Bo jak mówi Monika Bębenek, opolska florystyka i założycielka szkoły florystycznej, dizajnerska choinka nadaje się jedynie do instytucji i marketu, a nigdy do ciepłego domu.

Styl życia. Na święta ma być lokalnie, naturalnie i zgodnie z tradycją

fot. Monika Bębenek/ archiwum

Jak więc powinna być ubrana tegoroczna choinka, żeby była zgodna z najnowszymi trendami?

– Choinkę stroimy tak, jak lubimy, one wtedy są najpiękniejsze – podkreśla Monika Bębenek. – Wielu z nas ma bombki zbierane z całego świata, albo takie po babci, prababci i cioci. I ręcznie robione ozdoby przez dzieci, i przez nas. Na choince mogą wisieć ciastka, cukierki, ale niekoniecznie. Wieszamy to, co kto lubi.

I broń Boże, choinka nie ma być dizajnerska.

– Nie lubię „dizajnu” przy choince, bo choinka to domowy i rodzinny symbol, więc pozwalajmy sobie na nasze własne, domowe choinki – podkreśla Monika Bębenek, nasz opolski arbiter elegantiarum. – Tylko choinki z domową historią: „to zrobiło dziecko dwadzieścia lat temu”, „to po prabaci”, a to „cioci z Kresów udało się wywieźć” łapią za serce, takie najbardziej lubię.

Florystyka zauważa również, że coraz częściej wybieramy to, co ekologiczna.

– Coraz więcej ludzi o tym myśli i zwraca na to uwagę – podkreśla Monika Bębenek. – W naszej kwiaciarni zamawiane są niemal wyłącznie kompozycje naturalne. Dla opolan przestało mieć znaczenie, że coś postoi tylko przez święta, a po nich będzie do wyrzucenia. Już się nie myśli, żeby to zostało na przyszły rok. Zauważam także, że teraz dużo wcześniej kupujemy kompozycje do dekoracji domów, już kilka tygodni przed świętami.

Poza tym to, co naprawdę piękne jest ulotne, czyli lepsza jest prawdziwa dmuchana bombka, a nie „pingpongowe” ozdoby z Dalekiego Wschodu.

A jaki jest trend w prezentach?

Monika Bębenek zaleca, żeby było wyłącznie naturalnie i lokalnie. Omijajmy seryjne produkcje, ale też takie, które będą kolejną „kurzołapką” na półce, z którą nie wiadomo, co zrobić.

– Lepiej kupić coś do zjedzenia, świeczkę, która się wypali, kwiaty, które zwiędną, ale będą cieszyć – podkreśla Monika Bębenek.

Krótko mówiąc, kiedy nie wiemy za bardzo, co kupić, lepiej sprezentować wino, kawę, czy ciasto.

– Ale to, co bliskie i nie wymagało ogromnego transportu – uściśla pani Monika. – Wybierajmy to zrobione własnoręcznie i niepowtarzalne. Ponadto trzeba mieć na uwadze, żeby wspierać swoich lokalnych producentów. Pojawiło się wiele opolskich marek, na przykład kawa wypalana w Opolu, świeczki zrobione lokalnie, czy nasza ceramika. Ciasto, czy sery ekologiczne wyprodukowane lokalnie.

Bo raz, że wtedy to ekonomicznie i ekologicznie, a dwa – podatki zostają na miejscu.

– Najwyraźniej świat już nie potrzebuje tylu przedmiotów – dzieli się refleksją Monika Bębenek. – A to, co ekologiczne, rękodzieło, sprzedaje się lepiej niż kilka lat temu. Staram się sama, żeby jak najmniej produkować śmieci, a każda rzecz wykorzystana po raz drugi to ratunek dla świata. Ale też dużo osób znajduje czas, żeby ozdoby świąteczne zrobić sobie samemu. Wiem, że coraz więcej osób uczestniczy w różnych warsztatach, wyplatania, haftowania, czy garncarskich. Żeby się nauczyć. A potem robi się coś rodzinnie, ale też dla siebie, na ukojenie nerwów.

Przed świętami musi być wszystkiego po trochę, nawet czas spotkania ze znajomymi. Najważniejsze nie może być sprzątanie, czy przygotowanie ton jedzenia, które potem i tak wyrzucimy. Jeśli już coś nagotujemy i napieczemy, pamiętajmy, żeby dzielić się z tymi, którzy nie mają. Wtedy nasze święta będą najpiękniejsze.

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.