Od soboty nie maleje oburzenie opolan po wycince młodych, zdrowych kasztanowców przy ulicy Powstańców Śląskich, i to w dzielnicy znajdującej się w rejestrze zabytków!

W ciągu weekendu zrodziło się wiele spekulacji, kto mógłby stać za tą dewastacją i tak już niewielkiego drzewostanu oraz terenów zielonych w mieście. Na forach internetowych huczało od zarzutów pod adresem miasta, a w szczególności prezydenta Opola, który w wielu opiniach miał wydać zezwolenie na wycinkę pięciu zdrowych drzew.

W poniedziałek z samego rana podczas pierwszej rozmowy Katarzyna Oborska-Marciniak, rzecznik prezydenta Opola Arkadiusza Wiśniewskiego zapewniała, że na 99,9 proc. nie wydano zezwolenia na wycinkę drzew przy ulicy Powstańców Śląskich w mieście.

– Miasto nie prowadzi tam żadnej wycinki, tam prace prowadzi PKP – mówi pani rzecznik. – My nie wydaliśmy żadnej zgody na wycinkę drzew. PKP poinformowały nas tylko już jakiś czas temu o tym, że będą pracować w tym rejonie. Szukamy więc na razie odpowiedzi, dlaczego zostały te drzewa wycięte, bo nic mi nie wiadomo, aby PKP zwracały się o zgodę na zajęcie pasa.

Rzecznik podkreśla także, że przy tak dużych inwestycjach, jak ta prowadzona przez kolej, musi być opinia Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, Głównej Dyrekcji Ochrony Środowiska oraz wojewody. Katarzyna Oborska-Marciniak dodaje, że to, co zrobiła opolska TVP, podając, że to miasto wycięło drzewa przy ul. Powstańców Śląskich, jest przekłamaniem i nieprawdą.

Czy w takim razie wycinka zdrowych kasztanowców to jakaś absolutna samowola, skoro to się stało na terenie miejskim?

– Jeżeli PKP mają zintegrowane pozwolenie na budowę, do tego przygotowane w oparciu o specustawę, to realizują inwestycję z wyłączeniem niektórych przepisów szczegółowych – tłumaczy rzecznik prezydenta. – Wtedy inwestor nie występuje o zgody na poszczególne wycinki i pozwala mu na to prawo.

Natomiast po następnej rozmowie z Katarzyną Oborską-Marciniak było już pewne, że za wycinką zdrowych drzew stoi PKP. Zrobili to w ramach w ramach zintegrowanego pozwolenia na budowę, które pozwala na prowadzenie prac w szerszym zakresie w oparciu o specustawę. Tylko czy w związku z tą inwestycją istniała konieczność wycinania zdrowych drzew właśnie w tym miejscu, sto metrów od wiaduktu?

– Nie zamierzam tego komentować, o to trzeba pytać PKP – stwierdza rzecznik. – To PKP prowadzi tę budowę w oparciu o swoje przepisy.

Czyli PKP to państwo w państwie?

– To pani powiedziała – odpowiada Katarzyna Oborska-Marciniak. – Na bazie ustawy można realizować inwestycje z wyłączeniem niektórych przepisów szczegółowych.

Kilka dni temu pisaliśmy o inwestycji PKP PLK, czyli budowie drugiego mostu kolejowego nad Odrą na opolskiej Pasiece. Rzecznik PKP PLK zapewniał wtedy, że kolej dochowa szczególnej staranności, by nie naruszyć terenu zabytkowego parku w Opolu. Niestety, sobotnia wycinka przeczy tej deklaracji. Opowiecie.info czeka też na odpowiedź PKP PLK.

Natomiast Opolski Alarm Smogowy dostrzega problem, zwracając się bezpośrednio z pytaniem do prezydenta Arkadiusza Wiśniewskiego, jakie podjął kroki w sprawie tej konkretnej wycinki, tym bardziej, że nastąpiła ona bez zgody i wiedzy miasta.

OAS dostrzega też problem w braku transparentności, jeśli chodzi o wycinkę drzew. Ekolodzy zarzucają prezydentowi, że np. na fejsbukowym profilu miasta ratusz nie informuje o zaplanowanych wycinkach i ich przyczynach.

– Gdzie na przykład znajdziemy wykaz ekspertyz wydanych w związku z tymi rzekomo zagrażającymi życiu drzewami? – zastanawia się OAS. – Dlaczego choćby przy Reymonta i Oleskiej drzewa nie zostały wycięte, zanim realnie zagroziły mieszkańcom?

Do tematu rzezi kasztanowców wrócimy.

 

 

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Jeden komentarz

  1. „mają zintegrowane pozwolenie na budowę” – co to za bełkot?! Pozwolenia zintegrowane są wg prawa ochrony środowiska na prowadzenie instalacji przemysłowych. Kolej mogła wystąpić o ZRIK (zezwolenie na realizacją inwestycji kolejowej) ale wcześniej trzeba przeprowadzić normalną procedurę postępowania środowiskowego i ZRIK nie może mieć innych zapisów niż było w decyzji środowiskowej zapisane.

Odpowiedz STE Slesa Anuluj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.