Henryk Wróbel jest wójtem gminy Dobrzeń Wielki od ośmiu lat. Po dwóch kadencjach przestanie pełnić swoją funkcję. W drugiej turze wyborów uzyskał 948 głosów, przegrywając z Piotrem Szlapą (2039 głosów).

W Opowiecie.info pierwsza powyborcza rozmowa o minionej kadencji, przyczynach porażki i planach na przyszłość.

Henryk Wróbel: „Praca wójta to ogrom odpowiedzialności. Czuję ulgę”

Opowiecie.info: Ciężko będzie się Panu rozstać z Urzędem Gminy? Jakie emocje Panu towarzyszą?

Henryk Wróbel: Może trochę. Zawsze jednak miałem takie podejście, że wprawdzie ludzie mnie wybrali, ale to się może zmienić. Ostatecznie czuję jednak ulgę. Praca wójta to ogrom obowiązków i odpowiedzialności. Teraz ktoś inny będzie musiał się o to martwić – o wiele, wiele rzeczy.

Czy myślał Pan już nad przyczynami przegranej? Co nie wyszło, że nie wybrano Pana na trzecią kadencję?

Po pierwsze, na pewno przyczynił się do tego proces zmiany granic. Kiedy spojrzymy wokół, to poza wójtem Komprachcic, wszyscy dotknięci nią wójtowie i pani burmistrz stracili swoje stanowiska. W Dobrzeniu to ja byłem tym wójtem, który obcinał nauczycielom dodatki, zabierał dotacje itd. Ludzie na pewno to pamiętają, więc w jakimś zakresie przyczyniło się do przegranej. Po drugie, z powodu niewiedzy zrobiono dużo szumu wokół spółki Prowod i przeniesienia majątku z odebranej części gminy. Zrobiono ze mnie prawie przestępcę, choć jest tak, że gmina zyskuje i będzie zyskiwać na tym pieniądze – dlatego to zrobiłem. Nie wszystko da się w prostych słowach wytłumaczyć, bo to były skomplikowane operacje pod względem formalnym i podatkowym. Ale konkretne efekty finansowe już są i będą. Gmina na tym zyskała, lecz przedstawiono to zupełnie inaczej. Trudno. Liczyłem się z tym, że mogą być takie reminiscencje.

Czy wskazałby Pan jeszcze jakieś przyczyny?

Trzeci powód to pewnie ceny ścieków. Dwa lata temu, kiedy podejmowaliśmy decyzję o szybkiej budowie oczyszczalni zdawałem sobie sprawę, że cena pójdzie w górę. Choć, powiem szczerze, i tak jest niższa od tej, którą sam sobie wtedy policzyłem: liczyłem ok. 15 zł, a jest dziś 12 zł. To ze względu na to, że inwestycja była tańsza, bo szybko ogłosiliśmy przetarg i było wtedy wiele firm, zyskaliśmy na tym naprawdę dużo. Ale wzrost cen na pewno przełożył się na wynik. Byłem świadomy, że to potencjalny gwóźdź do mojej trumny, jednak trudno mi było zadziałać inaczej: gdybym opóźniał proces przetargowy i budowę, to trzeba by zapłacić więcej. Dzisiaj przetargi na modernizację oczyszczalni ścieków są o 40–50% droższe od kosztorysu, a myśmy wybudowali oczyszczalnię za 85% samego kosztorysu. Gmina zapłaciłaby o 10 mln zł więcej i musiałaby to spłacić w pożyczce – wszystko jedno, czy przez dopłatę do Prowodu, czy z własnej kieszeni. Pomyślałem sobie wtedy: trudno, zobaczymy, ludzie zrozumieją lub nie.

Mówi Pan o wydarzeniach w trakcie kadencji w taki sposób, jakby miał Pan już wtedy świadomość, że nieuchronnie prowadzą one do Pana porażki.

Miałem świadomość, że te sprawy mogą mi się bardzo brzydko „odbić”. Gdybym przykładowo opóźnił ten przetarg, to wprawdzie gmina musiałaby dopłacić 10 mln zł, ale ja nie miałbym wyższych cen, bo byłyby jeszcze te ze starej oczyszczalni. Moim zdaniem jednak tak nie można było zrobić. Koszty byłyby większe tylko po to, bym dla własnego interesu wyborczego nie musiał pokazać czegoś, co i tak jest nieuchronne. Zdecydowałem się, że to pokażę i że to zrobię. To też musiało się mocno przyczynić do przegranej, ale nie żałuję tej decyzji, bo dzięki temu oczyszczalnia jest dużo tańsza. Zamiast spłacać rocznie prawie milion złotych pożyczki, Prowod będzie spłacał 400 tys. Dla gminy w nowej sytuacji finansowej to znacząca różnica. Przeniesienie majątku też kosztowało ok. 200 tys. zł, ale sam zwrot VAT-u z tego tytułu w tym roku wyniósł ponad 600 tys., więc zarobiłem na tym 400 tys. dla gminy. Część mieszkańców Opola płaci dziś za wodę, ścieki i amortyzację Prowodowi – z tytułu amortyzacji w Prowodzie jest już ponad pół miliona złotych. To pieniądze, które można wyjąć ze spółki i wpłacić do budżetu.

Dlaczego w takim razie nie pojawiały się te kwestie na spotkaniach z mieszkańcami?

Nie było na to czasu, poza tym, jak już powiedziałem, to były skomplikowane operacje i trudno wytłumaczyć ich sens w kilku zdaniach. Ale czasem trzeba podejmować pewne decyzje, iść do przodu i patrzeć na interes gminy, a nie pogrążać się w niekończących się wyjaśnieniach.

Czyli nie ma Pan poczucia, że te sprawy zostały załatwione źle?

Nie. Dzisiaj prezydent Opola miałby argument, by gminie odebrać ten majątek – uzyskał najlepszy wynik wśród miast wojewódzkich, a także wśród mieszkańców przyłączonych miejscowości (czym osobiście jestem porażony). Można by więc wysuwać argument, że skoro mieszkańcy chcą zostać w Opolu, to ten majątek im się należy. A z Prowodu majątku już zabrać nie można.

Wśród wielu przeciwników zmiany granic pojawiał się argument, że za mało się Pan zaangażował w walkę o anektowane miejscowości. Jak się Pan do tego odniesie? Czy to również mogło mieć wpływ na wynik?

Każda ocena jest subiektywna – jeżeli są osoby, które sądzą, że zrobiłem za mało… Nie jestem w stanie udowodnić, że nie mogłem zrobić więcej. W mojej ocenie jest to dla mnie krzywdzące, ale tak to jest na tym stanowisku – również na takie rzeczy trzeba być gotowym.

Wiele osób wyrażało opinie, że w gminie rządzą układy, że koledzy załatwiają sobie drogi itd. Czy takie sprawy też mogły się przyczynić do Pana przegranej?

Takie opinie były zawsze. We wszystkich gminach są „układy”. To jest coś, co od dwóch lat mocno nam płynie z mediów, więc ludzie to kupują. Co do „kolegów, którzy załatwiają sobie drogi”… Mamy jeszcze mnóstwo dróg do zrobienia. Zrobiliśmy też ileś dróg, przy których żadnych kolegów ani ja, ani nikt inny z urzędu nie ma. Zabolało mnie kiedyś, gdy zrobiłem kawałek asfaltu przy drodze, przy której mieszka osoba zatrudniona w urzędzie. Ona nigdy o to nie wnioskowała. Zawsze mi powtarzała: „wiem, panie wójcie, że jak zrobimy ten asfalt, to powiedzą, że to układ po znajomości”. A ja zrobiłem ten asfalt, bo przy tej ulicy mieszkała osoba poruszająca się na wózku inwalidzkim, a kamienista droga utrudniała jej poruszanie się. Dlatego czasem lepiej przyjrzeć się sprawom bliżej, bo wtedy człowiek widzi, jak wyglądają naprawdę.

Czy w przeciągu tych dwóch kadencji było coś, co szczególnie utkwiło Panu w pamięci? Jakieś wydarzenie czy sprawa, która była do rozwiązania?

Zaczynając kadencję, najbardziej bałem się kwestii przeciwpowodziowych. To była sprawa mocno na czasie – rok 2010 i powódź. Widziałem determinację mieszkańców i jak bardzo chcieli, by ich zabezpieczyć. Startowałem wtedy na wójta, choć bardzo się tego bałem. Myślę, że rezygnacja mojego poprzednika z udziału w wyborach była związana też z tym, co on przeżył podczas tej powodzi. Ale udało się. Gmina jest dziś w ponad 80% zabezpieczona. Część jest teraz w Opolu, ale dla mnie to akurat nie jest ważne – ważne jest to, że ci ludzie są teraz bezpieczni. To jest naprawdę wielka rzecz, która mi się udała i z tego cieszę się najbardziej. To sam wychodziłem i wyprosiłem.

Cieszy mnie też nowa oczyszczalnia ścieków. To była sprawa, która nad gminą wisiała od dawna. Zawsze trochę się śmiałem, że rozmawiamy o aquaparkach i innych cudach, a zapomnieliśmy o bardzo podstawowych zadaniach gminy. Jestem bardzo dumny z tego, że udało się je załatwić.

Wraz z zaprzysiężeniem nowego wójta kończy Pan swoją ośmioletnią służbę jako najwyższy urzędnik w gminie. Co teraz? Jakie ma Pan plany na przyszłość?

Szukam nowej pracy.

Boi się Pan o przyszłość?

Kilka razy w życiu zmieniałem pracę. Dla mnie nie jest to nowość, już to przerabiałem. Nie mam obaw o brak stabilizacji. Od stycznia 2017 r. mam obniżoną pensję o jedną czwartą, więc nie jest to kwota, której nie da się zarobić w innym miejscu.

Czy jest coś, co chciałby Pan dziś powiedzieć swojemu konkurentowi?

Jest wiele spraw w gminie, które trzeba dokończyć. Spróbuję mu przygotować rzeczy z mojego programu, nad którymi moim zdaniem mógłby się pochylić, ale zdaję sobie sprawę, że to co zrobi nowa rada i nowy wójt, to już ich wybór. Myślę, że nad nowym osiedlem czy prawami miejskimi trzeba się poważnie zastanowić i z ludźmi o tym porozmawiać. Uważam, że byłoby to dobre dla gminy, ale to jest tylko moje zdanie. Jeśli trzeba będzie w czymś pomóc nowej ekipie, to mówię wprost: nie jestem obrażony na nikogo, a telefony będę odbierał i na pytania odpowiadał.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Zawsze Pewnie, Zawsze Konkretnie