Po latach przerwy, 21 lipca Kanałem Gliwickim w stronę Odry ruszyła pierwsza barka z węglem dla wrocławskiej elektrociepłowni, działającej obecnie pod nowocześniejszą nazwą „Kogeneracja SA". Transportem tego węgla zajmuje się firma zwana kiedyś „Odra Trans", a obecnie działająca pod nowocześniejszą nazwą OT Logistics. Dziś mówi się już, że barki z węglem będą teraz stale płynąć z Portu Gliwice do Portu Miejskiego we Wrocławiu.
W początku lipca byłem we Wrocławiu. W planie miałem odwiedziny w tamtejszym Porcie Miejskim. Chciałem wykonać zdjęcie, którym zilustrowałem ten artykuł. Można powiedzieć, że dopisała mi intuicja. Gdyby rzeczywiście węgiel dla wrocławskiej elektrociepłowni miał już na stałe przypływać barkami z Gliwic, to nie mógłbym już wykonać tego zdjęcia.

Lata absurdu
Elektrociepłownię Wrocław uruchomiono w 1901 roku. Zakładano, że będzie ona pracować na węglu z kopalń Górnego Śląska. Oczywistym więc było, że węgiel powinien przypływać do niej barkami i tak elektrociepłownię zaprojektowano. Jej składowisko węgla znajduje się w obrębie Portu Miejskiego i ma oddzielne nabrzeże do rozładunku barek. Mogłoby się wydawać, że wszystko jest, jak trzeba, bo przecież górnośląski węgiel cały czas przypływa do wrocławskiej elektrociepłowni barkami, tak jak to przewidział XIX-wieczny projektant.
W tym miejscu spostrzegawczy czytelnik mógłby zacząć protestować, że przecież od kilku lat Odrą przez Opolszczyznę nie przepływają już żadne barki, więc jakim cudem do wrocławskiej elektrociepłowni cały czas docierają jednak barki z górnośląskim węglem?! Czytelnik, nawet ten spostrzegawczy, powinien jednak pamiętać, że już William Szekspir zwracał uwagę, iż „są rzeczy na niebie i na ziemi, o których się filozofom nie śniło”. Filozofom z pewnością nie śniło się, że można górnośląski węgiel dostarczać do wrocławskiej elektrociepłowni w sposób absurdalny, ale mimo to praktykowany latami.
Skoro wrocławska elektrociepłownia domaga się dostarczania jej węgla barkami, to można przecież na Górnym Śląsku załadować węgiel do wagonów i przywieźć go tymi wagonami do wrocławskiego Portu Miejskiego. Tam węgiel przesypuje się z wagonów do barek, po czym pełne barki przepycha się do nabrzeża elektrociepłowni, które jest tuż obok. Chcieliście barek z węglem? No to macie barki z węglem!
Do wrocławskiego portu wybrałem się właśnie po to, by sfotografować przeładowywanie węgla z wagonów na barki. Widać to na zdjęciu. Podobno ma już tak nie być. Podobno teraz węgiel będzie się ładować na barki od razu w Gliwicach, koło kopalni, a potem popłynie on Odrą do Wrocławia. Oby rzeczywiście tak było. Moje zdjęcia staną się wówczas świadectwem ostatnich chwil epoki absurdu.

Węgiel znów płynie Odrą

Gdzie są barki?
Ostatni tydzień lipca spędziliśmy wraz z żoną setki kilometrów stąd, w niemieckim powiecie Schaumburg. Rozciąga się on od Hanoweru po Minden, wzdłuż Kanału Śródlądowego (Mittellandkanal). Przyjechaliśmy tam w niedzielę 23 lipca.
Poniedziałek 24 lipca przywitał nas silnym zachmurzeniem i siąpiącym deszczem. Trudno było jeździć na rowerach (co zwykle robimy tam przez cały tydzień). Aby mieć choć trochę ruchu przed obiadem, poszliśmy więc pieszo na spacer do Sachsenhagen, niewielkiej miejscowości leżącej nad Kanałem Śródlądowym i mającej nad tym kanałem nabrzeże przeładunkowe. Spędziliśmy tam godzinkę. Gdy tylko zjawiliśmy się na nabrzeżu, od strony Hanoweru nadpłynęła barka o poetyckiej nazwie BM 5207. Okazało się, że jest to polska barka ze Szczecina. Nie minęła godzina, a od strony Minden nadpłynęła barka Bondar. Gdy już nas minęła, odczytałem na rufie, że jest ona z Wrocławia. Bondara pokazuje zdjęcie.
Gdybym stanął na brzegu Odry, np. w Dobrzeniu, to czy miałbym szansę zobaczyć w ciągu godziny dwie barki? Wątpię. Nawet w ciągu całego dnia szansa na dwie barki byłaby mała. Setki kilometrów stąd, w Sachsenhagen, w ciągu niecałej godziny zobaczyłem jednak dwie odrzańskie barki. Wśród innych barek w Sachsenhagen zobaczyłem m.in. niemiecką barkę Mira (ustaliłem, że należy ona do firmy Kroll-Schiffahrt GmbH). Mira transportowała złom. Były to jakieś pogięte pręty zbrojeniowe, fragmenty balustrad balkonowych, stare grzejniki, elementy karoserii samochodowych etc. Wspominam o Mirze nie bez powodu.
Gdy byłem we wrocławskim Porcie Miejskim, to zauważyłem, że działają w nim co najmniej dwa punkty skupu złomu. Wydaje mi się, że skupiony złom wysyłają one ciężarówkami do górnośląskich hut. Z barkami często tak jest, że w jedną stronę płyną pełne, a w drugą puste. Zyski są jednak większe, gdy w obie strony barki płyną pełne. Gdyby więc barki, którymi przypływa do Wrocławia górnośląski węgiel, zabierały w drodze powrotnej m.in. złom dla górnośląskich hut. Ech, rozmarzyłem się.

Elektrownia Opole i inni
Gdy projektowano Elektrownię Opole, zakładano, że część węgla przypłynie do niej barkami. W Dobrzeniu Małym miało powstać nabrzeże przeładunkowe, z którego węgiel krytymi taśmociągami wędrowałby prosto na elektrowniane składowisko. Nabrzeże nie powstało. Cały węgiel przywożony jest pociągami.
Niedługo, gdy ruszą już nowe bloki, elektrownia będzie spalać ogromne ilości węgla. Chyba 8 mln ton rocznie (same tylko nowe bloki będą potrzebować ponad 4 mln ton rocznie). Gdyby choć ćwierć zużywanego węgla przypływało Odrą, to byłyby 2 mln ton, czyli 2 tys. barek o ładowności tysiąc ton. Te 2 tys. barek pokonywałoby drogę tam i z powrotem. W praktyce średnio co godzinę Odrą przepływałaby jedna barka tylko na potrzeby Elektrowni Opole.
A przecież są też inne firmy, które mogłyby korzystać z odrzańskiego transportu węgla. Np. w Szczecinie nad Odrą jest Elektrownia Dolna Odra. Ona także pracuje na górnośląskim węglu. Jest również sporo mniejszych firm, będących mimo to ważnymi odbiorcami węgla, takich jak np. Energetyka Cieplna Opolszczyzny przy ul. Harcerskiej w Opolu (blisko Odry).
W latach 60. minionego wieku byłem jeszcze nastolatkiem. Mieszkałem w pobliżu odrzańskiej śluzy na Wyspie Bolko. Pamiętam, że obok wejścia na śluzę był sklepik spożywczo-przemysłowy, w którym załogi barek robiły szybkie zakupy podczas postoju spowodowanego śluzowaniem. W jeszcze wcześniejszych latach, których już nie pamiętam, ten sklepik stał w obrębie śluzy.
Od pewnej rodziny z Nowej Wsi Królewskiej dowiedziałem się, że ich dziadek, jeszcze przed wojną, miał sklep na łodzi. Rankiem wypływał na Odrę i czekał na przepływającą barkę. Z barki rzucano mu linę, by przywiązał łódź. Gdy to zrobił, można już było handlować. Po zakończeniu handlu odwiązywał linę i czekał na kolejną barkę, najlepiej płynącą w przeciwną stronę, by zbytnio nie oddalać się od domu, zwłaszcza w porze obiadu. Po obiedzie była druga tura handlu, aż do kolacji. Kiedyś ruch na Odrze był tak duży, że sklepy potrafiły utrzymać się z zakupów dokonywanych przez płynących Odrą.

Węgiel znów płynie Odrą

Minister krytykuje
Z okazji wznowienia przewozów węgla Odrą Wojewoda Opolski – Adrian Czubak z PiS – zapewnił w mediach, że „przywrócenie transportu rzecznego na Odrze to zadanie priorytetowe dla obecnego rządu". Już wcześniej poseł Stanisław Gawłowski z PO, były wiceminister środowiska, zapewniał, że przywrócenie żeglugi to tylko gest polityczny. „Gazecie Wyborczej" powiedział tak:
„PiS będzie chciał odtrąbić sukces i pokazać, że w żegludze na Odrze coś już się dzieje. Ale nie ma do tego powodu. Obecny rząd nic jeszcze nie zrobił, by poprawić warunki do transportu."
Bardzo możliwe, że Stanisław Gawłowski mówi prawdę, twierdząc, że PiS nic jeszcze nie zrobił dla poprawy warunków transportu, ale jeśli rzeczywiście tak jest, to oznacza, że przez całe lata transport na Odrze był możliwy, a wstrzymywano go, kłamiąc, że się nie da. Przyszedł PiS i pokazał, że się da. Nic nie poprawiając, uruchomił jednak ten transport.
Kto zatem przez całe lata blokował żeglugę na Odrze, kłamiąc, że jest ona niemożliwa, i dlaczego to robił? Wydaje mi się, że na to pytanie musi paść odpowiedź.

Dewastatorzy Odry
Zbyt długo już obserwuję sprawy odrzańskie, bym miał jeszcze wierzyć, że w sprawach Odry coś dzieje się przypadkiem. Nie wierzę w przypadki. Istnieją w Polsce jakieś siły, które dokładają starań, by zdewastować Odrę jako szlak żeglugowy.
Nie wierzę, że sprawy Zbiornika Racibórz Dolny tylko przypadkiem ciągną się beznadziejnie długo. Zablokować taką budowę można łatwo. Na początek można wykazać się „gospodarskim podejściem" oraz „troską o państwową kasę" i zaproponować wywłaszczanym pod ten zbiornik groszowe odszkodowania. Jednocześnie podburza się wtedy ludzi, by widłami i siekierami bronili swego. I sprawa załatwiona. Chcieliśmy, ale ludzie protestują.
Można też wynająć „ekologów", którzy za odpowiednie pieniądze znajdą tysiąc wydumanych zagrożeń ekologicznych. Wiadomo, pieniądze są każdemu potrzebne, a praca polegająca na beztroskim biwakowaniu w miejscu planowanej budowy może być nawet atrakcyjna. Na koniec, jeśli już ten zbiornik powstanie, to może być suchy, a nie mokry. Zasilajcie sobie potem Odrę z suchego zbiornika.
Nie wierzę też, że przypadkiem prowadzony latami duży program modernizacji Odry ma podnieść jej klasę z III do… III. Pisałem już o tym w tegorocznym numerze 2 „Echa" („Zapal znicz w Chróścicach"). Obowiązujące rozporządzenie rady ministrów z 7 maja 2002 roku w sprawie klasyfikacji śródlądowych dróg wodnych, w paragrafie 7, ustęp 1 stwierdza wyraźnie:
„Przy rozbudowie lub modernizacji śródlądowych dróg wodnych o znaczeniu regionalnym klasy III i znaczeniu międzynarodowym klasy IV – jako warunki projektowe przyjmuje się wielkości odpowiadające co najmniej maksymalnym wartościom parametrów klasyfikacyjnych i warunków eksploatacyjnych dla klasy Va."
Dziwna jest też dla mnie budowa elektrowni w Stobrawie, na stopniu wodnym Zwanowice (piszę o niej w innym tekście tego „Echa"). Obawiam się, że ta elektrownia może być sposobem na zdewastowanie stopnia wodnego. Żegluga odrzańska ma chyba wielu potężnych przeciwników.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Zawsze Pewnie, Zawsze Konkretnie