Jego budowa jest już przesądzona, władze Opola podpisały umowę z wykonawcą. Według ratusza, stadion ma „na czysto” kosztować 160 mln zł. Czy tylko tyle, przekonamy się za trzy lata.

– Przyznam, że głosowałem na obecnego prezydenta Opola, ale już tego nie zrobię, bo stawianie w trudnych czasach stadionu za 200 milionów złotych to jest gigantomania, podyktowana chyba jakąś słabością – mówi Opowiecie.info pan Zdzisław, mieszkaniec Zaodrza. – Tym bardziej, że ratusz narzeka, że z powodu koronawirusa i polityki gospodarczej PiS budżet miasta jest oszczędniejszy, to stawianie takiego obiektu teraz jest krótkowzroczne.

Miasto podpisało umowę z wykonawcą, w ciągu trzech lat przy ulicy Północnej w Opolu ma powstać stadion piłkarski na blisko 12 tysięcy miejsc. Miasto, żeby nie wzbudzać niepotrzebnych emocji mieszkańców, stara się unikać operowania kwotą 200 mln zł i podaje kwotę „netto”, która ma wynieść 160 mln zł.

Sto milionów na budowę stadionu ratusz uzyskał sprzedając udziały w miejskiej spółce Wodociągi i Kanalizacja. Na resztę miasto weźmie kredyt. Planowany roczny koszt stadionu wyniesie 2 mln zł (utrzymanie obecnego stadionu przy ul. Oleskiej kosztuje ratusz około 1 mln zł).

Prezydent przyznaje, że czasy są trudne, ale wierzy, że się odmienią, a budowę stadionu uważa za projekt przyszłościowy, dla przyszłych pokoleń Opolan. Jego zdaniem, nowy stadion to wykładnik cywilizacyjny i prestiż dla miasta.

Przeciwnicy nowego stadionu uważają, że za rok, dwa, budżet może być jeszcze słabszy, prognozowany jest bowiem kryzys gospodarczy, a kredyt nie będzie za darmo, tylko oprocentowany. NBP będzie podnosił stopy procentowe, więc i koszt budowy stadionu będzie rósł.

Czy miasto stać na budowę i utrzymanie stadionu dla 2-3 tysięcy kibiców Odry Opole?

– To nie będzie 160 milionów, a 200 milionów złotych – twierdzi Michał Nowak, opolski radny klubu PiS. – Ale mleko już się wylało. Uważam, że kiedy jest prosperity, to możemy myśleć o rozwijaniu różnych atrakcji. Teraz, kiedy precyzyjnie trzeba operować budżetem, to sprawdzają się prawdziwi menedżerowie. Zadaję sobie pytanie, chociaż kocham nasze opolskie ZOO, czy kolejne inwestycje w ogrodzie zoologicznym są teraz konieczne. Czy nie powinniśmy teraz tego wszystkiego ograniczać. Pan prezydent teraz wszędzie proponuje podwyżki. Za chwile będą podwyżki za wodę, za nieruchomości. My głosujemy przeciwko.

Michał Nowak podkreśla, że tegoroczny budżet Opola był sztuczny i nadmuchany.

– Pieniądze, które wpływały do budżetu miasta na wypłatę na 500 plus, to transfer od rządu, który miał być wypłacony rodzicom, a prezydent wykazywał, że to jest przychód miasta, co pokazywał instytucjom finansowym, że mamy taki wielki budżet – tłumaczy radny Nowak. – Na tej podstawie były udzielane pożyczki, na tej podstawie były liczone zdolności finansowe. Budżet na przyszły rok należało planować rozsądniej, a najprościej podnosić ludziom podatki różne opłaty, kiedy brakuje w budżecie. A przecież to nie o to chodzi.

Michał Nowak przytacza przykład „orlików”, za korzystanie z których miasto wprowadziło opłaty.

– Na utrzymanie Orlików to naprawdę miasto jest stać, lepiej jest utrzymać bezpłatne Orliki, niż stawiać ogromne stadiony – podkreśla. – Jeżeli my nie pozwolimy tym dzieciakom biegać po „orlikach”, to nie będzie miał kto zapełnić tych stadionów.

O ile jeszcze 2-3 lata temu pomysł nowego stadionu nie miał wielu przeciwników, to od czasu pandemii ich liczba znacznie wzrosła.

– Ja rozumuję prosto – mówi pan Zdzisław z Zaodrza. – Mamy niepewne, trudne czasy, wszyscy to wiedzą. To jak z gospodarstwem domowym. Kiedy wszystko drożeje i nie wiem, jak będzie, nie kupuję do domu luksusowych mebli, nie wymieniam opla na porsche i nie biorę kredytu, żeby pojechać na wczasy na Hawaje. Skoro władze miasta jedną ręką podnoszą czynsze, ceny biletów MZK, wejściówki na baseny i lodowisko oraz likwidują rowery miejskie, bo są dla miasta za drogie, a drugą ręką wydają dwieście milionów na stadion, to coś w tej logice nie gra. Wychodzi na to, że musimy zacisnąć pasa, żeby zbudować stadion.

Przemysław Pospieszyński, przewodniczący klubu radnych PO w Opolu, zdaje sobie sprawę z kontrowersji, jakie wywołują m.in. płatne „orliki” i budowa stadionu.

– Mam nadzieję, że te opłaty za „orliki” będą tylko czasowe i niedługo wrócimy do bezpłatnej możliwości korzystania z tych obiektów, jak już się finanse samorządu ustabilizują – mówi Opowiecie.info Przemysław Pospieszyński. – Ta opłata jest w gestii prezydenta, on wprowadził to rozporządzeniem. Ceny wejściówek na wszystkie miejskie atrakcje, obiekty sportowe, ZOO, są poza kontrolą radnych, bo uchwałą wprowadza je prezydent.

„Za” stadionem głosował klub radnych Platformy Obywatelskiej.

– Budowa stadionu najprawdopodobniej potrwa trzy lata, więc to nie będzie tak od razu – tłumaczy Pospieszyński. – Z mojego rozeznania wynika, że połowa Opola jest „za” stadionem, a połowa przeciw. A u nas nie ma takiego obiektu z prawdziwego zdarzenia, to będzie wartość dodana dla całego regionu. Choć stadion mógł być mniejszy, wystarczający byłby na 10 tysięcy widzów, nawet przy meczach ekstraklasy więcej niż 10 tysięcy widzów nie przychodzi. Ale to prezydent ostatecznie decyduje, on jest władzą wykonawczą i zaproponował taką wielkość stadionu…

Nieoficjalnie radni mówią, że prezydent dużo ryzykuje. Nowy stadion ma być tym, co pomoże mu zdobyć trzecią kadencję. Ale jeśli z budową i kosztami pójdzie coś nie tak, to stadion może go politycznie pogrążyć.

To nie ostatnia sprawa, która wywoła kontrowersje wśród opolan i wizerunkowo nie pomoże prezydentowi. Z nieoficjalnych informacji Opowiecie.info wynika, że w radzie miasta trwają kuluarowe rozmowy, aby podnieść gratyfikacje Arkadiusza Wiśniewskiego i radnych o około 50 procent. Są tego przeciwnicy i zwolennicy. Wiadomo, że podwyżki nie zostaną uchwalone na najbliższej, czwartkowej sesji 16 grudnia. Raczej już na następnej sesji lub kolejnej, po Nowym Roku. Ten temat rozwiniemy w najbliższych dniach.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.