Fundacja Dom Rodzinnej Rehabilitacji Dzieci z Porażeniem Mózgowym właśnie kończy 30 lat. Teresa i Kazimierz Jednorogowie zarejestrowali ją 16 stycznia 1991 roku. To niewątpliwie ludzie, którzy wyprzedzili swoje czasy.

Jubileusz.  Fundacja Jednorogów obchodzi 30-lecie. Zaczynali, kiedy niepełnosprawnych trzymano tylko w domu

Teresa Kazimierz Jednorogowie

Teresa Jednoróg jest z Otmuchowa, jej mąż Kazimierz spod Lwowa, oboje w PRL wymyślili, że zajmą się niepełnosprawnymi. A były to czasy, kiedy według władzy niepełnosprawne dziecko to była wyłącznie prywatna sprawa rodziny. Niestety, były to też czasy, kiedy wielu Polaków sądziło – co dziś może wydawać się nieprawdopodobne – że niepełnosprawność to… kara za grzechy rodziców. Przez te 30 lat Fundacja wiele zrobiła, żeby zmienić postrzeganie niepełnosprawnych, a także stworzyła dla nich system rehabilitacji i kształcenia.

– Na przekór zawirowaniom fundacja działa tyle lat i wspiera osoby z niepełnosprawnością z całej Opolszczyzny – mówi Małgorzata Jagieluk, prezes Fundacji, która pół roku temu zastąpiła na tym stanowisku Teresę Jednoróg. – Od samego początku fundacja rozwija się z myślą o podopiecznych: maluszkom chcemy dać szansę na beztroskie dzieciństwo, młodzieży pomagamy, kiedy rosną.

Pomagają też dorosłym, by w niepełnosprawności mogli być samodzielni, jak najbardziej to możliwe. Pierwszy warsztat terapii zajęciowej (WTZ) Fundacja utworzyła w 1993 roku, w budynku przy ul. Szymanowskiego w Opolu. Natomiast przy ul. Mielęckiego 4a w Opolu Jednorogowie stworzyli wyjątkowe miejsce dla niepełnosprawnych, w którym znajduje się Środowiskowy Dom Samopomocy, wraz z Zakładem Aktywności Zawodowej.

Dziesięć lat temu utworzyli unikatową Galerię Twórczości Osób Niepełnosprawnych „Biały Kruk”, która obecnie znajduje się przy ul. Koraszewskiego w Opolu. Można tam kupić prace wychodzące spod rąk osób niepełnosprawnych, od naprawdę unikatowej ceramiki, grafiki, kartki ręcznie robione, szyte poduszki i torby.

– Kolejnym rozdziałem w działalności fundacyjnej było utworzenie w 2013 roku Ośrodka Kompleksowej Rehabilitacji, a sześć lat później Fundacja wykupiła budynki, w których działała – mówi prezes Małgorzata Jagieluk. – Rozbudowujemy, modernizujemy budynki przy Szymanowskiego i zamierzamy to zakończyć w tym roku.

A miesiąc temu otworzyli Warsztaty Terapii Zajęciowej w Tarnowie Opolskim, to piąta jednostka Fundacji Jednorogów i pierwsza zlokalizowana poza Opolem.

Jubileusz.  Fundacja Jednorogów obchodzi 30-lecie. Zaczynali, kiedy niepełnosprawnych trzymano tylko w domu

1995 rok. Na piąte piętro po schodach. Kazimierz Jednoróg pomaga rodzicom dziewczynki.

Dzieło stworzone przez małżeństwo Jednorogów ma przede wszystkim nieść pomoc niepełnosprawnym, a także często ich rodzinom. Niezaprzeczalną zasługą jest jednak to, że pokazali, jak powinien być traktowany słabszy człowiek.

Nowa prezes zauważa, że pierwsze rehabilitacje i spotkania z rodzinami dzieci z mózgowym porażeniem odbywały się u Jednorogów w mieszkaniu.

– Byli tymi pierwszymi propagującymi nowe metody rehabilitacji – podkreśla prezes Jagieluk. – Marzyli, by stworzyć ośrodek świadczący pomoc niepełnosprawnym i ich rodzinom.

Od początku Jednorogowie współpracowali z organizacjami niemieckimi i francuskim, niosącymi pomoc niepełnosprawnym. Od kilku już lat Fundacja współpracuje także z zakonem Kamilian w Tbilisi, stolicy Gruzji, gdzie prowadzą oni ośrodek rehabilitacji.

Kiedy zaczynali 30 lat temu, było całkiem inaczej. Obserwowali w sąsiedztwie, ile barier musi pokonać rodzina z niepełnosprawnym dzieckiem.

– I to nie tylko barier architektonicznych – podkreśla zawsze Kazimierz Jednoróg. – Ale też tych mentalnych, bo to były czasy, kiedy niepełnosprawnych trzymało się tylko w domu, czasem ze wstydu, a czasem z bezradności wobec różnych przeszkód.

Teresa Jednoróg miała wtedy wiele pomysłów, ale zupełnie nie na tamte czasy. Długo musieli wojować, by móc założyć fundację, a potem ją prowadzić.

Niepełnosprawnych szukali na… ulicach, gdzie wyjątkowo można było ich spotkać. Rozpytywali wszędzie o nich.

– Nawet nie mogliśmy się dowiedzieć, ilu jest niepełnosprawnych – mówią dzisiaj Jednorogowie.

Przekonywać też trzeba było… rodziców.

– Tłumaczyliśmy im , że ich dziecko musi wychodzić z domu. I na rehabilitację – wspomina pani Teresa. Rodzice szybko się przekonywali, że ta rehabilitacja i zajęcia z ich niepełnosprawnym dzieckiem dają efekt.

– Ze wzruszenia płakali, kiedy po kilku miesiącach pracy ich dziecko rysowało pierwszy rysunek, a wcześniej mówili, że „dziecko nawet ręką nie rusza” – wspominają Jednorogowie.

Kiedy Teresa Jednoróg pojechała do Niemiec, była zakoczona, widząc tylu niepełnosprawnych na ulicy.

– A bardzo się zdziwiłam, kiedy zobaczyłam niepełnosprawnego nastolatka na wózku bez opiekuna, który wjeżdżał na obniżony podest autobusu – wspomina.

Wtedy zobaczyła też kobietę na wózku na spacerze z psem.

– Tak bardzo wtedy chciałam, żeby tak było u nas – mówi Teresa Jednoróg.

Dzięki ich uporowi i determinacji niedługo i u nas pojawiły się pierwsze jaskółki zmian, Bez wątpienia Jednorogowie to ludzie, którzy w Polsce wyprzedzili swoje czasy. Chociaż pan Kazimierz często mówi, że nie zdążyli zrobić wszystkiego, co zamierzyli.

– Ale to zrobią nasi następcy – dodaje z pewnością. – Fundację zostawiliśmy w dobrych rękach.

Teresa i Kazimierz Jednorogowie zrezygnowali z kierowania Fundacją, ale dożywotnio pozostaną jej fundatorami, zawsze są też gotowi pomóc, gdyby zaszła taka potrzeba.

Małżeństwo Jednorogów jest laureatem wielu nagród oraz odznaczeń, m.in. Złotego Krzyża Zasługi, przyznanym przez prezydenta RP za zasługi dla obywateli. Zostali też odznaczeni za zasługi dla województwa opolskiego, zdobyli nagrodę Lodołamacze, kilkakrotnie przyznano im Złotą Spinką (nagrodę NTO) praz zdobyli Wyróżnienie św. Kamila. 

Jubileusz.  Fundacja Jednorogów obchodzi 30-lecie. Zaczynali, kiedy niepełnosprawnych trzymano tylko w domu

Warsztaty Terapii Zajęciowej, przy ulicy Szymanowskiego w Opolu.
fot. Fundacja Jednorogów/ archiwum

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.