Z dr Wiesławą Błudzin, specjalistą chorób zakaźnych i ordynatorem oddziału zakaźnego Szpitala Wojewódzkiego w Opolu rozmawia Jolanta Jasińska-Mrukot

– Amerykańska firma Pfizer ogłosiła, że ma szczepionkę przeciwko koronawirusowi, do tego pewną w 90 procentach. Ludzie poczuli ulgę, niemal euforię, że to wreszcie.

– Entuzjazm wolałabym zostawić na później, kiedy Pfizer szczepionkę zarejestruje, a normy rejestracji są bardzo ostre. Szczepionka musi być po pierwsze bezpieczna, po drugie skuteczna, po trzecie łatwa w podawaniu, no i powszechna. Na ten moment rejestracji trzeba więc będzie jeszcze zaczekać.

– Zakładając, że szczepionka jest w 90 procentach skuteczna, to jaką drogę musi jeszcze przejść, zanim dotrze do Polski?

Jeśli zostanie zarejestrowana w USA, to potem ma już szansę szybciej przejść procedury w Europie, a tym samym w Polsce. Patrząc na przykład innych leków z mojej dziedziny, to tak właśnie przebiega, jak ze Stanów trafia do Europy, to już szybko dany lek jest w Polsce rejestrowany. Ale czym innym jest rejestracja, a czym innym dostępność danego leku, a szczepionka to lek. Pytanie, czy państwo będzie ją refundowało, czy będzie obowiązkowa, czy nie. Tych zagadnień po drodze jest naprawdę dużo, więc jak widać, nawet jeśli zostanie w USA zarejestrowana, to tak szybko nie będzie u nas dostępna.

– Zakładając, że szczepionka przejdzie wszystkie procedury, to ile byśmy musieli jeszcze na nią czekać?

– Potrzeba jeszcze kilku miesięcy po zarejestrowaniu. W obecnej sytuacji to długo. Zakaźność wirusa jest bardzo duża, więc uchronić się przed nim jest bardzo trudno. Wprowadzane restrykcje przez poszczególne kraje nie są w stanie uchronić ludzi przed zakażeniem. Dlatego nad szczepionką intensywnie pracują też inne ośrodki naukowe na świecie, ale obecnie trudno jeszcze cokolwiek powiedzieć o efektach.

– Jak ta szczepionka będzie działać?

– Szczepionki są profilaktyczne, albo lecznicze. Tutaj mówimy o szczepionce profilaktycznej, czyli trzeba zaszczepić się, żeby nie zachorować. Ale jak długo ona będzie działała, tego jeszcze nikt nie wie. Ma za zadanie spowodować powstanie przeciwciał w organizmie, które, kiedy wejdzie wirus, mają go unieruchomić, żeby się nie namnażał.

– Tę obecną pandemię do której z przeszłości by pani porównała?

– Były przypadki pandemii i endemii, czyli zachorowań występujących na określonym obszarze. Obecną pandemię najbardziej można porównać do hiszpanki, która przeszła przez całą Europę tuż po I wojnie światowej, zbierając wtedy olbrzymie żniwo. Teraz jednak, dzięki temu, że o wiele więcej wiemy, dzięki naukowcom, a także temu, że jesteśmy na innym etapie rozwoju cywilizacyjnego, potrafimy lepiej sobie radzić w podobnych sytuacjach. Trudno więc dokonywać takich prostych  porównań.

 

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.