Przywrócenia zlikwidowanych i skróconych linii autobusów miejskich a także przystanku MZK przy szpitalu na Katowickiej domaga się opolska młodzież. W jej imieniu radny Tomasz Kaliszan wystąpił do prezydenta Opola.

– W ten sposób wykluczone zostały nie tak dawno przyłączone do Opola sołectwa, które straciły większość połączeń – zwracała uwagę Paulina Senderska z Nowej Generacji PO. – Buduje się centra przesiadkowe, stadion, a szkoda pieniędzy na MZK. To wbrew polityce miasta, które miało na celu uruchomienie centrów przesiadkowych, a w tej sytuacji są one totalnie bezużyteczne.

– Miasto już od dłuższego czasu przestało zwracać uwagę na potrzeby mieszkańców – podkreślał na konferencji prasowej przed opolskim ratuszem Hubert Gablewicz. Przywołał przykład linii nr 13, której działalność ograniczono na tyle, że ludzie wracający z pracy z Grudzic muszą czekać na kolejny pojazd aż godzinę. Jego zdaniem unowocześnianie komunikacji miejskiej to nie tylko unowocześnianie taboru ale głównie reagowanie na potrzeby ludzi, a tego się w Opolu nie robi. – Miasto zamiast rozwijać komunikację zbiorową ogranicza jej działalność w imię oszczędności na przykład na dokumentacje aquaparku, który , myślę, jest ostatnią potrzebą opolan. Budowa stadionu, która pochłania ogromne środki tylko zabiera budżet miasta potrzebny do rozwoju komunikacji miejskiej i innych potrzeb lokalnej społeczności – mówił Gablewicz.

– Wraz z ograniczeniem działalności komunikacji miejskiej mamy do czynienia  z 25% podwyżką cen biletów – zwrócił uwagę Bartosz Stodulski z Młodych RAZEM. – To przykład zrzucania na barki mieszkańców ciężaru kryzysu.

Z kolei niezależny autor petycji, pod którą podpisało się już 500 osób, Dawid Ludwiński. – Rzucono nam ochłap w postaci kilku kursów nocnych w obrębie centrum, a zostały odcięte między innymi sołectwa przyłączone w 2017 roku do Opola: Sławice, Wrzoski, Chmielowice, Żerkowice, Bierkowice i Czarnowąsy.

Ludwiński przypomniał. że nie tylko kursy nocne zostały zlikwidowane. Ograniczenia dotyczą także linii nr 7, 11, 14 i 16. – Były także cięcia ukryte, którymi MZK nigdzie się nie pochwaliło – mówił. – Jestem niezależny i przyszedłem tu po to aby pokazać, że młodym ludziom zależy na utrzymaniu tych wszystkich kursów. Życie nocne jest bardzo ważne dla młodzieży w wielu miastach, w Opolu też tak powinno być – przekonywał. Wyliczył, że przeciętny Opolanin może sobie kupić za swoją wypłatę 53 bilety miesięczne. Przeciętny wrocławianin 82 a przeciętny warszawiak 83 takie bilety.

Damian Ruszała zwrócił uwagę na likwidację przystanku Katowicka Szpital. – To jest bardzo duży problem dla osób starszych i poruszających się o kulach, albo tych, którzy maja jakieś urazy i chcą dostać się do szpitala, w którym przecież funkcjonuje wiele przychodni. Przystanek po drugiej stronie ulicy bardzo ułatwiał im sprawę. Teraz muszą wysiąść na dworcu Opole Wschód i przejść kilkaset metrów do szpitala – argumentował Ruszała.

Pod wpływem tych wszystkich argumentów młodzieży, rozumiejąc je, radny Opola Tomasz Kaliszan składa interpelację na ręce prezydenta Opola z wnioskiem o przywrócenie przystanku na Katowickiej i zlikwidowanych linii i kursów, a także intensyfikacji pozostałych. – Pan prezydent posiada miejsce parkingowe tuż przy ratuszu i może nie do końca zdaje sobie sprawę jak wyglądają problemy zwykłych mieszkańców, którzy musza dotrzeć do szpitala z dworca wschodniego -. Zasugerował utworzenie tam przystanku „na żądanie”. – Proszę pana prezydenta, aby mieszkańcy jak najprędzej mogli korzystać z transportu zbiorowego, bo to jest przyszłość każdego miasta – mówił radny.

O tym, że koniunktura nie trwa wiecznie prezydent Opola powinien wiedzieć. Dlatego dopiero teraz wychodzą na wierzch skutki powiększenia miasta. Wiadomo było, że prędzej czy później zaczną się kłopoty ze skomunikowaniem odległych dzielnic z centrum – no i stało się.

 

Fot. melonik

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.