Nie uwierzyłem, gdy mi o tym powiedziano. Właściwie nie wiem dlaczego. Przecież to tak oczywiste, jak każdy następny krok tej władzy. Pobiegłem jednak zobaczyć na własne oczy.
No są! Bez wątpienia to są bramki odgradzające ludzi od władzy. Bramki jak na autostradzie.
Nie pójdę przecież pytać Porowskiej czy Czubaka. Nie wierzę w ani jedno ich słowo. Tak mam. Uczę się. „Cały czas czegoś się uczę, bez przerwy. Ja się uczę w mieszkaniu, w samochodzie jak jadę, w samolocie kiedy lecę, jak się cały czas czegoś uczę.” Tutaj mnie nauczono nie wierzyć…
Bramki bronić będą dostępu do urzędników. Urzędy miały być przyjazne, a staną się niedostępne. Opowiadano mi o jeszcze jednym kuriozum i tez postanowiłem sprawdzić osobiście. Korzystając z faktu, że bramki jeszcze nie są aktywne, poszedłem pod gabinet A. Czubaka. Przecierałem oczy. Na próżno.
Domofon z kamerą przed gabinetem wojewody. A może tu zamieszkał? Może go żona z domu wyrzuciła i walizki zastał przed drzwiami?
Rzeczniczka marszałka, Violetta Ruszczewska, do której dostać się będzie można również przez bramki jest sytuacją zdziwiona i zaniepokojona.
Marszałek Andrzej Buła nie cieszy się z tego, że ludzie spoza budynku będą mieli do niego utrudniony dostęp. Jest sytuacją wzburzony, a bramki kojarzą mu się jednoznacznie. Niczego jednak w tej sprawie nie może zrobić. To dla niego i jego urzędników będzie niewątpliwie spore utrudnienie.
Ciekawe, ile naszych pieniędzy wydano na te bramki? Może warto by raczej zadbać o ławki przed gmachem urzędu i o estetykę w ogóle. Sztuczne kwiaty w „ważnych miejscach” to szczyt złego gustu, a ławki wołają o pomstę do nieba.
A pointa? Nie będzie pointy. Jest ukryta w biurku wojewody, obok flagi Unii Europejskiej…
Fot. melonik