Opolanie po roku przerwy, z powodu pandemii, stęsknili się za Jarmarkiem Franciszkańskim. Ludzi nie przestraszyła niepewna pogoda, stragany już od rana były oblegane przez kupujących i oglądających.
– Bardzo się cieszymy, że w tym roku się odbywa jarmark, bo klimat tego franciszkańskiego wydarzenia bardzo nam odpowiada – mówią Urszula i Klaudiusz spod Dortmundu. – Tak układamy sobie urlop, żeby odwiedzić rodzinę w Opolu w czasie Jarmarku Franciszkańskiego.
Jarmark jest też wizytówką miasta, bo odbywający się od ponad dwóch dekad wypracował już swoją markę i cieszy się nie mniejszą popularność niż Jarmark Dominikański w Gdańsku. Jednak ten gdański nie ma nic wspólnego z zakonem Dominikanów, opolski przygotowują zakonnicy, we współpracy z urzędem miasta, nadając mu absolutny charakter św. Franciszka.
I jak co roku hitem są krówki oraz smalec, przygotowany według receptury ojca Roberta.
Jarmarkowi towarzyszy zbiórka na remont kościoła ojców Franciszkanów, na ten cel pójdą między innymi pieniądze ze sprzedaży krówek.
Jutro drugi dzień jarmarku franciszkańskiego.