To dzieło jakiegoś świra, albo zorganizowana akcja rosyjskich trolli internetowych. Od pewnego czasu do opolskich przedszkoli przychodzą e-maile, że podłożono w nich bombę. Nadawca podaje też przyczynę: „Za to, że pomagacie Ukrainie, to bomba została podłożona”.  

Teraz już nie ma takiej placówki oświatowej, która nie pochyliłaby się nad tragedią Ukrainy, albo nie miałaby u siebie dzieci uchodźców, więc nadawcy takich e-maili nie muszą nawet tego sprawdzać.

Dyrektorzy opolskich przedszkoli mówią, że e-maile z informacjami o rzekomych bombach przychodziły już wcześniej, ale w ostatnim czasie nadawca (nadawcy?) nadaje jej związek z uchodźcami z Ukrainy. I wygląda to tak, jakby e-maile były wysyłane hurtem z automatu.

– Ale nie ma tutaj żadnej logiki, bo długie miesiące nie ma nic, a potem raz w tygodniu – opowiada dyrektorka jednego z opolskich przedszkoli. – Zawsze zawiadamiamy policję, bo taka jest procedura, ale nie wpadamy w panikę. Przyjeżdża policja i sprawdza. Za każdym razem traktujemy to poważnie, bo świat jest dziwny, więc lepiej takich sytuacji nie lekceważyć. Niestety, za którymś razem informacja może być prawdziwa. A z centrum kryzysowego dostajemy informację, że znów w Polsce rozsyłane są maile z groźbami.

Przedszkola są już więc wyczulone i mają przećwiczony plan ewakuacji budynków.

Okazuje się, że taka sytuacja ma miejsce nie tylko w Opolu, bo o tym mówią o tym na swoich forach dyrektorzy przedszkoli w całej Polsce.

Opolska policja jest bardzo powściągliwa w komentowaniu takich zdarzeń. Zespół prasowy w ogóle nie informuje o nich opinii publicznej, argumentując, że prowokuje to naśladowców i w efekcie takich e-maili jest jeszcze więcej.

– Wszystkie takie zgłoszenia są sprawdzane, przyjeżdża policja, straż pożarna, ale o tym, czy ewakuować placówkę, decyduje jej dyrektor – mówi podkomisarz Karol Brandys z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.

Policja nie chce też rozmawiać o adresach, z których wychodzą masowo takie e-maile oraz czy zidentyfikowano ich nadawców. Z pewnością ktoś, kto „zabawia” się w ten sposób, normalny nie jest, albo to celowa kampania sterowana przez putinowskie służby. Jej celem jest dezorganizacja życia w Polsce oraz podsycanie atmosfery wrogości wobec ukraińskich uchodźców – jako tych, którzy są źródłem kłopotów.

Wpisuje się to w całą rosyjską kampanię dezinformacyjną, która rozpowszechnia różne plotki, niekiedy wręcz absurdalne. Na przykład, że uchodźcy mają pierwszeństwo w otrzymywaniu mieszkań komunalnych lub w dostępie do publicznej ochrony zdrowia. Pojawiają się też „ostrzeżenia”, że małżeństwa powinny się wystrzegać przyjmowania do swoich domów Ukrainek, bo te… uwodzą mężów paniom domu. Takie „udokumentowane” historie pojawiły się na forach miejskich w wielu polskich miastach. I można byłoby się z tego roześmiać, gdyby nie to, że wiele osób w to uwierzyło…

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.