Obywatelski wniosek o nadanie Jackowi Kurskiemu statusu persona non grata w Opolu został przez radnych PiS odrzucony głosami 15 do 9, przy pięciu wstrzymujących się. Właściwie trudno było sobie wyobrazić inną sytuację.

Tu konieczne jest wyjaśnienie: radni PiS to wszyscy, którzy ręka w rękę z Prawem i Sprawiedliwością wprowadzają w życie standardy tej partii.  

Radni nie zadali wnioskodawcom żadnych pytań. Od razu przeszli do dyskusji, którą… szybko zamknięto. Dyskutanci byli w większości napastliwi i aroganccy. „Kimże pan jest?” radnej Justyny Soppy, skierowane do jednego z wnioskodawców, świadczy o jej niezrozumieniu roli radnej. Z kolei radna Agnieszka Zakrzewska-Kubów z właściwą radnym PiS dezynwolturą zarzuciła wnioskodawcom próbę zmanipulowania radnych. „Jeżeli chcieliście się popisać, to trzeba było zwrócić uwagę na to, ilu mamy mieszkańców w mieście, prawie 130 tysięcy, a państwo macie jakieś trzysta podpisów” – dodała lekceważąco Zakrzewska-Kubów.  Zapomniała widać, że tyle właśnie trzeba podpisów, by doprowadzić do procedowania obywatelskiego projektu uchwały.

Stwierdzenie, że jest to bardzo istotna uchwała i że wpłynie ona na ocenę postawy radnych przez wyborców (co jest oczywiste), radny prof. Piotr Wieczorek uznał za szantaż, natomiast Justyna Soppa stwierdziła, że może się zaśmiać wnioskodawcom w twarz.

Dodajmy, że wniosek o nadanie Jackowi Kurskiemu statusu persona non grata jest wynikiem awantury, jaka rozpętała się wokół ostatniego festiwalu piosenki w Opolu, gdy Kurski usiłując cenzurować wykonawców doprowadził do odwołania imprezy. W całej historii coś takiego zdarzyło się tylko raz: podczas stanu wojennego.

Oto bardzo szeroka relacja z części sesji Rady Miasta Opola, podczas której procedowano ten projekt obywatelski.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.