– Kupiliśmy od miasta budynki, w których od 20 lat prowadzimy działalność – mówią Teresa i Kazimierz Jednorogowie, założyciele Fundacji Dom Rodzinnej Rehabilitacji Dzieci z Porażeniem Mózgowym w Opolu. – Miasto zabezpieczyło się w ten sposób, że gdyby ktoś chciał w przyszłości sprzedać te budynki musiałby zwrócić do kasy ratusza 12 mln zł, bo taka jest ich wartość.

Budynki, w których fundacja prowadzi swoją działalność, znajdują się przy ulicy Mielęckiego i Szymanowskiego.

– Dotychczas mieliśmy akt notarialny, który stanowił, że miasto przekazuje budynki na własność, dopóki istnieje fundacja – mówi Kazimierz Jednoróg. – Jednak to był status kłopotliwy, a to dlatego, że cokolwiek się robiło, przebudowywało, dobudowywało, to mieliśmy spore kłopoty.

Fundacja państwa Jednorogów stworzyła system rehabilitacji i kształcenia niepełnosprawnych. Na warsztatach terapii zajęciowej mają zarejestrowanych około 1400 osób, które korzystają z ich pomocy.

Kazimierz Jednoróg przyznaje, że jemu i żonie bardzo zależało na uregulowaniu sprawy z własnością budynków.

– To porządkowanie wszystkich spraw – tłumaczy. – Nie jesteśmy już młodzi, to czas, by młodsi przejęli ster po nas. I są takie osoby, które mogłyby nas zastąpić w niedługim czasie.

Sen z oczu Jednorogom spędza finansowanie fundacji. Działa ona dzięki datkom. Te od osób fizycznych, są niewysokie – jedni co miesiąca wpłacają 10 zł, inni 150 zł. Te najwyższe stałe wpłaty od tej samej osoby wynoszą 200 zł.

– Dlatego jak w nowoczesnej firmie przydałby się fundraiser, specjalista od pozyskiwania funduszy, ale taka osoba wymaga już wysokiej gratyfikacji – przyznaje Kazimierz Jednoróg. – Mamy na stałe zatrudnionych bardzo dobrych fizjoterapeutów, ale ci najlepsi, którzy są bardzo u nas potrzebni, odchodzą, bo nie jesteśmy w stanie im płacić więcej.

Fundacja co roku, jako organizacja pożytku publicznego, liczy na wsparcie Opolan, z odpisu 1 proc. od podatku PIT.

– W tym roku do naszej fundacji z 1 proc. wpłynęło 236 tys. złotych – mówi Kazimierz Jednoróg. – Bardzo się cieszymy z tych pieniędzy, ale nie możemy też nie zauważyć, że do niektórych fundacji trafiają grube miliony. Jest taka niewielka grupa, bo osiem fundacji w Polsce zgarnia 68 procent całości odpisu z 1 procenta. Pozostałe 32 proc. płynie do pozostałych tysięcy fundacji i stowarzyszeń.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.