Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Wsi Suchy Bór szuka mieszkania dla 10-osobowej rodziny afgańskiej, która chce żyć i pracować na Opolszczyźnie.

Pod koniec sierpnia polski rząd ewakuował z Kabulu ponad tysiąc Afgańczyków, którzy współpracowali z polskimi żołnierzami podczas wojny z Talibami. Gdyby zostali w swojej ojczyźnie, czekałaby ich śmierć.

47-letni Mohammad Khan, jego 51-letnia żona Zarmina oraz ośmioro ich dzieci byli w grupie 70 Afgańczyków, którzy trafili na 10-dniową kwarantannę do Suchego Boru. Potem wszyscy zostali przewiezieni do ośrodka dla uchodźców na Lubelszczyźnie. Niektórzy z tej grupy opuścili już Polskę, wyjeżdżając do Niemiec, Wielkiej Brytanii i Belgii, gdzie już wcześniej mieszkali ich krewni.

Rodzina Mohammada Khana chce pozostać na Opolszczyźnie, ponieważ, jak twierdzi, tutaj spotkała się z ogromną życzliwością. Teraz przebywają w ośrodku dla uchodźców pod Lublinem, ale w przyszłym tygodniu dostaną komplet dokumentów i od tego momentu będą mieli dwa miesiące, żeby opuścić ośrodek i zacząć samodzielne życie.

Uciekając z Afganistanu uratowali życie, ale musieli zostawić cały swój dobytek. Teraz muszą zaczynać od zera.

– Rodzina poprosiła nas o pomoc, nie mają tutaj nikogo, kto mógłby im pomóc w tak trudnej sytuacji – mówi Joanna Kasprzak-Dżyberti, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Wsi Suchy Bór. – Najbardziej zależy im na dobrej edukacji dzieci.

Piątka z nich jest już pełnoletnia, to 24-letnia Nasima, 22-letni Hafeezullah, 20-letni Muhibullahem oraz 19-letni bliźniacy Fazal Karim i Gul Karim. Młodsze dzieci, 16-letni Ibrahim, 13-letni Bilal i 8-letnia Igra chodzą obecnie do polskich szkół na Lubelszczyźnie, w pobliżu ośrodka dla uchodźców. 19-letni bliźniacy w Kabulu skończyli średnią szkolę średnią farmaceutyczną i chcą kontynuować studia na kierunku medycznym. Liczą na rok zerowy, gdzie poprawią język polski. Ich starsi bracia zamierzają studiować filologię angielską.

Chcą jak najszybciej znaleźć pracę, ale to będzie możliwe z chwilą uzyskania zezwolenia na pobyt stały w Polsce.

– Wszyscy znają angielski, a teraz uczą się intensywnie polskiego, jak mówią, „tego trudnego języka” – opowiada Joanna Kasprzak-Dżyberti. – Liczą na bezpłatną naukę i stypendium socjalne. Nie byliby w stanie opłacić komercyjnych studiów, jakie się proponuje obcokrajowcom.

Rodzina Khan nie musi się przynajmniej martwic o pracę.

– Dostaliśmy oferty zatrudnienia od opolskich przedsiębiorców i uchodźcy z nich skorzystają – podkreśla Joanna Kasprzak-Dżyberti. – Problemem jest odpowiednie mieszkanie dla tej 10-osobowej rodziny. Rozmawiamy w tej sprawie z samorządowcami.

Stowarzyszenie apeluje do ludzi dobrej woli, by wsparli ich w tych poszukiwaniach.

– Jeśli macie odpowiednie lokum, które można wynająć na preferencyjnych warunkach, prosimy o kontakt stowarzyszenie@suchybor.com.pl – mówi pani Joanna.

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.