Do opolskiego TOZ-u dotarło nagranie, na którym widać jak mężczyzna bije krowę metalowym łańcuchem i okłada prętem po głowie. Krowa została interwencyjnie odebrana właścicielowi przez policję urzędników gminy Rudniki, a jej oprawca stanie przed sądem.

Do zdarzenia doszło 1 maja we wsi Faustianka koło Rudnik, w powiecie oleskim. 

– Dostaliśmy zgłoszenie razem z tragicznym nagraniem, jak rolnik znęca się nad krową, która nie potrafi wstać, bije ją metalowym łańcuchem, prętem uderza po głowie, wszystko po to, żeby sprowokować ją, aby wstała – poinformowali na swoim profilu na FB wolontariusze z opolskiego TOZ-u. – Zwierzę jednak jest tak słabe, tak skatowane, że na sam koniec nie jest w stanie podnieść nawet głowy. Natychmiast dzwonimy na policję z prośbą o interwencję.
Działacze z TOZ relacjonują, jak wyglądały podejmowane przez nich telefoniczne próby pomocy zwierzęciu i zarzucają urzędnikom opieszałość i nieudolność. W emocjonalnym wpisie dowodzą, że nikt nie chciał pomóc skatowanemu zwierzęciu. Argumentują, że nie mogli dodzwonić się do urzędników gminy Rudniki. Zapowiadają też, że będą składać skargi na opieszałość działań urzędników oraz niewywiązanie się z obowiązków służbowych.

TOZ kontra urząd gminy

Z przedstawioną przez TOZ wersją wydarzeń nie zgadza się Anna Sekienda, wicewójt gminy Rudniki. – Informacje o chorej krowie trafiły do organizacji, która określa się jako zajmująca opieką nad zwierzętami. Jednak ani na miejscu zdarzenia, które trwało przecież wiele godzin, ani w obecnym w gospodarstwie tymczasowym zajmującym się krową, nie pojawił się żaden z wolontariuszy tej organizacji.

– 1 maja o godz. 22.00 pracownica Urzędu Gminy w Rudnikach została powiadomiona o interwencji związanej z podejrzeniem znęcania się nad zwierzęciem – kontynuuje Anna Sekienda. – Skontaktowała się z Komisariatem Policji w Praszce i uzyskała potwierdzenie tej informacji. Od tego czasu była w stałym kontakcie z policjantami, którzy podejmowali interwencję na miejscu zdarzenia.

Pracownica urzędu w rozmowie z policją usłyszała, że zwierzęciu potrzebna jest opieka weterynaryjna. – Zasugerowała wezwanie naszego gminnego weterynarza z Wieruszowa – relacjonuje wicewójt Rudnik. – Z uwagi na dużą odległość została jednak powstrzymana przez dyspozytora i zapewniona, że policja wezwie lokalnego weterynarza. Mimo nocnej pory, podjęła wielokrotne próby skontaktowania się z lekarzami weterynarii z okolicy, aby pomóc zwierzęciu. Jednak żaden z weterynarzy nie chciał podjąć się przyjazdu z uwagi na późną godzinę.

Ostatecznie, nocą na miejsce dociera weterynarz wezwany przez policję. Stwierdza, że krowa jest w stanie agonalnym, podaje lek przeciwbólowy, sugeruje uśpienie zwierzęcia i nakazuje czekać do rana. Ale na uśpienie musi wyrazić zgodę właściciel, czyli córka gospodarza, która przebywa za granicą.

Krowa przeżyła noc, policjanci decydują się odebrać zwierzę właścicielowi. Zawiadamiają wójta gminy Rudniki, który w trybie natychmiastowym wydaje decyzję o czasowym odebraniu krowy.

– Urzędniczka angażuje dwóch pracowników gminy, którzy samochodem służbowym oraz wypożyczoną od prywatnej osoby przyczepą do przewozu koni docierają na miejsce zdarzenia – mówi Anna Sekienda. – Sama przyjeżdża tam prywatnym samochodem, aby bezpośrednio kierować kolejnymi czynnościami.

Na wezwanie urzędniczki przyjeżdża także gminna lekarka weterynarii z Wieruszowa, która na wstępie rozpoznaje chorobę i udziela pomocy zwierzęciu. Przez kilka godzin trwa podawanie kroplówek. Krowa pozytywnie reaguje na leczenie, udaje jej się usiąść i dzięki temu można ją bezpiecznie umieścić na przyczepie do przewozu koni. Ostatecznie zwierzę zostaje przewiezione do gospodarstwa rolnego w Cieciułowie, gdzie kierowane są niehumanitarnie traktowane i odebrane właścicielom zwierzęta gospodarskie.

Zwierzę było wychudzone i chore

Okazuje się, że krowa zachorowała na tężyczkę pastwiskową – dlatego nie potrafiła się podnieść. Choroba ta w ostrym przebiegu objawia się drętwieniem mięśni, drgawkami, uniemożliwia stanie na nogach, krowy pokładają się na boku w charakterystyczny sposób – wyginając kręgosłup i głowę do tyłu.

Aktualnie krowa jest pod opieką gminnego lekarza weterynarii. – Dożylnie i doustnie dostaje witaminy.  Odzyskała apetyt i wygląda względnie dobrze – mówi wicewójt Rudnik. – Będą podejmowane próby postawienia jej na nogi, bo wciąż nie wstaje i jest to niepokojące. Wczoraj podjęto próbę jej podniesienia na pasach. Nie potrafiła nawet postawić nóg. Lekarze twierdzą, że można ją wyleczyć, ale jeśli nie wstanie sama na nogi to nic to nie da. Kosztami transportu i leczenia krowy zostanie obciążony jej właściciel.

– TOZ jako organizacja społeczna, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, w przypadkach nie cierpiących zwłoki, gdy dalsze pozostawanie zwierzęcia u dotychczasowego właściciela lub opiekuna zagraża jego życiu lub zdrowiu ma prawo odebrać zwierzę po zawiadomieniu wójta – dodaje pani wicewójt.

Rolnik usłyszał zarzuty za znęcanie się nad zwierzęciem

Opiekun krowy w rozmowach z urzędnikami wyraża zgodę chęć zrzeczenia się praw do zwierzęcia. – Jesteśmy w kontakcie ze stowarzyszeniem, które zabiega o przygarnięcie krowy i opiekę nad nią – informuje Anna Sekienda. – Sprawdzamy, czy w aktualnym postępowaniu prokuratorskim będzie to możliwe. Nie chciałabym wypowiadać się za prokuraturę.

6 maja w gospodarstwie w Faustiance odbyła się kontrola z udziałem policji, służb weterynaryjnych i pracowników gminy. Służby sprawdzały dobrostan innych trzymanych w gospodarstwie zwierząt. Na wyniki kontroli trzeba będzie jednak zaczekać kilka dni.

42-latek, który maltretował krowę, dostał zarzuty prokuratorskie za znęcanie się nad zwierzęciem. Rolnik stanie przed sądem. – Został też wobec niego zastosowany środek zapobiegawczy w postaci dozoru policyjnego – mówi sierż. sztab. Marek Kotara z Komendy Powiatowej Policji w Oleśnie.

Mężczyźnie grozi do trzech lat więzienia.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze