To była niezwykła wizyta, choćby ze względu na porę: wczesny ranek. Inne terminy piętnastolatek z Chrósciny, po zwycięstwie w telewizyjnym show „Mam Talent!”, ma po prostu zajęte.

Na Lukasa i jego Mamę, Aurelię, czekaliśmy we trzech: Łukasz Kołodziej, Marcin Luszczyk i Leszek Myczka.

Redakcja opowiecie.info: To dla Ciebie nowa sytuacja. Coraz częściej musisz przed kamerą mówić, nie tylko grać.

Lukas Gogol: Początki były trudne. Wypowiadać się przed kamerą to jednak trochę stresujące. Teraz nie mam już z tym problemu.

Łatwiej jest przed kamerą mówi czy grać?

L: Bezwarunkowo grać. Dużo już grałem w obecności kamer. Na wszystkich koncertach, konkursach nagrywanych przez kamery, nie musiałem nic mówić. Teraz już się przyzwyczaiłem także do mówienia.

Gdy sława spłynęła za sprawą Lukasa na Panią, musi się Pani opędzać od mediów?

Aurelia, mama Lukasa: Spokojnie. Już taka jestem, że mówię to, co myślę. Nie mam z tym problemu.

Całymi latami wmawiano nam, że teatr lalek to atrakcja skierowana wyłącznie do dzieci. Podobnie z akordeonem, który wiązano z muzyka ludową i plebejskością. O, fortepian, skrzypce – to były szlachetne instrumenty. Akordeon nie tylko doczekał się wielu paskudnych nazw, takich jak „świniówa”, „wstyd” czy „cyja”, ale zwyczajnie nie był wpuszczany na salony. Tak jak spektakle Andrzeja Dziedziula czy Zygmunta Smandzika udowodniły przed laty, że teatr lalek może być miejscem fenomenalnej intelektualnej przygody, tak coraz częściej przekonujemy się, że miejsce akordeonu jest nie tylko w kapeli Dzierżanowskiego lub na wiejskim weselu, ale także na bardzo wysublimowanych koncertach i najelegantszych salach koncertowych. Ty osobiście się o tym przekonałeś, ale na początku, gdy pierwszy raz zetknąłeś się z akordeonem, na pewno tak nie było. Skąd w Państwu, bo myślę, że to była wspólna decyzja, pomysł, by Lukas grał na obciachowym instrumencie?

L: Miałem grać na fortepianie.

Tak jak Wyrostek.

L: Nie wiedziałem wówczas, kto zacz Wyrostek, ale rzeczywiście – szukaliśmy sekretariatu, żeby oddać moje zgłoszenie do klasy fortepianu. Przez pomyłkę weszliśmy do klasy akordeonu, do klasy mojego obecnego profesora, pana Dariusza Kownackiego. Sam nie wiem, jak to się stało, że nagle siedziałem z akordeonem w objęciach. Spróbowałem i spodobało mi się.

A co na to rodzice?

L: Proszę ich pytać…

A: Jest faktem, że szłam z zamiarem zapisania Lukasa do klasy fortepianu, ale wyszło inaczej i wydaje mi się, że tak miało być. Nie ma przypadków. I świetnie się stało. Lukas pokochał ten instrument chyba ze wzajemnością. Świetnie się rozwija i realizuje. Ktoś, widać, nad nim czuwał…

Akordeon to drogi instrument. Oglądaliśmy ostatnio na jakimś portalu internetowym: 40 tysięcy, to żaden cud.

L: Mój akordeon kosztował 43. To jest Pigini, włoski instrument. One dochodzą nawet do 150 tysięcy. Są robione ręcznie i są klejone na wosku. Wszystko, oprócz korpusu, to manufaktura.

To Włosi są najlepszymi producentami akordeonów, tak jak skrzypiec?

L: Miasteczko Castelfidardo słynie z akordeonów. Prawie wszystkie akordeony produkcji włoskiej wytwarzane są w tym mieście. Znajduje się tam fabryka Paolo Soprani, produkująca akordeony od roku 1863, oraz wiele innych firm. Paolo Soprani był osobą, której akordeon zawdzięcza światową popularność. Oprócz marki Paolo Soprani w Castelfidardo produkowane są akordeony: Victoria, Scandalli, Guerrini, Excelsior, Dino Baffetti, a także Gabanelli, Fisart & Vignoni, Fratelli Alessandrini, Ballone Burini, Giustoni i wiele innych.

Czym różnią się akordeony klawiszowe od tych z przyciskami, pomijając oczywiście fakt, że jedne mają klawisze, a drugie przyciski?

L: Na pewno barwą – przyciskowe maja lepszą. Dlatego gram na guzikowym. On daje znacznie więcej możliwości. Na guzikowym można zagrać szybciej, wszystko jest pod ręką. Ja potrafię prawą ręką złapać trzy oktawy. Na klawiszowym to absolutnie niemożliwe – czyli mam większe możliwości techniczne. Kiedyś instrumenty guzikowe miały też konwerter – szczególnie rosyjskie. Dawniej klawiszowe nie miały konwertera, czyli nie miały przełącznika na barytony. Dopiero potem Weltmeister wprowadził takie coś, że były dwa rzędy i to było strasznie niewygodne. Mój kolega jeszcze gra na takim instrumencie. Raz spróbowałem, to nie dosyć, że jest odwrócony gryf, to jeszcze trzeba bardzo wychylać rękę do przodu. To bardzo niewygodne. Teraz już produkują klawiszowe z konwerterami, ale i tak uważam, że znacznie lepsze są przyciskowe.

Jesteś bardzo szczupły – wydawać by się mogło: kruchy. Tymczasem akordeon to ciężki instrument. Czy musisz przeprowadzać specjalne ćwiczenia fizyczne? 

L: Mój instrument waży 14 kilogramów. To rzeczywiście jest problem, dlatego chodzę na siłownię, biegam. Są utwory wymagające dużej wytrzymałości i siły.

A: Są takie utwory, że jak zagrasz, to musisz odpocząć. To zależy od techniki, jaka jest zawarta w utworze.

A skąd się w ogóle wziął pomysł, że Lukas ma grać? Rodzinna tradycja i skłonności?

Lukas Gogol z Mamą gościli w opowiecie.info. Oj, działo się! Rozmowa bogato inkrustowanaA: Ja się uczyłam jako dziecko grać na fortepianie. Teraz gram na organach, stąd moje zamiłowanie do muzyki. Chciałam, żeby Lukas też poznał, co można dzięki obcowaniu z muzyką zyskać – że jest przepiękna, że rozwija, uczy wrażliwości. I stąd pomysł, żeby zapisać Lukasa do szkoły muzycznej. Jestem na piątym roku studium Muzyki Kościelnej na Uniwersytecie Opolskim.

Szkoła muzyczna, szkoła plastyczna – do tego jeszcze wrócimy – siłownia, a mieszkasz poza Opolem. Jak wygląda Twój dzień? Masz czas żyć?

A: Intensywnie.

L: Rano lecę na ósmą do plastyka, to znaczy – do gimnazjum. Lekcje mam do szesnastej. Potem lecę do szkoły muzycznej. Na szczęście obydwie szkoły są obok siebie. Gorzej z dojazdami. Najczęściej mama po mnie przyjeżdża, ale dwa razy w tygodniu, gdy nie mam szkoły muzycznej, wracam pociągiem. W te dni – poniedziałki i czwartki – chodzę na siłownię.

A co było pierwsze: muzyka czy plastyka?

L: Jak byłem mały, to robiłem różne rysunki, jakieś takie rzeczy wymagające zdolności manualnych, i mama stwierdziła, że plastyk mi nie zaszkodzi.

A: Mamy rodzinne zdolności plastyczne i dwie siostry Lukasa mają takie zdolności. Lukas świetnie rysuje, świetnie maluje, widać, że ma potencjał, a szkoły są obok siebie… Decyzja była prosta. Ale nie ukrywajmy, że szkoła plastyczna jest wymagająca – to jest regularnie osiem godzin dziennie. Przypuszczam, że w innej szkole prędzej kończyłby zajęcia. Po gimnazjum plastycznym chyba jednak nie pójdzie dalej w tym kierunku.

L: Do jakiegoś normalnego liceum. To już jest ten etap, że muszę już wybrać i stawiam na muzykę. Chcę robić jedno, ale perfekcyjnie. W liceum ogólnokształcącym będę miał mniej lekcji i będę mógł sobie lepiej poustawiać to wszystko, co muszę robić, by dobrze grać. A ćwiczenia jest coraz więcej. Teraz czas między gimnazjum a zajęciami w szkole muzycznej spędzam na ćwiczeniu. Idę do szkoły i jak jest wolna klasa, to ćwiczę. Czasami zostaję po lekcjach w szkole muzycznej, czyli po godzinie 20:00, i też ćwiczę.

Co koledzy w szkole na to, że ciągniesz dwie sroki za ogon?

L: Muszę przyznać, że mnie wspierają. Nawet kilka osób przyjechało na półfinał i finał „Mam Talent!”. Narzekają tylko czasami na to, że coraz mniej czasu mogę im poświęcić, coraz rzadziej z nimi wychodzę.

A Ty ćwiczyć musisz coraz więcej przed kolejnymi wyzwaniami. „Mam Talent!” to telewizyjny show, ale wcześniej brałeś udział, z powodzeniem, w wielu konkursach.

L: Od pierwszej klasy jeżdżę na konkursy akordeonowe – mniej więcej cztery razy do roku. Moja praca jest trochę podporządkowana tym imprezom. Co roku najpierw cały semestr ćwiczę nowy program, a potem, w drugim semestrze, jeżdżę z nim na konkursy. Jestem przyzwyczajony do ścigania się. I tak w Ostrawie w Czechach zdobyłem trzecie miejsce, na Międzynarodowym Konkursie Akordeonowym w Puli, w Chorwacji – drugie, w Kligenthal doszedłem do finału, a to jeden z najcięższych konkursów na świecie…

Zdobyć nagrodę na takim konkursie, wśród samych profesjonalnych akordeonistów, to chyba trochę większa satysfakcja niż wygrać telewizyjny show?

Lukas Gogol z Mamą gościli w opowiecie.info. Oj, działo się! Rozmowa bogato inkrustowanaL: Tego w ogóle nie da się porównać. W telewizji grałem utwory specjalnie zaaranżowane pod publiczność. Na konkursie akordeonowym to jest po prostu klasyka. Tak jak jest w nutach, równo, precyzyjnie wszystko musi być na swoim miejscu.

A jak jest z repertuarem na akordeon? Nie ma chyba zbyt wielu kompozycji na ten instrument, który jest stosunkowo młody, powstał w połowie XIX wieku. Są co prawda transkrypcje Bacha czy Scarlattiego, ale ich liczba jest ograniczona.

L: Akordeon jest już tak rozwinięty, że Bach i Scarlatti nie wymagają transkrypcji. Bierzemy oryginalne nuty i gramy. Potrafimy to zrobić szybciej niż pianiści. Na dodatek instrumenty są dostosowywane do wieku grającego. Choćby rozmiar i rozstaw guzików. Jak się dojdzie do wprawy, to gra się szybciej Scarlattiego czy Cimarosę od pianisty.

A jak wygląda takie aranżowanie pod publikę?

L: Robię to razem z moim nauczycielem. Musimy zrobić, żeby utwór był bardziej chwytliwy. Można coś dodać albo wyrzucić. W „Mam Talent!” czterominutowy utwór musiałem skrócić do dwóch. Pocięliśmy to tak, by było dramatyczniej i bardziej interesująco w tak krótkim czasie. Stosuje się różne tricki, gwałtowne przejścia, przełączanie rejestrów, czyli, jak my o tym mówimy, „kałasznikow”. A jeszcze na dodatek do środka Vivaldiego wstawiłem motyw z Michaela Jacksona. A potem podczas koncertu patrzę uważnie, jak reaguje publiczność. Cały czas musiałem pamiętać, że rywalizuję na przykład z magikiem, który zresztą nauczył mnie jednej sztuczki karcianej i z kostką.

Lukas Gogol z Mamą gościli w opowiecie.info. Oj, działo się! Rozmowa bogato inkrustowanaWszystko to musi mieć oczywiście akceptację Twojego profesora?

L: A jakże! Obydwaj się tak strasznie stresowaliśmy przed tym wydarzeniem, że trudno to opisać. Tym bardziej że to wszystko odbywa się trochę na wariackich papierach, a nie jak normalny konkurs. Profesor trochę zwlekał, by mi pogratulować wygranej, a w końcu wykrztusił z siebie: „coś ty chłopie narobił”. Tak trzy razy. Teraz trzeba to, co na robiłem, dobrze wykorzystać. Dostałem bardzo dużo propozycji koncertów. Muszę teraz grać jak szalony, a jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie mogę osiąść na laurach. Mam wstępne propozycje od firm fonograficznych, ale o tym jeszcze nie ma co mówić.

Co byłoby dla Ciebie taką najlepszą nagrodą po wygraniu tego show?

L: Zagrać z Marcinem Wyrostkiem. To najbardziej znany w Polsce akordeonista – oczywiście powszechnie. Wśród akordeonistów jest ich więcej.

Pani towarzyszyła Lukasowi w TVN?

A: To były niebywałe emocje. Przeżywałam razem z Lukasem. Jak czekał na werdykt, to był nieprawdopodobnie zdenerwowany i blady jak ściana. Ja tak samo. A tam jeszcze podkręcali atmosferę…. Stres nieprawdopodobny. Ale byłam bardzo dumna już z tego, że dostał się do castingu. A potem, gdy przechodził kolejne stopnie, moja duma oczywiście rosła.

L: Bardziej się denerwowałem przy werdykcie niż przy graniu. Gdy gram, to jestem sam na sam z instrumentem, lubimy się i jest okay. To się jednak odbywało przed całą Polską. Jak już ogłosili wyniki, to nie potrafiłem uwierzyć.

A: Do dziś nie bardzo potrafimy to sobie uświadomić. Tym bardziej że tyle się w tej chwili dzieje, tyle różnych zaproszeń, że nie było czasu żeby ochłonąć i chwilkę o tym pomyśleć.

L: Jeszcze na dodatek miałem egzaminy gimnazjalne i musiałem odrzucić kilka zaproszeń.

A: W pierwszej kolejności jest jednak szkoła. Nie wiadomo, co życie przyniesie. Można sobie planować różne rzeczy, ale trzeba mieć pewną bazę, na której się wszystko buduje.

Fot. melonik

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.