Porowska z Wiśniewskim się kotłują. Grożą sobie nawzajem prokuratorem. A na ustach mają dialog, głównie ze społeczeństwem.

W istocie żadne z nich nie wie, co to słowo oznacza. Lub jeszcze gorzej – i to bardziej prawdopodobne – wiedzą, ale usiłują robić ze społeczeństwa idiotów. Wiśniewski stosuje tę taktykę bezczelniej, dlatego to on wygra wybory. Kandydatura Porowskiej, choć PiS nakazał na nią głosować, jest warta tyle co garść piórek. Wystarczy dmuchnąć.

Dziś mamy dzień, który powinien być polskim świętem państwowym: Świętem Dialogu Zakończonego Porozumieniem. Zdarzyło się nam w 1980 doprowadzić do porozumienia. Dialog zakończył się powodzeniem.

Słowo „dialog” stało się modne w XX wieku. Od upadku komunizmu w Polsce politycy nawołują do dialogu politycznego, biskupi do dialogu religijnego, instytucje państwowe do dialogu społecznego. Filozofowie i psychologowie zalecają dialog międzyludzki.

Czy w ogóle dialog polityczny istnieje, a nawet czy jest możliwy, biorąc pod uwagę z jednej strony specyfikę polityki, jej teorię i praktykę, a z drugiej strony zasady, jakimi powinien kierować się dialog?

Dialog nie znosi tyranii lub moglibyśmy rzec – tyrania nie znosi dialogu. Podobnie inne systemy polityczne, w których władza była lub jest oparta na autorytecie jednostki, nie budują swojej tożsamości w oparciu o dialog.

Dialog krajowy w Polsce jest zasadą ustrojową, zapisaną w Konstytucji. W preambule czytamy:

W trosce o byt i przyszłość naszej Ojczyzny […] my, Naród Polski − wszyscy obywatele Rzeczypospolitej […] ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej jako prawa podstawowe dla państwa oparte na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, współdziałaniu władz, dialogu społecznym oraz na zasadzie pomocniczości umacniającej uprawnienia obywateli i ich wspólnot.

Z kolei w rozdziale I „Rzeczpospolita” art. 20 czytamy:

Społeczna gospodarka rynkowa oparta na wolności działalności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych stanowi podstawę ustroju gospodarczego Rzeczypospolitej Polskiej.

Z powyższych zapisów wynika, że dialog społeczny nie jest instrumentem rządzenia, który władza publiczna może stosować, gdy zechce. Władza jest konstytucyjnie zobowiązana do stosowania go. Można zadać sobie pytanie, w jakim stopniu ta zasada jest w praktyce realizowana?

W 1989 roku władzę w Polsce przejął obóz solidarnościowy walczący o prawo dla społeczeństwa do współdecydowania o własnym losie, na zasadzie dialogu. Ile jest dialogu w tym dyskursie, a ile zwykłej walki o władzę? Nawet pobieżna analiza debat politycznych pokazuje jak zły jest obraz polskiej sceny politycznej. „Dialogujący” zbyt często stosują zniewagi. W politycznej debacie, jak się okazuje, nie ma miejsca na inność, ważna jest własna racja, nawet za cenę poniżenia drugiej osoby.

„Dyskurs społeczny cechują: «instrumentalizacja» – uczestnicy posługują się językiem pogardy i szukają zawsze winnych; «nieautentyczność» – dyskurs nie tworzy tożsamości; «rytualizacja» – nie ma mowy o wypracowaniu wspólnego zdania i rozwiązaniu problemu spornego; «prowincjonalizacja» – nie przypomina dyskursu prowadzonego w krajach wysoko rozwiniętych, o zakorzenionej od dawna kulturze demokracji” – twierdzi dr Paweł Przyłęcki. Nie można, według niego, stosować generalizacji, że wszyscy dążą jedynie do udowodnienia własnych racji. Można również szukać przykładów polityków nawołujących do dialogu politycznego z poszanowaniem wszelkich zasad, jakimi dialog winien się kierować. Najczęściej jednak takie wezwania są przez oponentów krytykowane, gdyż nie biorą oni wiary w prawdziwe intencje takich osób. W 1995 roku ukazał się tekst w „Gazecie Wyborczej” pt. „O prawdę i pojednanie”, podpisany wspólnie przez Adama Michnika i Włodzimierza Cimoszewicza. Proponowali oni rozpoczęcie w Polsce dialogu pomiędzy ludźmi różnych obozów. Aby mogło do tego dojść należy, jak twierdzili, zacząć myśleć o zawarciu pewnego kompromisu, który będzie również oznaczał legitymizację przeciwnika jako pełnoprawnego uczestnika dialogu na scenie politycznej. Autorzy tego apelu chcieli zerwać z ciągłym konfliktem,

Najgorzej przedstawia się dialog prowadzony pomiędzy politykami. Jest on niestety mitem lub pobożnym życzeniem. Zbyt dużo jest tu własnych racji, a zbyt mało chęci na zrozumienie drugiej strony. Taki dyskurs rzadko ma formę dialogiczną, natomiast częściej przyjmuje formę spektaklu będącego areną walki o „własną” prawdę, jednakże prawdę, która ma być narzucona innym. Dialog może mieć miejsce właśnie dlatego, że istnieją różnice. Dlatego też można by uznać, że głównie w polityce powinien być on możliwy. Jednak aby tak było, każdy z osobna powinien nauczyć się prowadzić dialog, a ku temu potrzebne jest zrozumienie, że własne racje nie są jedynymi. Wielu polskim politykom ciągle brakuje otwartości na to, co inne i nowe. U podstaw dialogu tkwi postulat ciągłej reinterpretacji prawd, które wydają się absolutne, a w rzeczywistości są efektem codzienności i różnych okoliczności. Dlatego tak ważne jest ostrożne wyrażanie sądów i nieferowanie wyroków, połączonych z oskarżaniem i dyskredytacją drugiej osoby. Tym samym można stwierdzić, iż dialog w polityce jest możliwy, ale trudny. W Polsce raczej raczkuje, ale jest nadzieja, że tak jak w niektórych krajach wysoko rozwiniętych, tak i w Polsce będą zachodzić zmiany.

Szczególnie po ostatnich doświadczeniach z PiS-em, partią dialog całkowicie negującą.

Fot. melonik

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.