We wtorek gościliśmy w naszej redakcji Piotra Cyngla, muzyka i podróżnika, miłośnika afrykańskiej kultury, który wraz z kolegą Tomaszem Drożdżem z Oławy dokonali niemałego wyczynu, na Rometach pokonali trasę Brzeg-Dakar.
Po ponad dwumiesięcznej podróży 2 Rometami ADV, o pojemności 150 cm3 przez piaski Sahary powrócili do domu. Wczoraj w naszej redakcji spotkaliśmy się z jednym z nich Piotrem Szprynglem, który opowiedział nam nieco o swej ponad dwumiesięcznej przygodzie.
Na czym polegała ta podróż, bo nie była to typowa podróż autobusem czy samolotem? Jechaliście sami i to nie samochodem?
– Tak, jechaliśmy sami na dwóch niewielkich motorach marki Romet ADV, o pojemności 150 cm3 i zaledwie 10 KM. Myślę, że właśnie podróż na dwóch tak niewielkim motorkach jest największym wyczynem. Motory się spisały dobrze i bez jakiś większych problemów pokonaliśmy nimi blisko 14 tys. km.
Gdzie zaopatrywaliście się w paliwo? Czy na Saharze są stacje benzynowe?
– Są stacje benzynowe, z paliwem nie było żadnego problemy. Co ciekawe w Saharze Zachodniej jest taniej niż w Polsce, bo paliwo jest poniżej 2 złotych za litr, ogólnie na Saharze stacje paliw możemy spotkać co 200-300 km.
Dokąd dojechaliście, jaki był cel podróży?
– Dojechaliśmy do Gambii, niestety w tej chwili trwa tam konflikt po między Gambią a Senegalem i cała granica była zamknięta dla pojazdów mechanicznych. Więc motocykle zostawiliśmy na granicy i w głąb kraju pojechaliśmy autobusem. Plan mieliśmy taki, aby całą Gambię pokonać motorami jednak się nie udało.
Jak przyjęli was miejscowi?
– Ludzie są bardzo przyjaźni, otwarci. To, co najbardziej można zapamiętać o nich to słowo no problem, gdzie się nie zapytaliśmy o pomoc, nocleg czy inne rzeczy słyszeliśmy zawsze no problem. Są bardzo gościnni i ufni.
Czy przeżyliście jakieś przygody podczas wyprawy?
– Przygód było wiele, do tej pory przypominam sobie część z nich i się śmieję. Taka ciekawostką było, że kiedy zapakowaliśmy motocykle na łodzie i płynęliśmy parę kilometrów kanalikami po Senegalu. Dotarliśmy na taką wysepkę przed samą Gambią, wyciągnęliśmy motory, łódź odpłynęła a my udaliśmy się w głąb wyspy i okazało się, że nasze motory były jedynymi pojazdami mechanicznymi na tej wyspie. Cała wioska wybiegła nas przywitać.
Inną zabawną sytuacją było, gdy po przekroczeniu granicy z Mauretanią wciągnęło nam kartę do bankomatu i przez całą Saharę jechaliśmy bez pieniędzy. Co ciekawe na stacji pali, gdy opowiedzieliśmy, iż straciliśmy kartę i nie mamy pieniędzy na zatankowanie motorów usłyszeliśmy ponownie „no problem” i zatankowano nam motory do pełna.
Jaki były koszty tej ponad dwumiesięcznej wyprawy?
– Zakup motoru, podróż, wizy, czasem korzystaliśmy z hotelików, ponieważ w Maroko padało, kilka części zamiennych, bo zmienialiśmy łańcuchy w motorach oraz jedzenie to około 12 tys. zł na osobę.
Czy snujecie już plany na kolejną podróż?
– Cały czas są pomysły, teraz chciałbym wyjechać do Władywostoku na motorze i jeszcze raz powtórzyć podróż do Afryki, ale na dłużej niż dwa miesiące. Na razie jednak po powrocie jest dużo spraw do załatwienia i kilka projektów do zrealizowania, ale gdy już to będę miał za sobą to kto wie, gdzie mnie znów poniesie.
Dziękujemy za rozmowę.