Z wolontariuszkami TOZ spotykam się w biurze w drugiej godzinie pracy. Trwa ruch. Co chwilę ktoś wchodzi i wychodzi – karmiciele oraz darczyńcy. Wolontariuszki przerzucają potężne worki z karmą.

Część dało miasto, ale to są promile potrzeb. Cały czas zbieramy karmę, żeby dać karmicielom na resztę sezonu. Zima dopiero się zaczęła.

Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami jest organizacją pozarządową, co oznacza, że nie jest finansowane z budżetu miasta. Utrzymuje się przede wszystkim ze ze zbiórek, darowizn, odpisów 1,5% podatku i ewentualnych dotacji udzielanych przez miasto. Dlatego wsparcie ludzi jest najistotniejsze i bez niego TOZ byłby bez szans – a wraz z nim setki zwierząt, którym zapewnia regularną pomoc.

Kotów, które żyją na wolności, według prawa nie zabiera się do domu. Żyją sobie w swoim środowisku – mówi Dagmara Wojtas, wiceprezeska opolskiego oddziału TOZ. – Są jak gołębie. Nie przenosi się ich, ale należy je wspomóc, dokarmiając. To szczególnie ważne zimą.

TOZ ma pod swoją opieką 370 takich wolno żyjących kotów. To oficjalna liczba, obejmuje te zwierzęta, które zostały przez swoich karmicieli policzone i zgłoszone organizacji, dla których karmę zapewnia właśnie TOZ.

Karmy otrzymanej od miasta wychodzi 2kg na jednego kota, na cały zimowy sezon. To zdecydowanie za mało. Przeważnie karmieniem kotów zajmują się osoby starsze, emeryci. Trzeba ich wspomóc.

Karma potrzebna jest zawsze. Wyjeżdżając na interwencję wolontariusze obligatoryjnie zabierają ją ze sobą. Bo takie wizyty niekoniecznie kończą się odebraniem zwierzęcia.

Programem flagowym TOZ jest pomoc. Nie chodzi przecież o to, żeby z powodu biedy odebrać komuś zwierzę, które kocha swoich opiekunów. Naszym zadaniem jest udzielić tym ludziom pomocy.

Obecnie TOZ ma pod swoją opieką kilkadziesiąt adresów, które wspiera w żywieniu zwierząt.
Dodatkowo – pomimo, że teoretycznie organizacja powinna wspierać dokarmianie zwierzęta tylko z terenu Opola – do oddziału zgłaszają się również karmiciele z innych miejscowości z prośbą o pomoc.

Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt organy administracji publicznej zobowiązane są do działania na rzecz ochrony zwierząt, w porozumieniu z odpowiednimi instytucjami i organizacjami. Każda gmina ma obowiązek posiadać własny program opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobiegania bezdomności zwierząt. Niestety jak wynika z rozmów z wolontariuszkami gminy nie zawsze i nie w pełni wywiązują się z ciążących na nich obowiązkach.

Gdzie w takim razie mieszkaniec danej gminy może uzyskać pomoc gdy napotyka zwierzę w potrzebie?

Gdzie powinien uzyskać pomoc – poprawiają mnie wolontariuszki. – Bo „może” a „powinie” to są dwie różne sprawy. Jeżeli ktoś widzi na przykład wolno żyjącego kota, chorego i głodnego, to powinien – w teorii – zgłosić się do gminy i tam uzyskać pomoc, właśnie w ramach wspomnianego wcześniej programu – tłumaczy Katarzyna Juwa, prezeska opolskiego oddziału TOZ. – Ale to tylko teoria. W praktyce bardzo wiele takich zgłoszeń trafia do nas.

Ale zgłaszają się do TOZu automatycznie, bo nie wiedzą, że powinni zwrócić się do gminy? – dopytuję.

Nie, dzwonią, bo gmina odsyła do nas. Tak samo gdy sprawa dotyczy bezpańskich psów. Gmina ma podpisaną umowę z hyclem, ale musiałaby zapłacić – najpierw za odłowienie psa, a następnie za umieszczenie go w schronisku. A to są niemałe kwoty, sięgające nawet 3000 złotych. I żeby nie ponosić tych kosztów – kierują ludzi do nas, żebyśmy tego psa odłowili i zabrali do siebie. A nas jest zaledwie kilka osób, ponadto jesteśmy wolontariuszami, mamy inne prace. Inna sprawa, że często pracownicy gminy nie są odpowiednio wyedukowani, nie znają ustawy o ochronie zwierząt i od razu odsyłają do nas – dodaje Beata Gabriel, która w opolskim TOZie pełni funkcję skarbniczki.

Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami jest organizacją uprawnioną do opiniowania gminnych programów ochrony zwierząt. Jak mówią moje rozmówczynie – zawsze kładą nacisk, aby na stronie internetowej gminy umieszczony był numer telefonu, pod którym należy zgłaszać wypadki czy interwencje.

Sprawdzam. W powiecie opolskim rzeczywiście te dane są, w większości z nich również z dodatkowym numerem, który funkcjonuje po godzinach pracy urzędu. Są również dane weterynarzy i osób zajmujących się odławianiem bezdomnych psów, z którymi poszczególne gminy mają podpisane umowy. Jednak należy pamiętać, że zgłoszenie do weterynarza czy hycla musi być zatwierdzone przez gminę – dlatego te numery telefonów do odpowiednich urzędników są tak ważne.

Przy okazji zaglądam do programów dożywiania bezdomnych zwierząt, ile pieniędzy gminy przeznaczają na karmę. Nie wszystkie wyszczególniają tę pozycję, jednak w większości jest to między 450 a 1000 złotych rocznie (choć w przypadku Prószkowa i Ozimka kwota ta wynosiła odpowiednio 2 i 3 tysiące złotych). Przyjmując, że przeciętny dorosły zdrowy kot zjada miesięcznie około 2 kg suchej karmy środki te są raczej niewystarczające. Nic więc dziwnego, że karmiciele z ościennych gmin zwracają się o pomoc do opolskiego TOZu. A jak wspomniały na początku naszej rozmowy wolontariuszki – karmy z miasta nie starcza nawet na Opole. Dlatego tak ważna jest pomoc darczyńców.

Czy ludzie chcą pomagać?

Absolutnie! Mamy wsparcie od mieszkańców i jesteśmy za nie ogromnie wdzięczni. Okres świąteczny jest zawsze momentem wzmożonej pomocy. Ludzie się mobilizują, organizują zbiórki, przynoszą karmę. Ten zapas starcza nam na najbliższe miesiące.  Nawet jak wrzucamy posty z prośbą o konkretną rzecz dla konkretnego podopiecznego to zawsze jest odzew, zawsze możemy liczyć na ludzi, którzy nas wspierają.

Poza karmą, która jest zawsze potrzebna i której nigdy nie jest za dużo, TOZ przyjmuje m.in. preparaty przeciwko kleszczom i pchłom oraz odrobaczające, gryzaki, smycze, legowiska, koce, ręczniki i maty grzewcze.
Jednak najpilniejszą potrzebą są domu tymczasowe. Organizacja nie posiada swojego schroniska, a uratowanym zwierzętom do czasu adopcji trzeba zapewnić zakwaterowanie.

Działamy na terenie całego województwa opolskiego – tłumaczy Katarzyna Juwa. – Gminy wychodzą z założenia, że skoro to my odławiamy psa, to jego dalszy los to nasz problem. Niektóre gminy pokrywają koszty leczenia, sterylizacji, odrobaczania, ale już psi hotel spada na nas. A są to duże koszty, od 600 do nawet 900 zł za miesiąc za jednego psa.

Obecnie TOZ opłaca psie hotele dla co najmniej 10 psów, z czego pięć to psy nieadopcyjne ze względu na stan zdrowia czy wskutek traumy po zaznanych krzywdach.

Wiemy, że te psy zostaną z nami do końca życia. Co miesiąc musimy zebrać pieniądze na ich utrzymanie. Obecnie mamy zgłoszonych ok. 40 interwencji, ale nie możemy na nie pojechać. Są miejsca, w których już byliśmy, daliśmy zalecenia i pomoc, ale nie przynosi to efektu i wiemy, że konsekwencją będzie odbiór psa. Jednak nie mamy dla nich miejsca, a nie jesteśmy w stanie opłacić kolejnego miejsca w hotelu. Doszliśmy do takiego punktu, że dopiero gdy któryś z naszych obecnych podopiecznych zostanie adoptowany będziemy mogli na jego miejsce wziąć kolejnego psa. Dlatego zbawieniem są dla nas domy tymczasowe.

Domem tymczasowym może zostać każdy, kto gotów jest zaopiekować się zwierzęciem do czasu adopcji i przejdzie pozytywnie rozmowę z wolontariuszami TOZu. Sprawdzane są nie tylko warunki mieszkalne (kojce i budy nie są akceptowane), ale też stosunek do zwierząt oraz doświadczenie. TOZ gwarantuje pokrycie kosztów opieki nad zwierzęciem oraz wsparcie wolontariuszy i współpracującej z organizacją psiej behawiorystki.
Bywa, że taki dom zamienia się w stały dom. Wolontariuszki z uśmiechem mówią: no tak, i wtedy tracimy dom tymczasowy. Ludzie przywiązują się.

Zresztą my same – mówi Katarzyna Juwa, wskazując na siebie i koleżanki: – tymczas, tymczas, tymczas. I tu też śpi tymczas – dodaje, przenosząc wzrok na podłogę; dopiero wtedy dostrzegam, że podczas całej mojej wizyty w TOZie na legowisku przy nogach Dagmary Wojtas śpi pies, ocaleniec z pożaru.

Łącznie rozmawiające ze mną wolontariuszki mają pod swoją osobistą opieką sześć psów, siedem kotów i dwie koszatniczki.

Adopcja lub zapewnienie czasowej opieki to najważniejsza i najbardziej potrzebna pomoc. Ale wesprzeć działalność Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami można również finansowo (darowizną lub 1,5% podatku), przekazując na rzecz podopiecznych karmę oraz potrzebne rzeczy, ale także pomagając na przykład w dostarczaniu karmy osobom potrzebującym.

Jak okazuje się pod sam koniec naszego spotkania – organizacja jest w trakcie wymiany auta.

Nasz obecny samochód jest już wyeksploatowany, ciągle się psuje. Koszty naprawy zaczęły nas przerastać i przestało to już mieć sens. Musimy więc kupić nowy, który pomieści i klatki do przewozu zwierząt i zapasy karmy – mówi Katarzyna Juwa. – Bo na przykład niedawno jeden z producentów karmy miał akcję wspierającą, zgłosiłyśmy 40 ubogich rodzin i każda z nich dostała w ramach programu zapas karmy na rok. I super, tylko że musimy im to dostarczyć – dodaje, przeglądając ogłoszenia samochodów na sprzedaż.

Więcej informacji na temat tego jak pomagać zwierzętom w potrzebie można uzyskać w biurze opolskiego oddziału TOZu przy ul. Walecki 4a w czwartki, w godz. 16:00-18:00 pod telefonem: 515 346 272 oraz mailowo: opole@toz.pl

 

 

 

 

 

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze