…charakter tradycji się zmienia. Karp, choinka i prezenty pod nią oraz wspólna kolacja to wigilijna tradycja. Tyle że inaczej niż 10 lat temu kupujemy świąteczne karpie, inne także wybieramy choinki.

JOLANTA JASIŃSKA-MRUKOT

Prezent też już powinien być inny, a i kolacji nie musi przygotowywać pani domu,
zaharowując się od świtu do pierwszej gwiazdki.

Karp, niekwestionowany król

– Karp wigilijny nie jest wcale pozostałością po PRL, jak to niektórzy sugerują – mówi
Aleksandra Czerkawska, dyrektor biura Rybackiej Lokalnej Grupy Działania
„Opolszczyzna”. – Na Opolszczyźnie tradycję hodowli karpia zapoczątkowały w XVI wieku
zakony cysterskie, dbając, by w piątki na stole zakonników pojawiała się ryba, która jest też
symbolem pierwszych chrześcijan.
A co do nowego zwyczaju, to coraz więcej Opolan nie chce już kupować karpi w
hipermarketach.
– Wolą w gospodarstwie rybackim, bezpośrednio od producenta karpia – zauważa
Aleksandra Czerkawska.
Nowa tradycja jest taka, że przed świętami całą rodziną jedzie się w plener po świeżą rybę.
Przy okazji wszyscy patrzą, jak wygląda hodowla, a dla dzieci może to być atrakcja
porównywalna z tą, jaką miały dzieci w przeszłości, kiedy przesiadywały w łazience koło
wanny z pływającym karpiem.
Coraz częściej także zamiast przygotować całą kolację wigilijną, korzystamy z cateringu.
– To przyzwyczajenie z PRL-u, że wszystko musimy zrobić sami, też powoli odchodzi –
mówi Monika Atłachowicz z łowiska pstrągowego „Pod Dębem” w Tarnowie Opolskim. – Z
braku czasu, ale też z powodu zanikających umiejętności kulinarnych coraz częściej

kupujemy gotowe. I coraz częściej zdajemy się na catering, bo to coraz tańsza usługa, na
którą coraz więcej osób stać.
Wówczas firma cateringowa przywozi nie tylko potrawy, ale nawet obrus i zastawę na
nasz stół. My tylko musimy pamiętać o opłatku.

Choinka tylko pachnąca
Dla plantatorów choinek okres przedświąteczny to także żniwa. Takie dwumetrowe
drzewko rośnie aż osiem lat.
– Plantacja tworzy ekosystem, jest siedliskiem wielu ptaków i producentem świeżego
powietrza – mówią Dominik i Krystiana Pikos, właściciele plantacji z Zawady. –
Zaobserwowaliśmy, że przyjazd po choinkę na plantację staje się często przedświątecznym
wypadem na spacer, najczęściej ojców z dziećmi.
Ruch zaczyna się pierwszego tygodnia grudnia i trwa do ostatnich dni przed świętami.
Czyli do… 6 stycznia. A to dlatego, że są przecież także wyznawcy prawosławia, a oni
ubierają choinki według kalendarza gregoriańskiego, czyli dwa tygodnie później.
– Liczba sprzedawanych choinek od lat utrzymuje się na tym samym poziomie – dodaje
Krystiana Pikos. – Ale co najistotniejsze, ceny drzewek z plantacji nie pójdą w górę.
Od dziesięciu lat niezmiennie popularna jest jodła kaukaska.
– Jednak coraz częściej ludzie stawiają na świerk – mówi Dominik Pikos. – Stoi krótko,
ale roztacza niepowtarzalny zapach. Jodła kaukaska stoi długo, ale pozbawiona jest zapachu.

Prezent? Przede wszystkim ekologiczny
To, czym obdarowujemy, nie może być bezużytecznym przedmiotem. Po prezencie
powinno zostać miłe wspomnienie, a jak jest to przedmiot, to wykonany własnoręcznie.
– Prezent ręcznie wykonany powinien nieść jakąś treść – podpowiada Monika Bębenek,
opolska florystyka i kreatorka. – Albo przedmiot z duszą, taki wyszukany, który może być z
second handu. Ja cenię sobie także ulotne prezenty, takie jak tort, dobra kawa albo wino. Po
takim ulotnym prezencie zawsze zostaje miłe wspomnienie.
Atmosfera świąt, dobre samopoczucie i prezenty wcale nie zależą od tego, ile pieniędzy na
nie wydaliśmy. To samo dotyczy dekoracji świątecznych i adwentowych.
– Od kilku już lat dominuje styl proekologiczny – zauważa kreatorka. – Pojawiają się też
świecidełka, ale nie są one sztuczne. To kryształki, złoto i miedź, a wszystko naturalne.
Biodegradowalne! I ręcznie robione. Wszystko ma pobudzać zmysły swoim kształtem i
zapachem. Adwentowe wieńce i wszystkie adwentowe ozdoby powinny być bez błyskotek.

To są symbole religijne. I nie bójmy się łączenia w naszych ozdobach elementów z różnych
kultur. Panuje trend łączenia.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.