Historia targowisk w Polsce sięga czasów wczesnego średniowiecza- już pierwsze zapiski kronikarskie wskazują, że w każdej miejscowości były wyznaczane miejsca do handlu.

Słowo targowisko inaczej targ, bazar wywodzi się z perskiego bazar. Kiedyś targowiska były czymś codziennym- to tam prócz handlu, toczyło się życie towarzyskie oraz kulturalne.
Miejsca targowe zazwyczaj były w rynku miasta, czyli centralnym punkcie, a z czasem przeniosły się na place gdzie w dane dni mają miejsce.

Dniem, który był początkowo zaznaczony jako targowy to środa co ściśle regulował tzw. przywilej targowy (niem. Markrecht). Z czasem były to trzy dni w tygodniu czyli : poniedziałek, środa i piątek co funkcjonuje po dziś dzień w niektórych rejonach naszego kraju. Na naszym terenie utarły się dwa dni tygodnia tj. wtorek i piątek. Choć dzisiaj sztywne reguły funkcjonowania dni targowych zacierają się i raczej handel funkcjonuje z mniejszym bądź większym natężeniem, w zasadzie stale.

W Dobrzeniu Wielkim również mamy plac targowy, który od lat funkcjonuje za budynkiem Urzędu Gminy. Głownie sprzedawane są tam warzywa i owoce. Jest też odzież, obuwie, jak i przedmioty codziennego użytku- czym głównie handlują sąsiedzi zza wschodniej granicy.

Piszę o tym, gdyż muszę powiedzieć, że jako osoba, która raczej preferuje inny rodzaj zakupów to mam mimo wszystko ogromny szacunek do tych ludzi co tam sprzedają. Samo rozłożenie towaru, stanie tam przy różnych warunkach pogodowych zapewne do komfortowych nie należy, a ciągle spotykamy wśród handlujących te same osoby, które taki oto sposób zarobkowania wybrały.

Najbardziej rozpoznawalnym sprzedawcą na dobrzeńskim ryneczku (jak określamy nasze małe targowisko) jest Pan sprzedający warzywa i owoce, który to kusi klienta ofertą i promocją. Gdy kg ziemniaków kosztuje np. 4,20 i przychodzi do płacenia zawsze możemy się spodziewać ceny 4,10 (taka oferta last minute). Nasz sprzedawca od lat podjeżdża na targowisko białym busem, który kiedyś jeździł zapewne w niemieckiej firmie malarskiej, co widać po reklamie na aucie. I tutaj rzecz ciekawa jednym ze wspólników malarskiej firmy był niejaki Brunner, a to nazwisko doskonale przecież nam jest znane z serialu „Stawka większa niż życie”. Gdzie występował grany przez E. Karewicza gestapowiec o tym samym nazwisku! Stąd nasz Pan sprzedawca w kręgu klientów wtajemniczonych taką ksywą został mianowany. Często słyszymy gdzie te ziemniaki kupiłeś – „a u Brunnera” i tak oto mamy nasz oryginalny akcent filmowo – handlowy.

A tak na koniec  warto się czasem zastanowić nad zajęciem  tych ludzi, którzy częstokroć już bladym świtem rozstawiają się na placach targowych chcąc sprzedać swój towar. Stąd może lepiej zakupmy czasem coś u nich z szacunku dla ich ciężkiej pracy.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Autorzy, którzy chcą, aby ich artykuły, napisane na łamach "Grupy Lokalnej Balaton" w latach 2013-2016, widniały na portalu informacyjnym Opowiecie.info proszeni są o przesłanie tytułu artykułu oraz zawartych w nim zdjęć na adres: news@opowiecie.info