Sąd Apelacyjny we Wrocławiu podtrzymał wyrok Sądu Okręgowego w Opolu, który nakazał byłemu wiceministrowi sprawiedliwości Patrykowi Jakiemu przeprosić publicznie Krystynę Pietrek, byłą sołtyskę Czarnowąsów. Sprawa dotyczyła wywiadu, którego Jaki udzielił NTO, w 2016 roku, oskarżając Mniejszość Niemiecką o łamanie samorządności podczas konsultacji społecznych dotyczących powiększenia Opola.

Patryk Jaki przeprasza, choć pewnie się nie cieszy… Jego apelacja została odrzucona

Jakiego pozwała mieszkanka Czarnowąsów, była sołtys Krystyna Pietrek. Poczuła się urażona wypowiedziami wiceministra sprawiedliwości w mediach, że podczas konsultacji zorganizowanych przez gminę Dobrzeń Wielki w sprawie poszerzenia granic Opola, mniejszość niemiecka łamała samorządność, a związani z nią wolontariusze odwiedzali tylko domy zamieszkane przez przeciwników powiększenia Opola.

Dodajmy, że frekwencja w konsultacjach była wyjątkowo wysoka (40-60%), a przeciwko pomysłowi powiększenia Opola głosowało ponad 90% mieszkańców podopolskich gmin.

-Jesteśmy uczciwymi ludźmi, uczciwymi Ślązakami, pracującymi dla lokalnej społeczności wiele lat. Takie wypowiedzi Patryka Jakiego nie mogą pozostać bezkarne – stwierdziła Krystyna Pietrek.

Pozwanie wiceministra sprawiedliwości wymagało ze strony Krystyny Pietrek sporo odwagi. Ale pozew został złożony 18 listopada 2016 roku. Jaki nie pojawił się na żadnej rozprawie. Zeznawali za to świadkowie, którzy tak jak Pietrek, oburzeni są oskarżeniami Jakiego i tłumnie towarzyszyli powódce w sądzie.

– Jak on może tak kłamać?- pytała wówczas Krystyna Pietrek. – Wszystko było lege artis. Ta gorycz jest w nas, w środku. Dlatego w dalszym ciągu chodzimy na miesięcznice, dlatego ludzie uczestniczyli w głodówce. Okazuje się, że zwykły człowiek nie ma nic do powiedzenia, bo ci co są na górze mają przebicie w mediach i to oni mają rację. To mi się wcale nie podoba. W jakim kraju ja żyję? Dlatego zdecydowałam się wytoczyć Jakiemu sprawę. O kłamstwo, którym obraża tych wszystkich wolontariuszy, którzy w konsultacjach uczestniczyli. Najpierw Jadzia Wittek z Kup chciała założyć Jakiemu sprawę. Była nawet na ten temat konferencja prasowa w gminie. Ale doszliśmy do wniosku, że to, ja jako osoba poniekąd urzędowa, wystąpię. I tak się stało. Doszliśmy ponadto do wniosku, że lepiej będzie, gdy zrobi to ktoś z mniejszości niemieckiej, którą minister Jaki na każdym kroku obraża. A Jadzia przyjechała 50 lat temu z Zamościa. Jaki powtarzał: „Nie będzie niemiecki wójt rządził polska elektrownią”. No to czym my jesteśmy dla nich, dla Kaczyńskiego, dla Jakiego? To my jesteśmy Niemcami? Mieszkamy na tych terenach i czujemy się Ślązakami. Niech się jeden z drugim pouczy historii, dowie się co to jest Śląsk. A czy jest on w granicach Polski, Niemiec, Austrii czy Czech – to jest to ten sam, nasz Śląsk. Jeszcze mój dziadek, pamiętam, w pięćdziesiątych latach opowiadał, że Śląsk był zawsze przez Polskę traktowany tak jak my teraz. Nie mówię o okręgu katowickim, bo tam mieli jak pączki w maśle. My tutaj nie znaczyliśmy nigdy nic.

Jak przyznała, bała się tak jawnie wystąpić, jednoosobowo, przeciwko władzy. Jednak eskalacja oskarżeń rzucanych na każdym kroku przez Jakiego pomogła jej w podjęciu decyzji…

– Ja się jeszcze teraz boję. A co zrobili z Romkiem Kołbucem? Wystarczyło, że Jaki naskarżył: skuli, zabrali na komendę, przeszukanie w mieszkaniu, kuratorzy przepytujący o dzieci… Jakim prawem? I okazuje się, że niesłusznie. I co? Kołbucowi i rodzinie zszargali nerwy i nic im za to nie będzie?

Roman Kołbuc został oskarżony przez wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego, wojewodę opolskiego Adriana Czubaka i prezydenta Opola Arkadiusza Wiśniewskiego o bezprawne podanie ich numerów telefonów na portalu społecznościowym. Sąd uniewinnił Kołbuca i zasądził odszkodowanie za bezprawne działania policji. Bronili pro bono: mecenas Jacek Różycki mecenas Andrzej Sieradzki.

https://opowiecie.info/roman-kolbuc-ostatecznie-oczyszczony-swieto-niezaleznego-sadownictwa/
https://opowiecie.info/roman-kolbuc-uniewinniony-pel-zapis-posiedzenia-sadu/

To właśnie Sieradzki zgodził się poprowadzić sprawę Krystyny Pietrek. Jej sprawa była zawieszona dopóki Jakiego chronił immunitet.

– Ale ja czekałam i pamiętałam. Na pierwszej rozprawie sama byłam w sądzie, bo mecenas wyznaczony przez gminę się przestraszył. Dopiero potem dotarłam do kancelarii mecenasa Andrzeja Sieradzkiego i on podjął się tę sprawę prowadzić. W każdym razie zabrano mi spokojny sen. Nie wiadomo było, kiedy mi tu wjadą i zrobią co zechcą. Może jakąś prowokację? Przy takich metodach ze strony władzy wszystkiego można było się spodziewać. Żyję tu od urodzenia i czuję się zwyczajnie zaszczuta przez Patryka Jakiego i Wiśniewskiego. Gdybym się czuła Niemką, to wyjechałabym stąd już w latach dziewięćdziesiątych. Tymczasem ja wybrałam tutaj swoją ojczyznę, a oni mi zaczynają korzenie podcinać. A ja wiem, czy mi domu nie zabiorą? No bo w tej chwili jak oni uchwalają takie durnowate prawo, to wszystko mogą uchwalić. A moim dzieciom w jaki ustroju przyjdzie żyć, jak to jeszcze bardziej poprzewracają? Zaczynamy się bać jak dawniej. Mój dziadek, który był na pierwszej wojnie, potem przeżył drugą, w latach pięćdziesiątych podczas darcia pierza, gdy kobiety sobie opowiadały różne historie, chodził z fajeczką wkoło domu i pilnował, bo podsłuchiwali. Teraz czujemy się tak samo, bo takie techniki mają, że nie wiadomo, co w stosunku do nas zastosują.

Proces przed Sądem Okręgowym w Opolu rozpoczął się 18 kwietnia 2017. Jaki nie pojawił się na nim osobiście. Usiłował – przez swego pełnomocnika – zasłonić się immunitetem poselskim. Sąd odrzucił ten wniosek ponieważ, jak stwierdziła sędzia Beta Hetmańczyk: sprawa nie ma związku z działalnością poselską Patryka Jakiego.

– Przestraszył się, bo wie, że kłamie – stwierdziła Krystyna Pietrek. – A czekał tylko aż prezydent podpisze ustawę o sądach powszechnych i natychmiast napisał skargę na opolski sąd, który nie chciał uznać immunitetu. Sporo zdrowia straciłam przez to wszystko i nerwów. Przed każdą taką rozprawą, a było ich kilka, to człowiek jak wchodzi do tego gmachu, to ma takie uczucie, że tu jest sąd, a nie ma sprawiedliwości.

– Można by wszczynać wiele procesów na słowa, które padły ze strony dokonujących zaboru i jestem przekonany, że wyroki byłyby podobne….. tylko czy to ma jakieś znaczenie? – pyta Piotr Szlapa, wójt najbardziej poszkodowanej przez powiększenie Opola gminy Dobrzeń Wielki. – W ludziach pomimo upływu 5 lat wciąż siedzi gorycz i żal o to jak ich potraktowano. Jest jednak nadzieja, że przyjdzie taki czas jak w 1989 roku i wtedy ludzie będą decydować czego sami chcą. A może tak Pan minister z własnej woli opublikuje sprostowanie, że ludzie z Gminy Dobrzeń Wielki, podczas spotkania w Elektrowni Opole, nie rzucali w niego kamieniami… – proponuje wójt.

Fot. melonik

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.