Jest piękna i młoda. I zupełnie łysa. Kiedy nie przykrywa głowy, albo nosi swoje ulubione turbany, to wzbudza niezdrowe zainteresowanie. Czasem doświadcza też z tego powodu zwykłego chamstwa.

– To z niewiedzy – mówi 35-letnia Magdalena Schatt-Skotak z Opola, mama dwójki dzieci. – Ludzie patrzą i są przekonani, że to z wyboru jestem łysa, albo myślą, że jestem po chemii.

Ale są też inne dzieci, chociażby te z przedszkola z grupy jej 4-letniej córeczki, one dostrzegają odmienność. Właśnie z myślą o dzieciach Magdalena, która na co dzień jest bibliotekarką, napisała książkę „Łysolka i Długowłosy”. To opowieść o bliźniętach, z których jedno zaczyna tracić włosy.

– Książka ma fabułę, tak najłatwiej opowiedzieć o alopecji,  mojej rzadkiej autoimmunologicznej chorobie, na którą nie ma lekarstwa – mówi Magdalena.

Teraz już będzie mogła pokryć koszt druku, w ciągu jednej doby zebrała ponad 6 tys. zł. podczas zbiórki na platformie crowdfundingowej polakpotrafi.pl.

– Z alopecją żyję od 18 lat, moja choroba osiągnęła pełnoletność, a ja zdążyłam się do niej przyzwyczaić – mówi z uśmiechem Magdalena.

W jej przypadku organizm traktuje włosy jak obce ciało i się ich pozbywa.

– Nie lubię peruk, czuję się w nich jak przebrana – mówi. – Jestem tym, kim jestem, nie zamierzam ukrywać choroby przed światem, a tym bardziej przed bliskimi.

Takie sytuacje się zdarzają, że ktoś chce ukryć brak włosów. Pomagają w tym peruki najnowszej generacji, które nawet pod wpływem wody zachowują się jak naturalne włosy. I przykrywają życiową tajemnicę.

– Czasem jest to tajemnica przed mężem i dziećmi, ale ja tak nie chcę – podkreśla. – Dzieci widzą, że jestem łysa, niezależnie od wszystkiego kochają mnie bezwarunkową miłością.

Magdalena zachorowała na początku liceum.

– A w tym wieku wiadomo, jak „opakowanie” jest ważne – mówi. – Zaczęło się od łysienia plackowatego i długo lekarze nie wiedzieli o co chodzi.

Stosowała „wcierki”, leczenie konwencjonalne i niekonwencjonalne.

– Tuż przed maturą byłam już zupełnie łysa, wtedy usłyszałam diagnozę, a lekarz jeszcze mi powiedział, że nic nie może dla mnie zrobić – wspomina Magdalena. – Pewnie, że się załamałam, to przecież wiek, kiedy chce się wyglądać idealnie. Po tym, jak mi wypadły włosy, to wypadły mi jeszcze wszystkie rzęsy.

Na studniówce pojawiła się w peruce za ponad 10 tys. zł.

– Przyjaciele i moja klasa zrobili dla mnie zrzutkę, plus moi rodzice, więc mogli mi kupić taką lepszą perukę – mówi. – Potem studia, ale jakoś zawsze czułam się gorsza przez to, że jestem łysa.

Nigdy nie ukrywała ze swojej choroby.

– Mój mąż zauważył mnie przez te moje turbany – śmieje się. – Zaakceptowałam siebie taką, jaką jestem. Przestało to mieć dla mnie znaczenie. Bajki dla dzieci piszę już od dawna. Ale teraz chcę je publikować, bo temat tolerancji wobec chociażby inaczej wyglądających jest społecznie ważny. I chcę, żeby moje dzieci zobaczyły we mnie niezwykłą mamę, a nie łysego dziwoląga.

Choć zebrała już tyle, ile potrzeba na wydanie książki, zbiórka jeszcze trwa. Pieniądze można wpłacać do 26 marca

– Nadwyżkę wykorzystamy na wydanie książeczki w lepszym standardzie, albo na wersję w języku angielskim – wyjaśnia Magdalena. – Pomysłów nie brakuje, dlatego wciąż zachęcamy do wpłat.

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.