Bezsilni, ale nie bezradni…Około pięćdziesięciu osób zebrało się znów w piątkowy wieczór przed siedzibą Sądu Okręgowego w Opolu na Placu Daszyńskiego. Nie było przemówień. Nie było okrzyków. Protestujący stali ze świecami w rękach, cicho rozmawiając.

 

Nie wierzą w veto prezydenta po oświadczeniu Krzysztofa Łapińskiego we wspólnej audycji rozgłośni katolickich: – W tej chwili mamy sytuację, w której wszystkie najważniejsze postulaty prezydenta ws. SN i KRS zostały w ustawach, a poprawki, które się pojawiły, nie wypaczają intencji i woli prezydenta.

A jednak przyszli, uznając swą bezsilność.

Bezsilni, ale nie bezradni…„Paradoksalnie, przyznanie się, że w pewnych sferach życia nie radzimy sobie tak, jak nam się wydawało, może otworzyć nam drzwi do prawdziwej siły. Uznanie bezsilności nie musi oznaczać braku działania z naszej strony. Nie ma nic złego w byciu bezsilnym. Najgorsze Bezsilni, ale nie bezradni…jest zaprzeczanie prawdzie i udawanie, że kontrolujemy nasze zachowania, które już dawno wymknęły się spod naszej kontroli. To nieuczciwość w stosunku do samego siebie prowadzi do destrukcji. Przyznanie się, jaki rzeczywiście jest nasz stan może być pierwszym krokiem do uwolnienia się. Chodzi o to, aby przestać wreszcie naruszać własne granice i zaakceptować słabą część nas samych.

Bezsilni, ale nie bezradni…Nie lubimy czuć się bezsilni. Wolimy mieć wpływ, zostawiać ślad. Cierpimy, gdy życie nie toczy się zgodnie z naszym scenariuszem. Nasze oczekiwania zamykają nas w klatce i przez to nie widzimy otaczającego świata – widzimy świat za kratami naszych przywiązań: do ludzi, rzeczy, zachowań, jedzenia, do używek czy do sposobów myślenia. Odpuszczenie oznaczać będzie, że nie jesteśmy w stanie do końca siebie kontrolować w tych sferach. Przestajemy się oszukiwać i odgrywać rolę wszechmocnego Boga. Jesteśmy tylko ludźmi. Potrzebujemy pomocy z zewnątrz – jakiejś ingerencji, Wyższej Siły.

Bezsilni, ale nie bezradni…Kiedy tak podejdziemy do sprawy, okazuję się, że dostajemy nową energię do życia. Przestajemy opierać się tylko na sobie, bo widzimy własną niedoskonałość i jesteśmy zmęczeni byciem samotną wyspą. Uznanie bezsilności nie oznacza trwania w bezradności. Teraz przychodzi czas, aby równocześnie zacząć działać tam, gdzie rzeczywiście możemy zrobić coś dobrego. Uczymy się odróżniać działanie, którym próbowaliśmy kontrolować nasze chore zachowania od działania, które jest dla nas zdrowe i buduje nas na nowo”.Bezsilni, ale nie bezradni…

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.