Kiedy Urszula Zajączkowska przekracza próg Izby Pamięci „Solidarności” w Opolu, ją, doświadczonego muzealnika, gryzie fakt, że główny napis „Solidarność” to nie jest ten historyczny z hali BHP w Gdańskiej Stoczni. Nie ten pisany „solidarycą”, jak mówią starzy opozycjoniści.

– Gryzie mnie to, bo jaki przekaz dajemy młodym? – pyta pani Urszula, kustosz Izby Pamięci „Solidarności” w Opolu, przy ul. Damrota 1.

– I jakieś dziwne to prawo autorskie – dodaje. – Bo największe prawo do tego znaku graficznego powinien mieć jego autor, czyli ci, co założyli NSZZ „Solidarność”, a stał się własnością grupy, jednego z wielu związków zawodowych.

A w Polsce związków zawodowych, broniących praw pracowniczych, jest ponad 12 tysięcy!

– Ze zgrozą patrzę na te wszystkie kłótnie, teraz doszła jeszcze kłótnia w Gdańsku o te tablice historyczne z postulatami sierpniowymi – ubolewa Urszula Zajączkowska. – A to przecież tak, jak znak historyczny „Solidarności”, dobro narodowe.

Kustosz opolskiej Izby Pamięci „Solidarności” podkreśla, że historia to suche fakty.

– A nie dokładania współczesnych ideologii do tego, co 40 lat temu się wydarzyło – mówi Urszula Zajączkowska. – Legendarnych twórców NSZZ „Solidarność” usuwa się teraz z tego gwiazdozbioru, zakłamując historię.

Ci, którzy tworzyli opolską Izbę Pamięci „Solidarności”, mówią, że w trakcie jej powstawania widać było, że z jej twórcą, nieżyjącym już Romanem Kirsteinem, legendarnym opolskim opozycjonistą, nie wszystkim jednak było po drodze. Więc się wykruszyli.

– Od początku nie było łatwo, a na koniec jeszcze znak „Solidarności”, tego nam się nie udało przeskoczyć – mówią dzieci Romana Kirsteina, które po śmierci ojca kontynuowały jego dzieło.

Od początku się ścierało

– Tato długo szukał miejsca na Izbę Pamięci „Solidarności”, zanim prezydent Arkadiusz Wiśniewski zaproponował kamienicę przy ulicy Damrota, a była jeszcze przed remontem – wspomina Piotr Kirstein, syn opozycjonisty.

Zamysł był taki, że w kamienicy będzie Centrum Dialogu Obywatelskiego, miejsce mające skupiać organizacje pozarządowe, więc też doskonałe na Izbę Pamięci „Solidarności”.

Aleksandra Zwarycz, zastępca naczelnika CDO, mówi, że od pierwszego kontaktu z Romanem Kirsteinem współpraca z nim to była przygoda.

– Pan Roman był prawdziwą skarbnicą wiedzy, człowiekiem pełnym pasji – wspomina Aleksandra Zwarycz. – Wystawę od samego początku współtworzył taki nieformalny zespół, a była finansowana z budżetu miasta.

W tym zespole byli m.in., Magdalena Matyjaszek, naczelnik wydziału kultury w opolskim ratuszu, Urszula Zajączkowska, muzealnik i obecny opiekun tej wystawy, Marian Buchowski, pisarz i publicysta, a także Zbigniew Bereszyński, opolski działacz niepodległościowy.

– Wystawa powstawała w duchu ścierania się różnych koncepcji  – opowiada pani Aleksandra. – Pojawiały się emocje, różnice poglądów, ale głównym wizjonerem i motorem wystawy był pan Roman. Mieliśmy przekonanie, że robimy coś wyjątkowego, tworzymy unikatowe miejsce.

Z założenia to miał być kawał historii dla młodych.

Ponieważ remont kamienicy przy ul. Damrota się przedłużał, więc otwarcie wystawy, planowane na 13 grudnia, w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, przesunięto na 4 czerwca, rocznicę czerwcowych, pierwszych częściowo wolnych wyborów.

– Ze znakiem „Solidarności” było tak, że pan Roman był przekonany, iż będzie towarzyszył wystawie od jej powstania – mówi Aleksandra Zwarycz. – Z tego, co nam mówił, to w Gdańsku, w centrali NSZZ „Solidarność”, już było wszystko ustalone.

To miała być formalność, więc jako gospodarz Centrum Dialogu Obywatelskiego, jeszcze w październiku 2018 roku, wysłało w tej sprawie pismo.

– Dzwoniliśmy do Gdańska, gdzie usłyszeliśmy to samo, co mówił pan Roman – tłumaczy wicenaczelnik CDO. – Że mamy wysłać zwykłe pismo, bez sformalizowanego druku, bo to prosta sprawa. Zostaliśmy poproszeni o cierpliwości, bo w Prezydium Związku Zawodowego NSZZ „Solidarność” akurat trwały wybory.

 To jednak nie prosta sprawa

Roman Kirsten, działacz antykomunistycznego podziemia, legenda opolskiej „Solidarności” umiera nagle 5 kwietnia 2019 roku, w wieku 75 lat. Rozległy zawał…

– O tym, że zmarł pan Roman przeczytałam na facebooku, gdzie informację zamieścił któryś z opolskich dziennikarzy – wspomina Aleksandra Zwarycz. – Nie mogłam w to uwierzyć, bo poprzedniego dnia rozmawiałam z panem Romanem. I był taki zaangażowany w tę wystawę. Miałam już dzwonić do pani Ireny, żony pana Romana, ale uprzedziła mnie. To się stało, właściwie w drodze z Izby Pamięci „Solidarności”…

Ubolewa, że pan Roman nie doczekał otwarcia wystawy. Były opozycjonista oraz lider pierwszej opolskiej „Solidarności” zmarł dwa miesiące przed jej otwarciem. Nic dziwnego, że zrodził się niepokój, czy nie będzie to koniec tego projektu.  Pojawiły się jednak dzieci pana Romana, żeby kontynuować dzieło ojca,  doprowadzić do otwarcia tej wystawy.

Przygotowania znów ruszyły, a Centrum Dialogu Obywatelskiego, jako gospodarz, zabiegał o zezwolenie na użycie historycznego znaku NSZZ „Solidarność”.

– Korespondencja mailowa była coraz obszerniejsza, wciąż oczekiwaliśmy na decyzję – opowiada pani Aleksandra. – Kiedy przyszedł termin majowego posiedzenia, na którym ostatecznie miała zostać wydana zgoda na użycie znaku, powiedziano nam, że nie została podjęta decyzja i nikt nie był w stanie nam  wyjaśnić, co tak naprawdę się zadziało.

Otrzymali jedynie informację, że decyzja uzależniona jest od Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność” Śląska Opolskiego.

– Tuż przed otwarciem wystawy usłyszeliśmy, że zgodnie z nową procedurą mamy złożyć zupełnie nowe pismo w sprawie wydania zgody na użycie znaku w Zarządzie Regionu „Solidarności” w Opolu – kontynuuje Aleksandra Zwarycz. – Nie znane nam są powody zmiany zasad przyznawania prawa do znaku, którego ostatecznie nie otrzymaliśmy.

Byle było ponad podziałami

Przesłanie, które pozostawił dzieciom Roman Kirstein, jest takie, że wystawa nie może zostać zawłaszczona przez żadną politykę, a ma być miejscem, gdzie widać historię.

Piotr Kirstein mówi, że Izba Pamięci miała być takim zwieńczeniem tego, jak żył i co robił ich tato.

– Od początku było wiadomo, że to ma być coś, co odtworzy tamten czas, nie oceniając i nie wymyślając niczego od nowa. Po prostu, tylko zdjęcia, suche fakty – tłumaczą Iwona Kirstein i Agnieszka Rybka, córki Romana Kirsteina. – Nasz tato ciągle podkreślał, że wystawa to musi być coś, co będzie ponad podziałami.

– A przy tym nowocześnie i multimedialnie, tak, żeby dotrzeć do młodych – dodaje Agnieszka Rybka, najmłodsza córka opozycjonisty, która przyszła na świat krótko przed jego aresztowaniem przez SB.

Na wystawie znalazło się wiele dokumentów, które zgromadził sam Roman Kirstein.

– Tak, jak dokumenty gromadzone są przez Instytut Pamięci Narodowej, tak u naszego taty były od 40 lat w IPR, czyli Instytucie Pamięci Romana – śmieje się Piotr Kirsein.

W zbiorach wystawy jest wiele pamiątek przekazanych przez mieszkańców Opola.

– Wystawę tworzyli więc opolanie, to nie jest opowieść o garstce ludzi – podkreślają dzieci Romana Kirsteina.

I ubolewają, że po śmierci taty niektóre osoby wycofały swoje zbiory z tej wystawy.

– Podziały wpływają na ludzi, że chcą pokazywać historię nie taką, jaką była i próbują ją zmieniać – mówią. – A nasz tato przyjął założenie, że wystawa ma być neutralna i opowiadać tylko, jak było do 1989 roku, a co potem, to już inna sprawa.

Przeskoczyli region, a to błąd

Dzieci pana Romana nie ukrywają, że z powodu tej historii ze znakiem „Solidarności” jest im przykro. Ich tato zakładał związek na Opolszczyźnie, walczył o wolność, siedział za to w więzieniu i ryzykował dla „Solidarności” życie.

Dlatego ze względu na tatę bardzo o ten znak zabiegali. Dzwonili do Gdańska, wysyłali mejle. Kiedy w ostatniej chwili, tuż przed otwarciem wystawy, usłyszeli, że prośbę mają złożyć w Zarządzie Regionu „S” w Opolu, poszli do jego przewodniczącej, Cecylii Gonet.

– Ale kiedy z nią rozmawialiśmy, to się okazało, że tak naprawdę to nie oni wydają decyzję na używanie znaku, ale tylko opiniują takie wnioski – mówią dzieci Romana Kirsteina.

Ostatecznie ani region nie wydał opinii, ani Gdańsk nie wydał zgody na używanie znaku.

– Nie mogliśmy się dowiedzieć, kto o tym ostatecznie decyduje – mówią dzieci nieżyjącego opozycjonisty. – Szefowa regionu nam powiedziała, że to nie ona, a zarząd nie chce się zgodzić.

Cecylia Gonet, przewodnicząca Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność” Śląska Opolskiego odpiera zarzuty.

– Jeżeli ktoś chce użyć naszego logo NSZZ „Solidarność”, znaku, który został zastrzeżony, to musi wystąpić do Komisji Krajowej, tylko oni uchwałą podejmują taką decyzję – wyjaśnia  Cecylia Gonet. – To Komisja Krajowa wydaje ostateczną decyzję, albo wyraża zgodę na użycie naszego logo, albo nie. Ale robią to za pośrednictwem Zarządu Regionu, który opiniuje takie prośby.

Cecylia Gonet mówi, że w przypadku wystawy Romana Kirsteina z prośbą o używanie znaku jej organizatorzy zwrócili się od razu do Komisji Krajowej.

– A powinni zwrócić się do nas w pierwszej kolejności – zaznacza przewodnicząca opolskiej „Solidarności”.

Co by było, gdyby zwrócili się do władz regionu, czy dostaliby zezwolenie na użycie tego znaku?

– No, nie wiem tego, bo nie u nas zapada taka uchwała, my jedynie wydajemy opinię – odpowiada Cecylia Gonet.

Jaka więc byłaby ta opinia?

– Nikt się po nią do nas nie zwrócił – odpowiada Cecylia Gonet. – A jeżeli się coś robi, do tego na tej samej ulicy (CDO, jak i siedziba opolskiej „S” są przy ul. Damrota – aut.), to wypadałoby przyjść, o tym powiedzieć. Albo razem to zrobić, albo się zapytać, a nas ominęli. Ja dowiedziałam się z gazet, że otwierają Izbę Pamięci Solidarności. Ja chcę ludzi łączyć, a nie dzielić. Proszę się przyjrzeć, jak to 40-lecie związku teraz wyglądało.

A czy inne związki zawodowe w Polsce mogą posługiwać się logo „Solidarności”?

– Absolutnie nie, to jest znak zastrzeżony dla naszego związku – podkreśla Cecylia Gonet. – Wielu teraz mówi, że była pierwsza, druga Solidarność, a teraz jeszcze nowa „Solidarność”, co mnie bardzo boli, bo nasz związek NSZZ „Solidarność” jest od 1980 roku. Nie jesteśmy żadną partią, my mamy dbać o prawa pracownicze. Taka nasza rola, a teraz każdy się podpina. Ja chcę z każdym rozmawiać, niezależnie od opcji politycznej.

Ze znakiem tylko stare zdjęcia

Osoby, które współtworzyły wystawę z Romanem Kirsteinem, a także te, które go znały, nie ukrywają, że on od początku nie chciał robić tej wystawy wspólnie z zarządem regionu opolskiej „S”. Ale nie z powodów  ambicjonalnych, jak próbują to teraz niektórzy tłumaczyć.

– Nie chciał, bo wyraźnie podkreślał, że to nie jest związek niezależny, a upolityczniony, sympatyzujący z PiS – mówi Janusz Wójcik, były opolski opozycjonista. – Wchodząc w taki układ zyskaliby znak „Solidarności”, a straciliby istotę tej wystawy i ikonę „Solidarności”, jaką jest Lech Wałęsa, czy Zbigniew Bujak, których ta obecna ekipa unika. Teraz znaczka NSZZ „Solidarność”, tego pisanego solidarycą, nie ma w tej Izbie, ale prędzej czy później wróci tam, gdzie jego miejsce.

Janusz Wójcik podkreśla, że NSZZ „Solidarność” powstał w 1980 roku i do 1989 roku pełnił role masowego ruchu przeciw rządom  komunistycznym. To, co powstało później, to jeden z wielu związków zawodowych.

Jak się okazuje, Europejskie Centrum „Solidarności” w Gdańsku też nie używa historycznego znaku „Solidarności”.

– Kiedyś mieliśmy to logo, ale kilka lat temu władze NSZZ „Solidarność” poinformowały nas, że nie możemy się posługiwać tym znakiem – usłyszeliśmy w Europejskim Centrum „Solidarności”. – Możemy używać tylko do zdjęć z przeszłości, a przy współczesnych wydarzeniach już nie.

Podobnie jest w przypadku Izby Pamięci „Solidarności” w Opolu.

– Mamy prawo do zdjęć, na których był ten znak, ale na wystawie nie możemy go użyć na niczym współczesnym – mówi Iwona Kirstein, starsza córka Romana.

Ludzie pytają o solidarycę

Wystawa w Opolu zamyka się na czerwcowych wyborach 1989.

– W opinii wielu osób, wraz z uzyskaniem wolności kończy się też możliwość używania znaku przez jakąkolwiek grupę, bo jest on własnością autorów walki o niepodległość Polski – mówi Piotr Kirstein. – Na wystawie w Izbie jest element, który mówi o latach późniejszych, kiedy ludzie „Solidarności” wspólnie świętowali kolejne rocznice powstania związku. Jednak wystawy na opolskim rynku pokazują, że im dalej od 1989 roku, tym to pęknięcie między ludźmi głębsze, a podziały  większe. Kilka lat temu jeszcze potrafili ze sobą rozmawiać…

Rodzeństwo Kirsteinów przyznaje, że ludzie bardzo często ich pytają, dlaczego na wystawie nie ma tego rozpoznawalnego znaku.

– Jeżeli piszemy Izba Pamięci „Solidarności”, a „Solidarność” nie jest pisana solidarycą, to zastanawiają się, dlaczego tak jest – dodają.

Dlatego chcą jeszcze raz napisać do Gdańska, żeby uzyskać zezwolenie na użycie prawdziwego znaku.

– Ale nic na siłę – podkreślają.

Chociaż rzecznik gdańskiego Prezydium Związku Zawodowego NSZZ „Solidarność” zapewnił Opowiecie.info, że CDO i Kirsteinowie mogą wystąpić ponownie o pozwolenie na uzyskanie znaku.

-Wystąpimy, ale czy dostaniemy… – zastanawia się Iwona Kirstein.

Jolanta Jasińska-Mrukot

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.