Ostatnim akcentem pobytu Donalda Tuska na Opolszczyźnie było spotkanie ze studentami Uniwersytetu Opolskiego. Miała być niewielka grupa – okazało się, że przyszło ich kilkuset i studenckie Centrum Kultury nie zdołało pomieścić wszystkich chętnych.
Tusk mówił o aktualnej sytuacji w kraju, o zagrożeniach wynikających z pleniących się tendencji antyeuropejskich. Podawał przykład Wielkiej Brytanii, która dziś najchętniej wróciłaby do Unii, a brexit oceniał jako wypadek, do którego doszło z głupoty rządzących i przez przypadek. Mówił o sytuacji kobiet i o istocie pomysłu dodatku „babciowego”. Sporo czasu poświęcił mediom publicznym, które są w tej chwili nie tylko aparatem propagandy, ale również batem na opozycję i środkiem zaszczuwania ludzi.
Przedstawiał także metody jakimi Koalicja Obywatelska, w przypadku wygranych wyborów, zamierza naprawić zło wyrządzone polskiej demokracji przez PiS.
Nie było trudnych pytań, choć właśnie w tym środowisku padają one najczęściej – chyba, że za trudne pytanie uznamy to zadane na samym końcu, o inflację. Z jedną ze studentek założył się o jedno euro, że w ciągu dwóch lat od przejęcia władzy Polska znajdzie się wśród 6 krajów z najniższą inflacją. – Czy odwiedzi pan jeszcze Opole? – pytali studenci. – Oczywiście – odparł Tusk. – Przyjadę odebrać to jedno euro, które wygram – zapewnił.
Student z Ukrainy, z Donbasu, pytał o przewidywania szefa PO kiedy Ukraina zostanie pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej. Student medycyny pytał z kolei nie o służbę zdrowia tylko o ład przestrzenny i komunikację. Studenci interesowali się, czy KO zamierza inwestować w energetykę jądrową.
Zakończyło się tradycyjnie – wspólnymi zdjęciami i autografami – nawet na podręczniku do Interny…