W kolejnej już odsłonie sporu pomiędzy Krzysztofem Mutzem, wójtem Tarnowa Opolskiego, a Spółdzielnią Pracy Surowców Mineralnych z Opola, na pierwszy plan wysuwa się ten pierwszy.

Wójt został uhonorowany przez Zakłady Wapiennicze Lhoist w Tarnowie Opolskim tytułem Generalnego Honorowego Dyrektora Górniczego, a to jest najwyższe cywilne wyróżnienie górnicze, uprawniające także do noszenia munduru górnika. W minionym roku Zakłady Lhoist otworzyły drugą kopalnię na terenie gminy Tarnów Opolski.

Zaraz po tym pojawiły się komentarze, że z jednej strony wójt współpracuje z przemysłem wydobywczym i przyjmuje od niego nagrodę, a jednocześnie bardzo dużo mówi o ekologii i szkodliwym wpływie eksploatacji kruszyw na środowisko.

– Działalność dużego przemysłu też ma wpływ na wody powierzchniowe, gruntowe i całe środowisko – zastanawia się Rafał Żmuda, radny z gminy Tarnów Opolski. – Trudno zrozumieć, dlaczego od dużego przedsiębiorcy przyjmuje się nagrodę, a małego przedsiębiorcę się chce eliminować.

W poprzednim wydaniu Magazynu Opowiecie.info pisaliśmy o sporze pomiędzy Krzysztofem Mutzem, wójtem Tarnowa Opolskiego, a Spółdzielnią Pracy Surowców Mineralnych. W tekście zwracaliśmy uwagę, że ceny kruszyw na rynkach światowych ciągle rosną, a ich zasoby na świecie się kurczą się. Spółdzielnia Pracy Surowców Mineralne w Opolu od 40 lat prowadzi wydobycie kruszyw w Tarnowie Opolskim. Jerzy Dryja, prezes tej spółdzielni, mówi, że otrzymał od wójta dżentelmeńskie zapewnienie, że kiedy dostarczy ekspertyzy potwierdzające, że ich działalność nie zaszkodzi studni głębinowej, to będą mogli nadal prowadzić działalność odkrywkową.

– Jest też zapis w protokole z posiedzenia rady gminy, że uzyskamy zezwolenie – denerwuje się prezes Dryja. – Nasza spółdzielnia zainwestowała w ekspertyzy i zezwolenia, a wójt po pięciu latach naszych starań mówi, że nie wyraża zgody na naszą działalność, bo teraz nagle stawia na ekologię. Tylko dlaczego nie stawia na ekologię w przypadku z dużych firm, a nas eliminuje?

Radny Rafał Żmuda jest natomiast zdziwiony, że nie zwraca się uwagi na opracowania dla środowiska i nie słucha się naukowców.

Radni nie znają prognozy

W opracowaniu prognozy oddziaływań dla Tarnowa Opolskiego z 2019 roku, której autorem jest Józef Brawata, można przeczytać o wpływie na środowisko, jaki mają Górażdże i Wapienniki.

„Zagrożeniem dla wilgotnych siedlisk łąkowych Proszowickich Łąk jest odkrywkowa eksploatacja złoża wapieni „Górażdże” i związany z nią rozległy, stale powiększany i pogłębiany lej depresji”.

Natomiast w innym miejscu autor tego opracowania zwraca uwagę na to, że krążenie wód podziemnych i powierzchniowych zostało zakłócony przez odkrywkową kopalnie wapienia należące do Wapienników i „Górażdży”.

W prognozie można też przeczytać, że eksploatacja prowadzona przez te duże firmy wraz z brakiem opadów powoduje efekt stepowienia łąk.

Teraz o tym, czy miejsce dla takiej firmy, jak Spółdzielnia Pracy Surowców Mineralnych z Opola, znajdzie w planie zagospodarowania przestrzennego gminy,  zadecydują radni.

– Tym samym zadecydują też, czy będzie mogła rozpocząć kolejną eksploatację, a także mieć wpływ na zasobność budżetu gminy – dodaje radny Żmuda.

Radni z ekspertyzą Józefa Brawaty jeszcze się nie zapoznali. Mówią, że będą o sprawie dyskutować. Najpierw w komisjach, a następnie na sesji.

– O Górażdżach nie ma co mówić, bo są w terenie leśnym, a żwirownia (Spółdzielnia Pracy Kruszywa Naturalne – aut.) jest na łąkach, na terenie miejscowości Miedziana, Kosorowice i Przywory – mówi Krzysztof Halupczok, przewodniczący Komisji Ochrony środowiska Rady Gminy Tarnów Opolski. – Nas nie tylko interesują wody gruntowe, ale też jak to wygląda. Górażdże sprzątają po sobie, czego nie można powiedzieć o mniejszych firmach. Trzeba wszystkie te firmy usunąć, bo tereny trzeba rekultywować. Oni tego nie robią, a z tych dołów ludzie urządzają sobie śmietniki.

Przewodniczący ma już dość

Rudolf Urban, przewodniczący rady gminy Tarnowa Opolskiego podkreśla, że już ma dość rozmów na temat Spółdzielni Pracy Surowców Mineralnych w Opolu, dodając jednak, iż wypowiada się tylko w swoim imieniu, a nie wszystkich radnych.

– Tej żwirowni nie ma w planie zagospodarowania, wcześniej musiałaby zostać negatywne zaopiniowana decyzja wójta – mówi Rudolf Urban. – Dopiero wówczas ten plan mógłby być na nowo rysowany i wyłożony do publicznego wglądu. A głosy w radzie na ten temat są podzielone.

Czy opracowanie Józefa Brawaty, wskazujące, że negatywny wpływ na środowisko mają duże firmy Górażdże i Lhoits, nie ma dla niego znaczenia?

– Każdy przemysł szkodzi, fabryki samochodów szkodzą, wszystko, co jest związane z cywilizacją, oddziałuje na środowisko – odpowiada przewodniczący Urban. – Same żwirownie oddziałują w małym stopniu na środowisko, nie kopią aż tak głęboko, jak duży przemysł. Bardziej chodzi o to, co dzieje się z tymi dziurami już po wydobyciu, gdzie pojawiają się potem śmieci, które nie powinny się tam znaleźć. Ważne jest też to, co powstanie po żwirowniach.

Na temat tego, czy opolskiej spółdzielni umożliwić prowadzenie dalszej działalności, pytano mieszkańców gminy podczas zebrań wiejskich, które odbywały się w pierwszych tygodniach nowego roku.

– Mieszkańcy negatywnie się wypowiedzieli, więc radni będą to brali pod uwagę – stwierdza Rudolf Urban.

Podczas jednego z takich zebrań wójt Krzysztof Mutz powiedział, że nie ma przeszkód, żeby zamknięte żwirownie zaczęły działać po pięciu latach.

– Być może radni następnej kadencji tak zdecydują – komentuje Urban. – Kto wie, co będzie za 5, 10, czy 15 lat. Skoro jednak nie wyrzuca się dużych firm ze swojego terenu, to też trzeba się zastanowić nad małymi, ale mówię to w imieniu swoim, a nie całej rady gminy.

Ludzie nie przestaną kopać

Prof. Grzegorz Kusza, z Katedry Ochrony Powierzchni Ziemi UO, zajmuje się problematyką rekultywacji i tłumaczy, że tam, gdzie są złoża, tam zawsze powstanie kopalnia. Po prostu wiąże się to z rozwojem cywilizacyjnym.

– W innym przypadku musielibyśmy zablokować wszelkie budowy, żeby nie czerpać piasku i żwiru – podkreśla prof. Grzegorz Kusza.

Mówi też, że jeśli gmina zrezygnuje ze Spółdzielni Pracy Surowców Mineralnych, czy jakiejkolwiek innej firmy, to w ich miejsce pojawią się inni przedsiębiorcy. Będą eksploatować, bo taka jest cywilizacja.

– Kopalnie kruszyw zawsze są zlokalizowane w pobliżu koryt rzecznych – dodaje prof. Kusza. – I zawsze mają wpływ na stosunki wodne, ponieważ są płytko usytuowane, od 6 do 8 metrów głębokości, a to może ściągać wodę z terenu sąsiedniego.

„Leje depresyjne”, które powstają przy małych kopalniach mają około 6 metrów, przy dużych powstają duże „leje depresji” i już kilkanaście metrów od granic kopalni może wystąpić ubytek wody.

– Problemem jest brak opadów atmosferycznych – uważa profesor Kusza. – W minionych latach średnia dla Opola wynosiła 660 mm, a w ostatnich nieco ponad 300 mm. W wyrobiskach przy kopalniach jeszcze parę lat temu woda była, a teraz jej nie ma.

Wyrobiska to szansa

Natomiast prof. Arkadiusz Nowak z Instytutu Biologii UO uważa, że wpływ wyrobisk na przyrodę i bioróżnorodność nie jest jednoznaczny.

– W tym, co radni nazywają „nie zrekultywowanymi dołami”, pojawia się unikatowa roślinność, będąca ostoją bioróżnorodności – podkreśla prof. Arkadiusz Nowak. – Nie do końca jestem w stanie zgodzić się z negatywnym wpływem tych kopalni odkrywkowych, bo znam wiele żwirowni na Śląsku, które stają się siedliskami bogatymi w gatunki rzadkie i ustępujące.

Czym to tłumaczyć?

– Te wszystkie gatunki szukają ucieczki do miejsc całkowicie wyeksploatowanych, gdzie ludzie nie prowadzą żadnej działalności – wyjaśnia.

Zdaniem prof. Nowaka, katastrofy ekologiczna na łąkach nie dokonała się dlatego, że firmy rozpoczęły eksploatację piasków i żwirów. – To rolnictwo miało na to wpływ i małe opady – podkreśla przyrodnik. – Eksploatacja ma wpływ na bioróżnorodność tylko wtedy, kiedy będzie tam prowadzona rekultywacja w kierunku leśnym, czy rolnym. Jeśli nie będzie tam prowadzona rekultywacja, to na tym obszarze pojawią się ekosystemy.

Prof. Arkadiusz Nowak twierdzi, że w takim miejscu jak gmina Tarnów Opolski, w trosce o wodę gruntową, można stworzyć coś na skalę europejską. – Na tym wyeksploatowanym terenie można  zrobić łąkowy rezerwat – wyjaśnia. – A na reszcie zbiornik wodny, żeby był dla rekreacji, z jakimś ścieżkami edukacyjnymi, żeby wszyscy wiedzieli, co tu kiedyś przed paroma tysiącami lat było, kiedy szedł lodowiec i raz do roku zalewał te łąki i była bioróżnorodność. Do tego jednak trzeba funduszy, przychylności mieszkańców, rady gminy, a także doradztwa biologów.

Na przykład w Czechach powstają ogrody botaniczne w kamieniołomach, podobne projekty są też realizowane w Wielkiej Brytanii. A na lotnisku w Pyrzowicach z pasa startowego na 2,5 wykrawano ekosystemy łąkowe, które teraz można podziwiać w ogrodzie botanicznym w Radzionkowie.

Jolanta Jasińska-Mrukot

 Do Krzysztofa Mutza, wójta Tarnowa op. Opowiecie.info wysłało pytania, m.in. o to, czy przyjęcie nagrody nie kłóci się z jego deklaracjami dbałości o ekologię. Drugie pytanie dotyczyło opracowanie Józefa Brawaty, czy nie przekonuje, żeby i na duże firmy wywierać jakiś wpływ. Trzecie było związane z zebraniem wiejskim, na którym wójt miał powiedzieć, że „nic nie stoi na przeszkodzie, żeby po np. 5 latach zamykane żwirownie ponownie uruchomiły swoją działalność”.

Do chwili zamknięcia tego wydania nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Jeśli wójt odpowie na nasze pytania po ukazaniu się tego numeru Opowiecie.info, jego odpowiedź zamieścimy w internecie. 

Dlatego po wcześniejszej publikacji powyższego tekstu, teraz poniżej drukujemy odpowiedzi na nasze pytania pana Krzysztofa Mutza, wójta Tarnowa Opolskiego.

Szanowna Pani Redaktor,

pragnę sprostować informację zawartą w Pani zapytaniu odnośnie firmy Lhoist – otóż kopalnia, o której mowa znajduje się na terenie gminy Gogolin, a nowa kopalnia otwarta została w całości na terenie gminy Izbicko. Na terenie Tarnowa Opolskiego znajduje się skrawek starej kopalni, nieruchomości przemysłowe oraz biurowce, w których mieści się siedziba firmy. Tytuł Honorowego Górnika w tym konkretnym przypadku dotyczy współpracy na rzecz minimalizowania negatywnych skutków wydobycia, które na terenie naszej gminy już się w zasadzie zakończyło, i opracowywania wspólnych działań w tym zakresie na terenie naszej gminy.

Odnosząc się do pytania drugiego, zapewniam Panią, iż nasze działania zawsze mają na celu wypracowanie jak najlepszych kierunków, które pozwolą ograniczyć lub zminimalizować działania mogące w negatywny sposób wpłynąć na funkcjonowanie gminy, jej ekosystemu, czy gospodarki – i od lat takie działania podejmuję, również wobec dużych kopalni.

Co do trzeciej części pytania – nie widzę niczego niestosownego w informowaniu mieszkańców gminy o faktycznym stanie prawnym i możliwościach w latach kolejnych. Na podstawie tej wiedzy mieszkańcy i w przyszłości radni będą podejmować decyzje, zgodne ze swymi przekonaniami i sumieniem.

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.