– Dla postronnych to już historia, dla mnie jakby wczoraj – mówi wójt Dobrzenia Wielkiego, gminy ogołoconej z dochodów i terenów inwestycyjnych przez Opole. – Czas jest bardzo trudny finansowo, a do tego dochodzą plotki…

Z wizytą u wójta Dobrzenia Wielkiego Piotra Szlapy.

Wieść gruchnęła w gminie na samym początku zimy: odłączą  ciepło, nie będzie ogrzewania. Co gorsza, wszyscy już dawno zdawali sobie sprawę, że coś takiego może nastąpić. Ostrzegał poprzedni wójt Dobrzenia Wielkiego Henryk Wróbel, gdy rozpoczął się proces rozgrabiania gminy na rzecz Opola. – Instalacja, którą doprowadzane jest ciepło jest stale rozbudowywana – mówił. – Ale jest coraz starsza. W tej chwili jeszcze mamy pieniądze na to by ja utrzymać, ale jak pieniędzy zabraknie… Nikt z pisowskich decydentów Wróbla nie słuchał. – To propaganda mniejszości niemieckiej – upierał się współautor opolskiej agresji Patryk Jaki.

– Próbowaliśmy kilkakrotnie uzyskać zgodę Urzędu Regulacji Energetyki na podwyższenie o 4% (taki jest koszt amortyzacji sieci) opłat za dostarczane ciepło – mówi obecny wójt Piotr Szlapa. – Wcześniej gmina nie miała z tym problemu. Teraz przy tak okrojonym budżecie nie mamy na to pieniędzy. Po trzeciej odmowie Elkom, który sieć prowadził po prostu się wycofał. I tak gmina została z siecią, której jest właścicielem, trochę jak Himmilsbach z angielskim.

– Ciepło w Czarnowąsach i Dobrzeniu wzięło się stąd, że przy budowie elektrowni wybudowano osiedla dla pracowników – opowiada Szlapa. – Wtedy podjęto decyzję, że nie będzie się tam palić w piecach. Pociągniemy rurę z elektrowni z ciepłą wodą, będą mieli mieszkańcy luksus. I tak pociągnięto z elektrowni dwie nitki ciepła – jedną na Dobrzeń, na osiedle „Energetyk”, drugą na Czarnowąsy, na osiedle dyrektorskie. Ponieważ tego ciepła było dużo, pozwolono na przyłączenie części mieszkańców, kościoła, szkoły i innych tego rodzaju budynków. Tu trzeba zaznaczyć, że to ciepło było wytwarzane w elektrowni przez spalanie węgla w dodatkowej kotłowni zakładowej. Gminę stać było wówczas na rozbudowę i bieżącą konserwację sieci. Powstał nawet „Projekt uciepłownienia gminy”. Miejscowości takie jak Czarnowąsy, Borki, Dobrzeń Mały i Dobrzeń Wielki położone blisko elektrowni, miały być właśnie w ten sposób ogrzewane. Z kolei w Kup, Chróścicach i Świerklach zaplanowano ogrzewanie gazowe. W pewnym momencie nitka ciepła miała być doprowadzona także do Świerkli – gdy zaczęto mówić o budowie słynnej szklarni – ale to było później.

Krajobraz po bitwie, czyli czkawka po powiększeniu Opola

Zaczęło się za komuny, rozbudowano później za pieniądze gminne – co roku w te sieci szło od dwóch do trzech milionów złotych. Z tego się wziął boom budowlany w Dobrzeniu i Czarnowąsach. Wiadomo – ogrzewanie ważna rzecz. Jeszcze w 2016 roku gmina robiła przyłącza ciepła w Czarnowąsach.

W 2016 roku rozwój sieci wstrzymano. 5 lat nikt nie dał na nią złotówki – gminy na to nie stać. W tej chwili jej funkcjonowanie jest zagrożone. URE zgadza się ostatecznie na podwyższenie taryfy, ale już nie Elkom będzie to prowadził tylko kto inny.

– Nie wiemy jeszcze kto – przyznaje wójt. – Są firmy zainteresowane, które przystąpią do organizowanego przez gminę przetargu. Nie ma mowy o likwidacji tej linii. Jako gmina stoimy na stanowisku, że trzeba maksymalnie wykorzystać, te wszystkie środki, które zostały w nią zainwestowane. Chyba, ze znajdą się jakieś fundusze zewnętrzne, które pozwolą ja wyremontować. Na razie nie ma niebezpieczeństwa, że ciepło przestanie do odbiorców płynąć. Do końca 2022 zajmuje się tym obecny zarządca, a później wyłoniony w przetargu. Oczywiście trzeba się liczyć z tym, że wzrosną opłaty do poziomu uzyskiwanych w Opolu. Dotychczas były to 2/3 tej ceny. Dopiero później będziemy się rozglądać za jakąś alternatywą.

Sieć nie jest jeszcze w stanie katastrofalnym. Wymaga jednak corocznych nakładów, na które gminy nie stać. Konieczny jest także remont przepompowni w Czarnowąsach. Półtora miliona rocznie i kilka milionów na przepompownię pozwoliłyby na kilkunastoletnie jej użytkowanie bez jakiegoś ryzyka.

Przy tym wszystkim trzeba pamiętać, że ciepło dostarczane tą siecią to nie jest ciepło odpadowe – to są upusty z bloków z elektrowni. Upusty pary. Węgiel spala się nie tylko pod kątem uzyskania prądu elektrycznego, ale także ciepła dla mieszkańców. Ciepło odpadowe niezmiennie, od początku, wyrzucane jest przez chłodnie do nieba. Nikt, ani na początku przy budowie elektrowni, ani ostatnio przy jej rozbudowie nie brał pod uwagę jakiegokolwiek wykorzystania ciepła odpadowego. Dziś przebudowa systemu byłaby zapewne bardzo kosztowna.

– Mieszkańcy Borek już po powiększeniu Opola chcieli by ich podłączyć do „rury”- przypomina Szlapa. – Były nawet spotkania z władzami miasta, które robiły wrażenie, że traktują to poważnie. Ale to tylko wrażenie. Tak na prawdę nic nie zrobiono w tym kierunku. Od razu rozpoczęto rozmowy z dostawcami gazu. A z tym gazem wcale nie jest tak wesoło jak się wydaje. Dla Dobrzenia Małego prowadziliśmy rozmowy z zakładem gazowniczym. Muszą być spełnione warunki stawiane przez dostawcę gazu, tzn. wystarczająca ilość odbiorców, którzy zadeklarują przyłączenie się do sieci.

– Gdyby nie powiększenie Opola problem by nie istniał. Oczywiście trzeba by było w jakiś sposób doprowadzić do dywersyfikacji dostawców ciepła – rozwijać obok „rury” sieć gazową. Choć trzeba przyznać, że jest to niesprawiedliwe. Korzystający z ciepła z elektrowni mieli znacznie taniej, bo to były stawki gminne.

W jeszcze gorszej sytuacji byli pozbawieni „rury” i gazu. Pozostawały kopciuchy. Na pompy ciepła w starych domach trudno sobie pozwolić, bo tutaj trzeba robić ogrzewanie podłogowe. Budując nowy dom, można to sobie zafundować, ale przebudowa jest bardzo kosztowna. Natomiast pompy ciepła nie ogrzeją kaloryferów do wymaganej temperatury. Dlatego jeszcze w ponad połowie gminy są zwykłe kopciuchy.

W osiedlach w których dostarczane jest ciepło z elektrowni nie ma innego wyjścia jak podłączenie do sieci gazowej. Tam nie ma ciągów kominowych, wentylacyjnych. Podobnie w domach jednorodzinnych. Była „rura” i nikt sobie nie zwracał głowy jakimiś instalacjami bo po co? Nie ma pomieszczeń na piece, na kominy.

Krajobraz po bitwie, czyli czkawka po powiększeniu Opola

– Podczas obrony przed agresją ze strony Opola nie zwracaliśmy uwagi na pobudki protestujących – opowiada Piotr Szlapa. – Wróg naszego wroga był naszym przyjacielem. Po rozgrabieniu gminy chciałem uratować co się da. Dlatego zdecydowałem się kandydować na stanowisko wójta. Od razu okazało się, że są ludzie, którzy uważają, że za aktywny (przyznaję, bardzo aktywny) udział w protestach, coś im się od gminy należy. Ponieważ stanowisko przewodniczącego rady gminnej jest tylko jedno i jest ważne dla funkcjonowania samorządu musiał je zająć ktoś kompetentny, a nie zasłużony. To nie był podział łupów – bo to my zostaliśmy złupieni. I to był pierwszy punkt zapalny, od którego zaczął się rozpad „gminnej solidarności”.

Kolejnym zarzewiem niezgody był gminny ośrodek kultury. Było oczywiste, że na kulturę będzie mniej pieniędzy, a nawet przy wcześniejszym budżecie ośrodek chylił się ku upadkowi. Wstyd było tam kogokolwiek zaprowadzić.

– Nowy dyrektor w tej chwili jest atakowany, choć widać na pierwszy rzut oka jak wszystko się zmieniło. Przerwano jednak kolejny koleżeński układ i stąd mało skuteczne, acz kłopotliwe wystąpienia niektórych radnych na sesjach. Tymczasem poprzedni dyrektor tolerował kupowanie sukienek za dwanaście tysięcy złotych i jeżdżenie na przymiarki do Mediolanu. Nie było takich sytuacji dużo, ale były. Brakowało nie tylko pieniędzy ale i woli by wyremontować budynek. Ogłosiliśmy konkurs na dyrektora GOK-u i dotychczasowy dyrektor go przegrał. Wygrał Piotr Szafrański, bo był lepszy. Tu znów wrócił temat stanowisk za zasługi.

Dzisiaj na sesjach radni stawiają zarzuty Szafrańskiemu. Ja nie zajmę stanowiska w tej sprawie, bo się na tym nie znam. Radni podobnie. Ale lada dzień pojawi się w ośrodku zewnętrzny audytor, który w tej chwili kontroluje urząd gminy. Wejdzie i sprawdzi. Potwierdzi doniesienia radnych i wówczas będę się musiał określić. Ale w tej chwili wyraźnie są to osobiste uprzedzenia jednego z radnych. Powiedział mi prosto w oczy, że to co dobre to zasługi poprzedniego wójta, że ja tu przyszedłem dla pieniędzy, że nie szanuję głodujących (uczestników protestu głodowego) – co mnie najbardziej zabolało, choć istotnie nie uważam, by udział w głodówce w jakiś sposób predestynował na jakiekolwiek stanowisko. Nie wiem co chce ugrać szerząc na mój temat różne plotki. Niestety znajduje wśród niektórych (także radnych) posłuch i miesza. Na ostatniej sesji poprosiłem go, żeby mi swoje zarzuty do GOK-u przedstawił na papierze, bo mówił tak pokrętnie, że nie dało się wywnioskować o co mu chodziło.

– Co do Piotra Szafrańskiego: będąc tutaj 18 lat radnym nie korzystałem z usług GOK-u. Wiedziałem, że są imprezy, że coś się dzieje i przecież uchwalałem im budżet. Nigdy jednak nie wchodziłem w nie swoje kompetencje. Bardziej interesowałem się Borkami i boiskiem. Dopiero gdy zaczęła się głodówka i zobaczyłem jak tam jest w środku to się zjeżyłem, że na to te pieniądze uchwalałem. Teraz różnica pod każdym względem widoczna jest gołym okiem, choć pieniędzy jest znacznie mniej. A resztę powie nam audytor. Na razie jednak cierpi opinia o GOKu i o ludziach w nim pracujących no i opinia o gminie i o mnie, że to wójt pozwala na coś takiego. Ja czekam na audyt. Jeśli się okaże, że pan Szafrański dokonał jakichś złych ruchów finansowych, czy zrobił coś niezgodnie z prawem, no to będę z tego wyciągał wnioski i konsekwencje. Ale nie prędzej. W tej chwili jestem tam częściej i jestem zadowolony z poziomu propozycji, które mi oferuje.

– Finansowo jest trudno. Każdą złotówkę obracam dwa razy zanim ją wydamy. Mniej przez to zleceń dla na przykład PROWODU. Im też przez to wiedzie się gorzej. Myślę, że jest to jeden z powodów, dla których prezes Bogdan Lechowski zrezygnował z prowadzenia tej firmy. Przyszedł do mnie i powiedział: nie szukałem pracy – praca mnie znalazła. To znaczy, że dostał lepszą propozycję, a w naszej sytuacji o lepszą propozycję nie tak znów trudno. Nie pytałem dokąd odchodzi. Jakby chciał, to sam by powiedział. Szkoda, bo dobrze nam się pracowało. To człowiek, który ma praktykę w zarzadzaniu firmą i ludźmi. Nie mam w tej chwili nikogo na jego miejsce. Nie wiem, czy będziemy ogłaszać konkurs, jestem przed rozmową z prawnikami na ten temat.

Krajobraz po bitwie, czyli czkawka po powiększeniu Opola

Fot. melonik

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

4 komentarze

  1. Przecież radny Piątkowski jeszcze nigdy zbyt sensownie się nie wypowiedział bo jest mało inteligentny…To widać a przede wszystkim słychać…

Odpowiedz Eugeniusz Anuluj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.