Z Marceliną Zawiszą z partii Razem, opolską posłanką Lewicy rozmawia Jolanta Jasińska-Mrukot 

– PiS łamie konstytucję, zwalcza brutalnie demonstracje, które nie są po jego myśli. W rękach PiS jest prokuratura i sądy, ale jeśli zapadnie wyrok nie po jego myśli, to go nie wykonuje, jak chociażby ten dotyczący przywrócenia do pracy sędziego Igora Tuleya. I wy usiedliście do stołu z PiS, za co zresztą Strajk Kobiet postawił Lewicy ultimatum.

– Lewica zawsze stała po stronie kobiet. Widać to w ustawach, które składamy i na ulicach, gdzie protestujemy o nasze prawa. Strajk Kobiet to nie tylko pani Marta Lempart i Klementyna Suchanow, a setki tysięcy kobiet w Polsce. Ich głosy są bardzo zróżnicowane, bo są tam wyborczynie Lewicy, PSL, Ruchu Hołowni. Silnym głosem za Lewicą jest głos Bożeny Przyłuskiej (współzałożycielki Kongresu Świeckości – aut.), to jest liderka Strajku Kobiet w Warszawie. Dla nas jest ważne, to, że kobiety, które straciły pracę w czasie pandemii, musiały zamknąć biznesy, do nich trafiły te pieniądze.

– Tym niemniej usiedliście z PiS do stołu w sprawie podziału unijnych pieniędzy, a PiS nie jest wiarygodny.

– Dla nas najważniejsze jest to, żeby te pieniądze trafiły do ludzi. Mamy ogromny problem mieszkaniowy w Polsce, brakuje dwa miliony mieszkań, nie mam na uwadze tych deweloperskich, bo ogromna część Polaków nie posiada zdolności kredytowej. Głównie chodzi o młodych do 35. roku życia, którzy potrzebują tanich mieszkań na wynajem. Te pieniądze z Unii Europejskiej  muszą trafić do Polski, a dla nas najważniejsze jest, żeby  trafiły tam, gdzie są najbardziej potrzebne, czyli do szpitali, na budownictwo mieszkaniowe i do branż najbardziej poszkodowanych.

– Ale jaką Lewica może mieć pewność, że pieniądze zostaną wykorzystane w taki właśnie sposób, a nie trafią m.in. na remont pałacu Daniela Obajtka, albo popłyną tylko do samorządów popierających obecnie rządzących? Tym bardziej, że jeśli chodzi o cele, na które mogłyby pójść, to w unijnym funduszu odbudowy nie ma ani słowa o mieszkaniach. Chyba, że wykorzysta się je na cele energooszczędne, ocieplanie mieszkań. Poza tym w przeszłości PiS wielokrotnie pokazał, że nie jest wiarygodny.

Po pierwsze mieszkalnictwo wprost wpisuje się w filar polityki na rzecz następnego pokolenia, także w preambule mieszkalnictwo jest wymienione wprost. Po drugie założenie, że PiS potrzebuje dodatkowych pieniędzy, żeby prowadzić swoje kampanie, to jest niezrozumienie tego, czym obecnie dysponuje. PiS dysponuje całym budżetem państwa. To nie jest więc tak, że PiS potrzebuje dodatkowych pieniędzy z Unii, żeby mieć lepszą pozycję do wygrania przyszłych wyborów. Przypominam, że sześć lat temu podobną pozycję miała PO, kiedy wybory przegrała. To nie jest tak, że tego, kto rządzi i rozdziela środki, nie da się nigdy usunąć. Demokracja tak nie działa. Przecież ludzie widzą degrengoladę, która się dzieje w pisowskim środowisku, to rozdawnictwo swoim. To zniechęca ludzi do władzy. Fundusz Odbudowy to środki unijne, nawet jeśli premier będzie przecinał wstęgi dziesięć razy dziennie, ludzie nie będą tych pieniędzy kojarzyć z PiS, tylko z Unią Europejską.

– Pani poseł, proszę zapytać ludzi z dala od miasta, dzięki komu są te pieniądze. Czy unii, czy rządowi…

– Jestem w terenie, rozmawiam z ludźmi. I nie można zakładać, że PiS nagle przestanie mieć wyborców, bo nie przestanie. Ludzie nadal będą chcieli na nich głosować, a naszym zadaniem jest przekonać ich, żeby głosowali na partię, która z jednej strony zapewni im pieniądze unijne, a z drugiej dopilnuje, że będą one dobrze rozdysponowane. I że nie będzie sprzeciwu wobec europejskich środków, których Polska desperacko potrzebuje. Partii, która będzie dbała o prawa człowieka. A przecież doskonale wiemy, że jeżeli chcemy doprowadzić do zmiany w tym obszarze, to musimy doprowadzić do zmiany wyborczej. Naprawdę nie podzielam entuzjazmu PO i PSL, dotyczącego Jarosława Gowina, bo gdyby chciał opuścić partię rządzącą, to już dawno by to zrobił. A pan Gowin rozgrywa opozycję, powodując, że jesteśmy w stanie nieustannego zawieszenia.

– Czy naprawdę jesteście przekonani, że tym ruchem, układaniem się z PiS, nie zniechęcicie wobec siebie swojego elektorat?

– Mamy bardzo różne sygnały. Dostajemy masę pozytywnych komentarzy. Oczywiście, część wyborców właśnie tak reaguje, że z PiS się nie negocjuje. Gwoli przypomnienia, to KO i PSL chciały od początku stawiać warunki i negocjować z rządem, problem w tym, że nie złożyły pisemnie uwag do Krajowego Planu Odbudowy. My je złożyliśmy w ramach zwykłych konsultacji społecznych. Lewica i Polska 2050 to jedyne ugrupowania, które złożyły oficjalnie uwagi do tych dokumentów. Podkreślam, rozmawialiśmy z rządem, jak wydawać pieniądze unijne, to historyczny fundusz, porównywalny z planem Marshalla. Niezależnie od tego, jaki rząd jest, trzeba z nim rozmawiać, żeby pieniądze trafiły tam, gdzie potrzeba. Na przykład do zadłużonych szpitali powiatowych.

– Szpitale powiatowe zostaną oddłużone, ale po to, żeby dokonać planu ich wielkiej centralizacji. Wielka centralizacja jak za czasów PRL-u.

– Tego jeszcze nie wiemy, bo nie ma jeszcze projektu. To się przedłuża, bo nie ma zgody politycznej w tej sprawie w samym PiS. To nie może nas paraliżować, pieniądze muszą dotrzeć do zadłużonych szpitali powiatowych. Nie możemy robić na złość obywatelkom i obywatelom, ponieważ rządzi PiS. Nie lubię tego typu polityki, bo to jest robienie na złość ludziom.

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.