Opolanie po roku przerwy, z powodu pandemii, stęsknili się za Jarmarkiem Franciszkańskim. Ludzi nie przestraszyła niepewna pogoda, stragany już od rana były oblegane przez kupujących i oglądających.

Jarmark Franciszkański w Opolu.  Sobota, pierwszy dzień jarmarku (Galeria zdjęć)

fot. Jolanta Jasińska-Mrukot

– Bardzo się cieszymy, że w tym roku się odbywa jarmark, bo klimat tego franciszkańskiego wydarzenia bardzo nam odpowiada – mówią Urszula i Klaudiusz spod Dortmundu. – Tak układamy sobie urlop, żeby odwiedzić rodzinę w Opolu w czasie Jarmarku Franciszkańskiego.

Jarmark jest też wizytówką miasta, bo odbywający się od ponad dwóch dekad wypracował już swoją markę i cieszy się nie mniejszą popularność niż Jarmark Dominikański w Gdańsku. Jednak ten gdański nie ma nic wspólnego z zakonem Dominikanów, opolski przygotowują zakonnicy, we współpracy z urzędem miasta, nadając mu absolutny charakter św. Franciszka.

I jak co roku hitem są krówki oraz smalec, przygotowany według receptury ojca Roberta.

Jarmarkowi towarzyszy zbiórka na remont kościoła ojców Franciszkanów, na ten cel pójdą między innymi pieniądze ze sprzedaży krówek.

Jutro drugi dzień jarmarku franciszkańskiego.

 

 

 

 

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.