W najbliższy weekend, po siedmiu miesiącach obowiązywania czasu letniego, w nocy z 30 na 31 października nastąpi jego zmiana na zimowy. Wskazówki zegarów cofniemy z godziny 3.00 na 2.00.  Pośpimy w niedzielę o godzinę dłużej, ale to już chyba jedyna korzyść, bo wiele osób uważa, że ta dwukrotna zmiana czasu w roku to zbędne, nikomu niepotrzebne zamieszanie.

– Prawdopodobnie to już przedostatni raz, bo wiosną ma nastąpić ostatnia zmiana czasu, z zimowego na letni – przypuszcza Marcin Banaszkiewicz, opolski przedsiębiorca. – Jestem przeciwnikiem zmiany czasu, to relikt z przeszłości, który miał przynieść oszczędności, a tak się nie stało.

Mówi, że powoduje to tylko rozstrojenie organizmu, tak, jak przy zmianie pogody, co obserwuje u siebie i swoich pracowników.

– W przeszłości, jako pracownika, zatrudniano mnie w nocy i przy zmianie czasu za jedną godzinę nigdy mi nie płacono – dodaje Marcin Banaszkiewicz.

Na dwukrotną zmianę czasu narzekają nie tylko osoby czynne zawodowo, ale też emeryci.

– Człowiek jest jak ogłupiały po tej zmianie czasu i potrzebuje kilku tygodni, żeby dojść do siebie – mówi pani Maria z Opola. – Pamiętam, że jak wprowadzali zmianę czasu, to mówili o oszczędnościach. Teraz od tylu lat już się mówi, żeby tego zaprzestać, bo żaden pożytek z tego nie płynie, tylko przeszkadza w życiu. No, to po co to jest?

Podobnie uważa Business Centre Club (BCC).

– Coroczna, dwukrotna zmiana czasu jest zbędnym reliktem przeszłości, który jest szkodliwy dla gospodarki – mówi Opowiecie.info Mirosław Kasprzak z Instytutu Interwencji Gospodarczych BCC.

BCC twierdzi, że nie wynikają z tego oszczędności, wprost przeciwnie, tylko większe zużycie energii i niepotrzebne koszty społeczne, związane z gorszym samopoczuciem pracowników, co obniża ich wydajność. U wielu powoduje też dezorientację, przez co ludzie spóźniają się do pracy.

Według ankiety przeprowadzonej przez BCC, ponad 88 proc. przedsiębiorców wskazało, ze zmiana czasu jest nieuzasadniona.

– Zmiana czasu, wbrew obiegowej opinii, nie przynosi firmom żadnych oszczędności w postaci zmniejszenia zużycia energii elektrycznej – podkreśla w rozmowie z Opowiecie.info Mirosław Kasprzak.

Przesuwanie wskazówek dwa razy do roku jest najbardziej uciążliwe m.in. dla branży logistycznej, transportowej, budowlanej, hotelarskiej i motoryzacyjnej. Wszędzie tam, gdzie działalność prowadzona jest całodobowo. Zmiana czasu powoduje również zakłócenia tam, gdzie działalność gospodarcza prowadzona jest na skalę międzynarodową.

– Branża transportowa wykazała m.in., że w wyniku zmiany czasu przedłuża się lub skraca czas załadunku i rozładunku, co powoduje chaos w organizacji pracy – tłumaczy Mirosław Kasprzak. – Powoduje też ona dezorganizację rozkładów jazdy.

Z ankiety BCC wynika to samo, co mówi Marcin Banaszkiewicz, a mianowicie, że przy przechodzeniu z czasu zimowego na letni i odwrotnie jedna ze zmian jest o godzinę krótsza, a druga o godzinę dłuższa. Przedsiębiorcy skupieni w BCC podkreślają, że to wiąże się z trudnością wyliczania pracownikom wynagrodzenia.

Niestety, przesuwać wskazówki dwa razy w roku będziemy przynajmniej jeszcze przez pięć lat, bo wcześniejsze rozmowy na forum unijnym temat odejścia od zmian czasu zostały przerwane przez pandemię. Komisja Europejska zaleca państwom członkowskim stosowanie obecnych regulacji jeszcze do 2026 roku.

– Przez kolejnych pięć lat, o ile Komisja Europejska nie powróci do prac nad odejściem od zmian czasu, będzie obowiązywał czas letni i zimowy – potwierdza oświadczenie polskiego Ministerstwa Rozwoju i Technologii (za Prawo.pl).

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.