeszło, teraz jest inaczej. Chociaż to było bardzo trudne, bo depresja nie odpuszczała. Ale małymi krokami z tego wychodziłam, a bliscy i przyjaciele przejęli ode mnie część obowiązków. Pomagali mi w wychowywaniu dziecka, bo ja spałam po siedemnaście godzin, więc nie byłam w stanie zrobić nic, a tym bardziej udźwignąć normalnego życia.

– Jednym słowem przekazuje pani kobietom, że nawet z takiej sytuacji jest wyjście, a depresja nie omija nawet Miss Polonia.

Nawet jak się nie widzi światła w tunelu, to znaczy, że trzeba chwilkę poczekać, bo ono zawsze się pojawia. Bo nie zawsze jest źle. Teraz nawet jak mam problemy, to rozwiązane tych problemów przyjdzie, kiedy opadną emocje. Naprawdę, trzeba przeczekać zły czas, a potem jest już lepiej.

– Czy tytuł Miss miał wtedy dla pani jakieś znaczenie?

Ja dostałam tytuł najpiękniejszej, a to jest coś, co się zmienia. Uroda jest czymś, co przemija, dzisiaj jest, a jutro jej nie ma. Jedni się starzeją ładnie, inni gorzej. Ja nigdy jakoś szczególnie nie dbałam o siebie, kosmetyczki, wypełniacze. Jestem taka, jak mnie Bóg stworzył, a jak się starzeję, to też jak mnie Bóg stworzył. Chociaż na szczęście, kiedy wczoraj kupowałam papierosy, to zażądano ode mnie dowodu (śmiech). Odpowiedziałam, że sprawiono mi tym nie lada radość, bo jestem prawie dwa razy starsza.

– Czyli mówi pani, że uroda w życiu nie pomaga?

W ważnych momentach mojego życia uroda była bez znaczenia. Ja jestem ładną kobietą, ale jest wiele ładnych kobiet. Piętnaście lat temu znalazłam się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie i miałam po prostu szczęście. Kiedy więc poznaję nowe osoby, to nie informuję, że byłam Miss Polonia, bo taka osoba kojarzona jest z królewną, za którą wszystko trzeba robić. Ludzie mają jakieś dziwne wyobrażenia. Zawsze mi zależało na tym, żeby mnie poznano jako Malwinę, a nie Miss Polonia. Ale potrafię się zachować subtelnie, dyplomatycznie, tak jak przystało na kobietę. A w domu lubię być w dresie, zapakować się w koc i napić zimowej herbaty. I nawet użyć brzydkiego słowa.

– Mimo wszystko jest pani niestandardowa, tak jak niestandardową była pani Miss, bo brunetka z krótkimi włosami. Przywykliśmy do blondynki z długimi włosami.

Zawsze miałam długie włosy, ale tuż przed zgrupowaniem chciałam je skrócić do pół ramienia. Oczywiście, już wtedy słyszałam w domu, że odbieram sobie szansę. A na zgrupowaniu stylista Maciek Wróblewski powiedział „Słuchaj, Malwina, zetnę ci je na krótko”, no to mówię „Tnij”. Boże, jeszcze nigdy nie miałam tak krótkich włosów! Oczywiście, było tysiące telefonów i wszyscy mi mówili, że przekreśliłam sobie szansę, że to był najważniejszy atut kobiecości i wiele innych argumentów. A okazało się inaczej.

No właśnie!

Bo zdobyłam wszystkie możliwe tytuły, za wyjątkiem tytułu Miss Pięknych Włosów. A kiedy pojechałam na 90-lecie Miss Polonia…, zaraz (pyta córeczkę), to było w ubiegłym roku, czy dwa lata temu? ( – W tamtym roku – odpowiada 10-letnia dziewczynka). No, więc po czternastu latach spotkałam się ze wszystkimi Miss, wcześniej jakoś nigdy się z nimi nie widziałam. W ogóle odcięłam się od tego.

– Życie pogalopowało? Nie było to potrzebne?

– Pogalopowało. Co roku dostawałam zaproszenie, ale jakoś mnie to nie interesowało. Życie tu i teraz było ważniejsze niż to, co się wydarzyło piętnaście lat temu. Kiedy pojechałam, było bardzo sympatycznie, przeżyłam jeszcze raz swoje wybory, ale już inaczej. Poznałam te wszystkie dziewczyny, a tak najbardziej bliska zawsze mi była Ewa Wachowicz, to przecudna i mądra kobieta. Wymieniałyśmy się historiami, doświadczeniami. Akurat przy stole siedziałam z dziewczynami, które trafiły do telewizji, one mają inne życie niż ja.

– Proszę przyznać szczerze, czy po tym spotkaniu nie żal pani było tego tzw. dużego świata, gdzie pani trafiła i mogła zostać?

Nie, absolutnie mi nie żal. Bo to, co nazywa się dużym światem, wcale takim nie jest.

– Wspomniała też pani o modelingu.

Ale to jest kilka razy do roku, kiedy zadzwonią starzy przyjaciele, to jeszcze coś wspólnie realizujemy. Ostatnio miałam taki telefon: „…słuchaj Malwina, czy chciałabyś popracować trochę ze mną? Wynajmuję studio, gdzie jest kominek, pijemy kawę. Rozmawiamy i robimy zdjęcia.” A robimy te zdjęcia, bo my to lubimy. Albo dzwoni znajomy znajomego, że pilnie potrzebuje modelki, więc jak mam czas, albo jak potrzebuję pieniędzy, to jadę.

– Co tak naprawdę zdecydowało o pani spojrzeniu na życie?

– To był czas, kiedy zaczęłam wychodzić z depresji. W miejscu, gdzie przyjmował lekarz medycyny pracy, była sala gimnastyczna dla kobiet z onkologii. Usłyszałam, jak ze sobą rozmawiały. Ta się dowiedziała w grudniu, tuż przed świętami, że ma raka, druga przed sylwestrem… Ale one tak się cieszyły, że się spotkały, one miały tyle wiary na przyszłość. Wtedy odkryłam, że jestem młoda i całe życie przede mną. I nauczyłam się cieszyć odwzajemnianym uśmiechem. A panie z onkologii to są nieprawdopodobnie silne kobiety. Niejednokrotnie w tej chorobie zostawały same, bo męża, najbliższego jej człowieka, ta choroba przerosła. Wiele z tych wojowniczek wyszło na swoje, są zdrowe i teraz cieszą się życiem.

Rozmowa. Malwina Ratajczak: – Znam cenę różnych przedmiotów, ale to jest tylko cena, a nie wartość.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

4 komentarze

    • Doświadczony przez życie /

      Szanowna Pani Malwinko. Mam wielki sentyment do Pani z dwóch powodów . Pierwszy to ten iż mam też córkę Malwinkę która się urodziła w tym samym roku co Pani , a drugi iż uroda którą obdarzył Panią Bóg przewyższa wszystkie MISS Polski od roku 1998 . Ponadto jest Pani bardzo skromną osobą , która ceni zasady ponad pieniądze. Niezależnie od opinii złych ludzi , którzy próbują spłycać każde traumatyczne przeżycie , Pani przy pomocy przyjaciół i rodziny potrafiła zwyciężyć . Zacytuję Pani słowa mędrca wszech czasów Salomona .Przysłów 17:17 „Prawdziwy towarzysz miłuje przez cały czas i jest bratem urodzonym na czasy udręki.”
      Życzę zdrowia i pogody ducha

  1. Oj Malwinka, Malwinka. Kłamczuszek z Ciebie. Opowiadasz bzdury i kłamstwa o ojcu swojej córki. Zastanawia mnie, jak takie słowa przeszły Ci przez gardło. Zapomniałaś jeszcze dodać, że nawet po tym, jak go zostawiłaś dla innego dalej Cię zatrudniał, a majątku żadnego nie straciłaś, bo go po prostu nie miałaś. Może mnie pamiętasz, bardzo bliski członek rodziny A. Piotr. Wstydź się.

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.