Do lecznicy dla dzikich zwierząt w Łubnianach trafił orzeł bielik z objawami zatrucia silną toksyną. Zdołano go uratować dzięki błyskawicznej reakcji gospodarza z Uszyc, który zauważył chorego ptaka. To niejedyny w ostatnim czasie przypadek zatrutego zwierzęcia w tej miejscowości. Ktoś truje tam lisy, a przy okazji inne dzikie i domowe zwierzęta.

– Bielik został uratowany dzięki szybkiej i zdecydowanej reakcji gospodarza, który na polu znalazł leżącego ptaka – opowiada Marta Węgrzyn z Opolskiego Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Avi”, do którego w minionym tygodniu trafił ptak. – Orzeł był w bardzo złym stanie. Wszystko wskazywało, że uległ zatruciu. Bardzo silnie wymiotował, dosłownie dławił się wymiocinami. Przy przenoszeniu nawet nie próbował się bronić, co jest niepokojącym objawem u drapieżnika.

Bielik został przetransportowany do ośrodka „Avi” w Łubnianach. W jego wolu zalegała znaczna ilość treści pokarmowej, która została usunięta w lecznicy podczas płukania.

– Natychmiast podłączyliśmy kroplówki i podaliśmy leki, żeby zneutralizować truciznę. W ciągu kilku godzin toksyna została usunięta z organizmu, co uratowało zwierzęciu życie. W przypadku zatrucia szybkość reakcji ma kluczowe znaczenie. Przeprowadziliśmy też badanie krwi, które już jednoznacznie potwierdziło zatrucie – relacjonuje Marta Węgrzyn.

Na szczęście, stan orła błyskawicznie się poprawiał. – Zaczął stawać na nogi, następnego dnia już podlatywał, a trzy dni od znalezienia przemieszczał się po wolierze. Okazało się, że to samica, na dodatek zaobrączkowana. Dzięki obrączkom dowiedzieliśmy się, że wykluła się w 2019 roku w województwie łódzkim.

W minioną sobotę orzeł został oznakowany nadajnikiem GPS, dzięki któremu będzie można śledzić jego dalsze losy i wypuszczony na wolność. Jeszcze tego samego dnia pokonał ponad 100 km.

Bielik został znaleziony przy martwym szczenięciu lisa

– Wszystko wskazuje na to, że lis został otruty, a orzeł na nim żerował – mówi Marta Węgrzyn. – To nie pierwszy taki przypadek w tej miejscowości. Z informacji, jakich udzielił nam Komitet Ochrony Orłów wynika, że w 2011 roku w Uszycach zostały znalezione dwa otrute bieliki. Jeden niestety był już martwy. Drugiego udało się odratować w ośrodku w Mikołowie. Dotarły też do mnie informacje o kolejnych przypadkach otrutych zwierzętach w tej okolicy.

Okazało się, że mniej szczęścia, niż bielik miał pies, który spacer po okolicy przypłacił życiem

Podczas spaceru z właścicielem pies (na smyczy) węszył przy lisiej norze i najprawdopodobniej zjadł coś, co wywołało u niego zatrucie. Trutka zadziałała błyskawicznie. Zwierzę dostało konwulsji i silnej biegunki, a z pyska toczyła mu się piana. Właścicielka nie zdążyła nawet dojechać do weterynarza, pies umarł jej na rękach.

Kilka dni wcześniej, również w sąsiedztwie lisich nor, znaleziono martwego kota bez śladów pogryzień. Mieszkańcy informowali też o martwym zającu, kruku i lisie.

– Komuś najwyraźniej przeszkadzają żyjące w tej okolicy lisy – komentuje Marta Węgrzyn. – Zamiast dobrze zabezpieczyć przed drapieżnikami kurnik czy woliery, ktoś woli truć zwierzęta. A przecież trucizna nie działa wybiórczo. Martwego lisa zje bielik i padnie. Kolejny padlinożerca czy drapieżnik, który pożywi się na bieliku, również przypłaci to życiem. To jest niekończąca się historia, trujemy całe środowisko.

Wykładając trutkę uruchamia się reakcję łańcuchową

Stosowanie trutek jest szkodliwe nie tylko dla jednego, konkretnego gatunku, który z jakiegoś powodu człowiek chce się pozbyć. Trutkę może zjeść inne zwierzę (także będące pod ścisłą ochroną lub zagrożone wyginięciem). Może zjeść matka wychowująca potomstwo. Trucizna działa też na padlinożerców, którzy posilają się na otrutym zwierzęciu.

Kilka lat temu w południowej Polsce znaleziono kilkanaście martwych orłów bielików, które najprawdopodobniej padły ofiarą trutki na gryzonie.

– Wystawiając trutkę ludzie nie myślą o tym, że w otoczeniu żyją nasze psy i koty czy inne dzikie zwierzęta, które też są na taką truciznę narażone – wyjaśnia prezeska fundacji „Avi”. – Trując np. myszy, trujemy też zwierzęta, które pomagają nam w likwidacji gryzoni, czyli płomykówki, myszołowy czy kuny.

Właścicielka otrutego psa zgłosiła sprawę na policję. Trucie zwierząt jest czynem zabronionym, podlegającym pod znęcanie się nad zwierzętami, za co sprawcy grozi do trzech lat więzienia. Ponadto orzeł bielik jest objęty ochroną ścisłą. 

Co robić, gdy podejrzewamy zatrucie?

Jeżeli nasze zwierzę domowe zjadło truciznę (objawy to wymioty, ślinotok, osłabienie, biegunka, konwulsje, drżenie mięśni), czas reakcji jest na wagę złota. Zwierzę jak najszybciej trzeba zawieźć do weterynarza. We własnym zakresie niestety nie jesteśmy w stanie pomóc.

Kiedy znajdziemy dzikie zwierzę z objawami zatrucia, również powinniśmy jak najszybciej skontaktować się ze specjalistycznym ośrodkiem. Tam dostaniemy instrukcje co do dalszego postępowania.

Fot. Opolskie Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Avi”

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze