Kiedy widzimy Ukrainę w ogniu i słyszymy w relacjach wyjące co jakiś czas syreny, to mało kto rozróżnia ich sygnał. A to bardzo ważne, bo syreny wyją różnie, w zależności od tego, jaki komunikat o zagrożeniu przekazują. Ostrzegają przed nalotem, odwołują alarm…  

Zagrożenie. Ludzie nie są przygotowani na wypadek wojny, a Obrona Cywilna nie działa

Obron Cywilna, to przeszłość
fot. Flickr

W przeszłości taką edukacją zajmowała się formacja Obrony Cywilnej, m.in. w zakładach pracy. Edukację prowadziły też szkoły. Jednak od wielu lat żyło nam się komfortowo, za wyjątkiem zagrożeń wynikających z natury, więc o zagrożeniach militarnych już nie pamiętamy. Dlatego Opowiecie.info próbowało się dowiedzieć, w jakim stopniu jesteśmy na nie przygotowani.

Zespół ds. Obronnych i Ochrony Informacji przy Uniwersytecie Opolskim informuje nas, czym teoretycznie zajmuje się obrona cywilna.

– Polega to na obronie ludności, dóbr kultury, zakładów pracy i urządzeń – mówi Andrzej Śliwa z Zespół ds. Obronnych i Ochrony Informacji, przy Uniwersytecie Opolskim. – To ratowanie i udzielanie pomocy poszkodowanym w czasie wojny lub podczas klęsk żywiołowych i zagrożeń środowiska. Obrona cywilna zajmuje się też edukacją w zakresie zachowań w wypadku ogłoszenia alarmów.

Czy te szkolenia w ostatnich latach były prowadzone?

– Problem polega na tym, że brakuje przepisów normujących, od lat pozostaje to w formie projektu o ochronie ludności, czekając na uchwalenie – przyznaje Andrzej Śliwa. – Najnowsza ustawa o obronie ojczyzny to reguluje, w zakresie obrony cywilnej to wszystko ma przejąć obrona terytorialna.

W starostwie powiatowym w Opolu dowiadujemy się, że od dawna nie mamy już do czynienia ze strukturami zarządzania kryzysowego, z jakimi mieliśmy do czynienia w przeszłości w zakładach pracy i dużym przemyśle.

– Teraz stan faktyczny jest taki, że działania przypisane obronie cywilnej widoczne są w działaniach Ochotniczej Straży Pożarnej – słyszymy w wydziale zarządzania kryzysowego w opolskim starostwie. – W przeszłości Obrona Cywilna była zorganizowana w sposób wojskowy, przy resorcie obrony. Teraz głównym inspektorem jest komendant główny Straży Pożarnej.

Najważniejsze jednak, czy ludzie są przygotowani, czy mają wiedzę na temat chociażby dźwięków syren alarmowych?

– Takiego zorganizowania, jak było w przeszłości, to na pewno nie ma – przyznaje nasz rozmówca ze starostwa. – I nie ma przysposobienia obronnego w szkołach, tak, jak kiedyś było.

Dlatego praktycznie nikt dziś nie wie, jak brzmi np. alarm powietrzny, jak ostrzeżenie przed atakiem chemicznym lub biologicznym. I jak się wtedy zachowywać.

– Obrona Cywilna to fikcja na papierze, która przestała istnieć, szczególnie teraz, gdy mamy wojska obrony terytorialnej – stwierdza Stanisław Rakoczy, członek prezydium Zarządu Wojewódzkiego Ochotniczych Straży Pożarnych w Opolu, w latach 2011-2015 wiceminister resortu spraw wewnętrznych. – Niech ktoś pokaże w Polsce chociaż jeden zwarty oddział obrony cywilnej. Tego nie ma.

Teraz w czasie zagrożeń obywateli pojawiają się oddziały ochotniczych straży pożarnych.

– A na wypadek „W” mamy wojska obrony terytorialnej, które powinny działać wewnątrz kraju – mówi Stanisław Rakoczy. – Nie ma też wiedzy, jak się zachować np. w czasie wybuchu jądrowego. I nie ma schronów. Jakby zaczęły spadać bomby, to ludzie będą się chować po piwnicach, bo nikt o schrony nie dbał i o nich nie myślał od kilkudziesięciu lat.

Stanisław Rakoczy mówi, że komendant główny Państwowej Straży Pożarnej jest jednocześnie szefem Obrony Cywilnej, a w województwie szefami OC są komendanci wojewódzcy PSP.

– Ale Obrona Cywilna, ta z przeszłości, to relikt komunizmu, gdzie każdy zakład pracy miał na stanie łopaty, kilofy, kombinezony z maskami przeciwgazowymi, które się rozsypywały – opowiada Rakoczy. – Oni tak naprawdę zajmowali się organizowaniem czynów społecznych. Natomiast OSP z prawdziwą obroną cywilną nie mają nic wspólnego.

Stanisław Rakoczy uważa, że oddziały Wojsk Obrony Terytorialnej nie powinny być tylko gotowe do walki zbrojnej, ale też do niesienia pomocy. – Pewnie na granicy gdzieś ich widać, ale wewnątrz kraju niestety ich nie ma – dodaje Rakoczy.

Dlatego o to, czy w Polsce istnieje obrona cywilna, postanowiliśmy zapytać bezpośrednio rzecznika WOT, płk. Marka Pietrzaka.

– Obrona Cywilna w Polsce funkcjonuje i mówienie, że jej nie ma, jest nie do końca prawdą – przekonuje płk. Pietrzak – Szefem Obrony Cywilnej jest komendant główny straży pożarnej, więc są siły i środki w jurysdykcji wojewodów, samorządów.

Pułkownik przyznaje jednak, że lepiej byłoby, gdyby obrona cywilna była lepiej przygotowana i wyposażona, niż jest w tej chwili.

– W tej chwili toczą się pod kierownictwem pana wiceministra spraw wewnętrznych Wąsika prace nad ustawą o ochronie ludności i obronie cywilnej – podkreśla płk. Pietrzak. – I ta ustawa będzie to wszystko na nowo regulowała. A mylenie nas z obroną cywilną to jest pomylenie wszystkiego. WOT realizuje zadania sil zbrojnych. Obrona cywilna działa głównie w czasie wojny i jest specyficznie regulowana przez konwencje genewskie.

Czy w tej sytuacji, skoro ustawa jest dopiero w opracowaniu, WOT nie mogłoby jednak pełnić jakiejś roli w obronie cywilnej?

– 1,5 tysiąca naszych żołnierzy wspiera przyjęcie uchodźców, na granicy z Białorusią jest kolejnych 2 tysiące naszych żołnierzy – usprawiedliwia się rzecznik WOT. – Cały czas spływają wnioski do wojewodów w zakresie przyjęcia uchodźców, więc sytuacja jest coraz bardziej absorbująca. W całej Polsce jest 32 tysiące żołnierzy obrony terytorialnej. Widać, jak ważną rolę odgrywa obrona terytorialna na Ukrainie, jak to jest ważna formacja.

Krótko mówiąc szkoda WOT na Obronę Cywilną.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.