Anna na chwilę przerywa czytanie o chłopcu z autyzmem i w klasie natychmiast wyrasta las rąk. Chłopiec spod okna mówi, że u jego siostry w klasie też jest chłopiec z autyzmem, ale już teraz nikt się z niego nie śmieje. Dziewczynka ze środkowego rzędu przyznaje, że u niej w rodzinie ktoś cierpi na autyzm. Następne dzieci rwą się do wypowiedzi…

Światu nie jest potrzebny kolejny człowiek sukcesu, a kolejny wrażliwy człowiek

fot. Jolanta Jasińska-Mrukot

– Dzieci takie są i to mnie ujmuje, że chcą się dzielić każdą swoją myślą, opowiadać o tym, z czym się spotkały – mówi Opowiecie.info Anna Wojciechowska, wolontariuszka Fundacji PZU. – Ważne jest, że każde dziecko tutaj ma szansę, niezależnie od tego, jak mu idzie w szkole.

Do akcji „ABC empatii”, prowadzonej przez Fundację PZU, Anna Wojciechowska zgłosiła się, kiedy usłyszała o działaniach likwidujących wśród ludzi stereotypy związane z osobami, które są pozbawione tych samych szans już na starcie.

– Konkretnie, tutaj czytam i rozmawiam z dziećmi o autyzmie, ale to pozwala zrozumieć nie tylko odmienne zachowania autystycznych dzieci – opowiada Anna. – Te nasze rozmowy uwrażliwiają na każdą inność i potrzeby spotykanych osób. Dzieci się dowiadują, że możemy się różnić, ale wszyscy chcemy być akceptowani i przebywać z innymi.

I dzieli się swoja dewizą.

– Kiedyś usłyszałam, że światu nie jest potrzebny kolejny człowiek sukcesu, tylko kolejny empatyczny człowiek, który rozumie i chce zrozumieć innych – podkreśla Anna. – A wszyscy skupiamy się na sukcesie dziecka i to już od żłobka. Ta pogoń jest niewyobrażalna, okazuje się, że karierę planuje się dziecku od przedszkola. Wtedy się zastanawiam, czy Albertowi Einsteinowi planowano karierę. Mało kto wie, że on nie był dobrym uczniem.

Dlatego sama podąża inną ścieżką. Anna Wojciechowska od wielu już lat jest związana także z Fundacją dr Clowna.

– Czasem samemu trzeba w życiu stanąć na zakręcie, żeby zmienić życie, a wtedy może pojawić się potrzeba, by pomóc innym – wyjaśnia. – Kiedy dzięki tobie uśmiechnie się chore dziecko, to jest jak wygrana fortuna. Albo kiedy wchodzisz do hospicjum i widzisz, że ściągnięta bólem twarz nagle się rozpogadza, mało tego, widzisz, że ktoś się wreszcie uśmiecha…

Anna zawiesza głos, bo brakuje słów, żeby wyrazić, jak bardzo to się dla niej liczy. Dlatego szuka różnych przestrzeni, gdzie można zmieniać świat na lepszy. Działała m.in. w stowarzyszeniu Szwadron Kawalerii Ziemi Opolskiej. Jeździła konno, ale też szyła wolontaryjnie spódnice do jazdy konnej dla kobiet. Wolontaryjnie również uczyła dzieci jazdy konnej, prostych czynności, jak np. osiodłanie konia.

– Bycie z końmi to coś wyjątkowego, jak z koniem nawiążesz więź, to potrafi podejść i położyć ci głowę na ramieniu, a nawet rozpozna cię po kilku latach nieobecności – zachwyca się Anna. – Kocham konie, ale przede wszystkim zawsze chodziło mi, żeby być z ludźmi i angażować się w jakieś dobre działania.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.