Na zdjęciu 12-letni Sieriożka nadal się uśmiecha, obok niego Dorota Koncewicz, empatyczna pani burmistrz Niemodlina. Chłopiec w ręce trzyma prezent, został obdarowany w dniu urodzin, tak, jak inne dzieci uciekające z pożogi wojennej.

Dadzą radę z ludzką i boską pomocą, bo ta rządowa nie działa. Co dalej z uchodźcami: opinia eksperta

fot. Dorota Koncewicz

– Obdarowujemy dzieci, które mieszkają w budynkach publicznych w naszej gminie, żeby umilić im jakoś ten pobyt – tłumaczy Dorota Koncewicz, burmistrz Niemodlina. – Prezenty pochodzą ze zbiórek, różnych darów, składają się także nasi pracownicy – dodaje pośpiesznie pani burmistrz, jakby uprzedzając, że to nie z kasy publicznej.

A ostatnio podobnych uwag nie brakuje: „niby dlaczego tak się je obdarowuje?”. I jak wytłumaczyć, że to pierwszy uśmiech Sieriożki, od dłuższego już czasu, w odpowiedzi na prezent? Wcześniej chłopiec często się uśmiechał, taki piłkarz wesołek. Ale kiedy mama pojechała do Charkowa, żeby zobaczyć, co z ich domem, chłopiec zaczął zapadać się w sobie.

– Pytam, Sieriożka, co ty taki smutny, to mi mówi, że chciałby do domu – mówi pani burmistrz. – Kiedy ich domu już nie ma…

Zrozpaczona kobieta dzwoniła do Doroty Koncewicz już z Charkowa, że tam już niczego nie ma, że wszystko zrównano z ziemią. Co czuje dziecko pozbawione domu?

Dadzą radę z ludzką i boską pomocą, bo ta rządowa nie działa. Co dalej z uchodźcami: opinia eksperta

fot. Dorota Koncewicz

Mama Sieriożki już w Niemodlinie pracuje, jakoś układa to prowizoryczne życie. Ale świadomość, że nie ma gdzie z czwórką dzieci wracać, mocno ją przybija. To takie sytuacje wpędzają w depresję niejedną Ukrainkę. A rząd założył, że od lipca przestanie wypłacać za dobę pobytu 40 złotych „na głowę”, bo uchodźcy mają się usamodzielniać.

Trochę jak żart w tym kontekście można traktować to, że od lipca rząd nie będzie już płacił osobom prywatnym i samorządom, które zaopiekowały się Ukraińcami, ale za poprzednie miesiące te rządowe pieniądze do Niemodlina jeszcze nie dotarły.

– Złożyliśmy faktury i czekamy na rozliczenie pierwszej transzy, tych 40 złotych na głowę – mówi burmistrz Koncewicz. – Rząd przyjął strategię, że po 120 dniach mają się usamodzielnić. To pytam, w jaki sposób mają się usamodzielnić? Większość z tych, którzy zamieszkali w gminie Niemodlin, podjęła pracę. U mnie ci, którzy mogą, to pracują, ale z czego mają sobie opłacić wynajęcie mieszkania?. Nie widzę takiej możliwości przy tych ich zarobkach.

Ci, którzy mogli, już z Niemodlina wyjechali, porozjeżdżali w różne strony. Początkowo było 180 dzieci w szkole i przedszkolu, teraz pozostało 54 dzieci.

– Mam takich niezwykłych pracowników, empatycznych i oddanych ludziom – podkreśla burmistrz Koncewicz. – Do końca maja wolontariacko wydawali potrzebującym Ukraińcom dary, pochodzące ze zbiórki, pełniąc dyżury po dwie godziny w ciągu dnia w magazynie.

Teraz dary z magazynu wydaje jedna z pracownic szkoły, otwiera już tylko na godzinę, bo zapotrzebowanie się zmniejszyło.

– Mamy magazyn z ubraniami, butami, chemią i żywnością, mogą się w nim zaopatrywać uchodźcy z całej gminy – podkreśla pani burmistrz. – Dary pochodzą przede wszystkim z zagranicy.

W ubiegłym tygodniu do Niemodlina przyjechał z wizytą Rainer graf Praschma, potomek Prażmów, czyli dawnych właścicieli zamku książęcego w Niemodlinie. Nie przyjechał z pustymi rękoma, przywiózł pomoc dla uchodźców z Ukrainy.

– Mamy przyjaciół w Badenii-Wirtembergii, nad jeziorem Bodeńskim, z tamtej strony napłynęło do nas 120 ton pomocy humanitarnej – podkreśla pani burmistrz.

Teraz gmina Niemodlin podpisze porozumienie z marszałkiem województwa, otrzyma 30 tysięcy złotych. A pieniądze się przydadzą, bo szykują się opłaty za wodę, gaz i prąd w budynku szkoły, gdzie zamieszkali uchodźcy.

– A nasza Danusia i Ania organizowały zbiórki dla Doliny, miasta partnerskiego Niemodlina na Ukrainie – dodaje burmistrz Koncewicz. – Jakoś idziemy do przodu i wierzymy, że to się jakoś poskłada, bo z pomocą boską i ludzką dotychczas dawaliśmy radę.

Dadzą radę z ludzką i boską pomocą, bo ta rządowa nie działa. Co dalej z uchodźcami: opinia ekspertaOpinia   Dr Sabina Kubiciel-Lodzińska z Wydziału Ekonomii i Zarządzania Politechniki Opolskiej:

Do dopłacania do pobytu uchodźców warto byłoby podejść indywidualnie. Jest grupa osób, które tego wsparcia nie potrzebują, bo mają swoje pieniądze lub pracują i się usamodzielniły. Z danych Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej wynika, że pracę w Polsce podjęło już 260 tys. uchodźców. Statystyki nie podają jednak, za jakie wynagrodzenia i na jakich zasadach są zatrudniani. Moim zdaniem, dla niektórych osób cztery miesiące na załatwienie wszystkich formalności, odnalezienie się w nowym środowisku, naukę języka polskiego, znalezienie takiej pracy, by starczyło na utrzymanie rodziny złożonej głównie z kobiet i dzieci, to może być za mało. Poza tym nie wszystkie kobiety ze względu na konieczność opieki nad dziećmi mogą iść do pracy. Warto jednak zauważyć, że przepisy przewidują utrzymanie świadczeń dla pewnych grup uchodźców z Ukrainy, m.in. osób niepełnosprawnych, kobiet w ciąży lub wychowujących dzieci do 12 miesiąca życia, a także opiekujących się trojgiem lub więcej dzieci, i osób starszych.

Na pewno ogromnym problemem może okazać się wkrótce brak mieszkań dla osób, które nadal mieszkają u polskich rodzin, ale ze względu na koniec finansowania będą musiały szukać czegoś własnego.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.