Gdyby nie fakt, że marszałek Andrzej Buła zadbał wcześniej o dodatkowe pomieszczenia byłby wielki kłopot. Pisowski wojewoda Adrian Czubak postanowił ostatecznie pozbyć się z urzędu wojewódzkiego intruza w postaci niepisowskiego samorządu.
Jak poinformował nas Arkadiusz Kuglarz, rzecznik prasowy marszałka, Czubak eksmituje samorząd z ostatnich zajmowanych w budynku urzędu wojewódzkiego pomieszczeń.
To kolejny etap rozrostu administracji centralnej w regionie. Przypomnijmy:
Wojewoda opolski, Adrian Czubak, wypowiedział umowę najmu samorządowi wojewódzkiemu już w listopadzie 2017 roku. Urząd marszałkowski miał do końca stycznia 2018 opróżnić pierwsze piętro w gmachu głównym. To kilkadziesiąt dużych pomieszczeń biurowych. Było dość oczywiste, że nie będzie mógł dotrzymać tego terminu, dlatego wojewoda zgodził się przedłużyć termin do końca kwietnia.
Powód tego wymówienia był przedstawiany przez urzędników Adriana Czubaka dość enigmatycznie: „konieczność zabezpieczenia potrzeb własnych urzędu, które spowodowane są zmianami organizacyjnymi”.
– Napisaliśmy pismo do wojewody wyjaśniając, że problemy logistyczne i różne inne nie pozwalają nam dotrzymać tego terminu – wyjaśniała wówczas Violetta Ruszczewska, rzeczniczka marszałka. – Jednak do końca kwietnia ten długi korytarz od windy musimy opuścić. Kilka biur musieliśmy zwolnić już teraz, ale to udało nam się zrobić, choć nie bez problemu. Musieliśmy bowiem stłoczyć dotychczasowe biura.
Jak tłumaczyła w mediach Martyna Kolemba, rzeczniczka Adriana Czubaka, biura te są bezwarunkowo potrzebne w związku z obsługą świadczeń 500+ oraz rozszerzeniem działalności o centrum obsługi cudzoziemców.
Urząd marszałkowski wyprowadził część swych urzędników do zamkniętego Nauczycielskiego Kolegium Języków Obcych przy ulicy Hallera w Opolu (Zaodrze).
Już w lutym ubiegłego roku ( przy protestach radnych PiS) samorząd kupił budynek na Ostrówku 5-7. Część departamentów, przeniosła się do nowego biurowca na ulicy Krakowskiej 38.
W ostatnich dniach nastąpił kolejny etap eksmisji.
I tak Czubak sukcesywnie utrudnia życie samorządowi.
Wzorem władz centralnych zlikwidował flagę Unii Europejskiej, która obok biało czerwonej powiewała na Urzedęm. Zamontowanie bramek w urzędzie i zamknięcie przejścia wewnętrznego do skrzydła na Ostrówku, dobudowanego przez samorząd spowodowało, że urzędnicy z dokumentami muszą wychodzić na zewnątrz i okrążać budynek. – Latem w porządku, ale w zimie kłopot – mówią.
Trudno powiedzieć, że cieszą się z takiego obrotu sprawy, ale… -Chodzimy tu po tych samych korytarzach, trudno się nie kłaniać – zauważa jeden z nich. – Ale gdy na przykład wojewoda idzie do mediów i pluje na nas i wygaduje niestworzone historie, to czasami trudno bardzo przejść obok niego udając, że nic się nie stało – dodaje.
Przypomnijmy, że za wszystkie te ruchy płacimy my, podatnicy.
.*********
„Decentralizacja administracji w Polsce nie osiągnęła jeszcze poziomu jaki jest w krajach Europy Zachodniej i z pewnością na prawdziwą decentralizację trzeba będzie jeszcze poczekać. Widmo poprzedniego scentralizowanego systemu co jakiś czas pojawia się w wypowiedziach niektórych polityków, którzy najwyraźniej pragną jego przywrócenia nie mogąc odnaleźć się w nowej zdecentralizowanej rzeczywistości, a rozwiązania z epoki PRL-u uważają za słuszne. Ujmując decentralizację bardziej ogólnie i biorąc pod uwagę jej obecność i rolę w państwach zachodnich, można stwierdzić, że jest ona podstawą właściwego funkcjonowania administracji w demokratycznym państwie prawnym” – pisał dr hab. Wojciech Wytrążek z Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie. Najprościej mówiąc, decentralizacja polega na przekazywaniu kompetencji samorządom i ograniczaniu prerogatyw władzy centralnej, którą w tym przypadku reprezentuje wojewoda.
To, co obserwujemy w Opolu to odwrót od decentralizacji, powrót do znanych z PRL metod zarządzania.
Fot. melonik