Kawalkada harleyowców, wjeżdżających z rykiem motorów na plac Wolności, była widowiskową atrakcją niedzielnego, 27. Festynu Fundacji Dom Rodzinnej Rehabilitacji Dzieci z Porażeniem Mózgowym w Opolu.

Harleyowcom zawsze po drodze z Fundacją Dom. Galeria zdjęćFestyn zorganizowano pod hasłem „Mądre Pomaganie”. Sama impreza już na stałe wpisała się do kalendarzu miasta, o czym mówili nie tylko podopieczni Fundacji, ich bliscy i przyjaciele, ale wielu Opolan, którzy pojawiają się corocznie, żeby wesprzeć podopiecznych Fundacji Dom.

Stowarzyszenie Klub Motocyklowy z Wrocławia i Przyjaciele uczestniczą od pierwszego festynu fundacji. Harleyowcy mają wielkie serca, bo oprócz atrakcji, jaką corocznie są ich maszyny, to przekazują dar, w tym roku 1,5 tony arbuzów, które Fundacja będzie mogła sprzedać.

– Pamiętam, jak na pierwszy festyn wjechałem z prezesem Kazimierzem Jednorogiem – wspomina pan Marek z Wrocławia, z klubu harleyowców.

Dla pana Darka z Opola to już trzeci festyn, przyjeżdża na Harleyu Davidsonie, a pomaganie, to jego główne zajęcie w wolnym czasie. Po chwili, jak tylko ostygł jego motocykl, podopieczni Fundacji w kasku na głowach mogli na motocyklu usiąść i zrobić sobie zdjęcia.

Pierwsze festyny są zasługą Teresy i Kazimierza Jednorogów, założycieli Fundacji. Oczywiście, byli też na tegorocznym festynie.

Harleyowcom zawsze po drodze z Fundacją Dom. Galeria zdjęć– Przyjemnie popatrzeć, ale już jako założyciele, jak Fundacja się rozwija i idzie do przodu, realizując różne projekty – podkreśla w rozmowie z Opowiecie.info Teresa Jednoróg. – To, co rozpoczęliśmy, trwa nadal, a my jesteśmy świadkami tego.

Klub Terapii Zajęciowej z Opola, pod okiem Michaeli Zaremby, żeby zaprezentować się na scenie podczas festynu, przygotowywał się ponad miesiąc.

– Mamy układ choreograficzny, będzie pokazana relacja „kobiety kontra mężczyźni” – mówi Michaela Zaręba.

Uczestnicy terapii zajęciowej zaprezentowali również tańce, m.in. Poloneza. Na widowni oklaskiwali ich rodzice, przyjaciele i oraz wielu Opolan odwiedzających festyn.

Harleyowcom zawsze po drodze z Fundacją Dom. Galeria zdjęć– Nasze dzieci też chcą się zaprezentować, bardzo przeżywają swoje występy, to dla nich wielki dzień – powiedziała Opowiecie. info matka jednego z podopiecznych Fundacji. Nie tylko dla nich – na to wydarzenie przyjechali ich bliscy z innych miast.

Uczestniczka festynu, matka 36-letniego syna mówi, że bez Fundacji nie dałaby sobie rady.

– Gdyby nie te zajęcia, syn miałby depresje, byłoby patrzenie w sufit – tłumaczy kobieta. – W tej fundacji są ludzie z powołania, z sercem podchodzą do podopiecznych.

O tym, ze terapeuci są fantastyczni, mówią też inni rodzice, m.in. mama kilkuletniej Amelii.

– Ona nie chce stamtąd wychodzić, do tego wszyscy są tacy profesjonalni i mają do tej pracy powołanie – podkreśla mama Amelki.

Harleyowcom zawsze po drodze z Fundacją Dom. Galeria zdjęćPodczas festynu terapeuci w niebieskich t-shirtach czuwali nad swoimi podopiecznymi. W niebieskim fundacyjnym t-shircie była też Teresa Jednoróg. Bardzo ucieszyła się, kiedy zobaczyła panią Urszulę, której syn był pierwszym podopiecznym Fundacji. Na to święto pani Urszula przyjechała spod Nysy, gdzie przeniosła się na wieś ze względu na syna.

– Bardzo mi pomogli a mój Darek był pierwszym uczestnikiem Fundacji – podkreśla pani Urszula.

Harleyowcom zawsze po drodze z Fundacją Dom. Galeria zdjęćTo dzięki Teresie i Kazimierzowi Jednorogom przed wielu laty w Opolu rodzice z niepełnosprawnymi dziećmi zaczęli wychodzić na ulicę. A to były lata PRL-u, kiedy niepełnosprawność w rodzinie była wyłączną sprawą rodziców. Dzisiaj jest inaczej, a dzięki takim imprezom wszyscy Opolanie mogą wesprzeć niepełnosprawne dzieci, podopiecznych Fundacji.

Corocznie na festyn przychodzi pani Grażyna, znana licealnej młodzieży romanistka.  – Nie wyobrażam sobie, żeby nie przyjść i nie pomóc – podkreśla pani Grażyna.

-Coraz więcej Opolan w naszym festynie uczestniczy i to właśnie nam chodzi – mówi Małgorzata Jagieluk, prezes Fundacji Dom.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.