Z Tomaszem Kostusiem, opolskim posłem Koalicji Obywatelskiej, rozmawia Jolanta Jasińska-Mrukot

– Panu przypadło w udziale pożegnanie w Sejmie prof. Adama Bodnara, odchodzącego wkrótce z funkcji Rzecznika Praw Obywatelskich (RPO). Jakim był rzecznikiem prof. Bodnar?

– Bez wątpienia był jednym z najlepszych na tym urzędzie. Pana prof. Bodnara oceniam bardzo wysoko ze względu na jego zaangażowanie i uwrażliwienie na sprawy zwykłych obywateli. Przez całą swoją kadencję walczył o los pokrzywdzonych, o praworządność, swobody obywatelskie. A przyszło mu walczyć z ksenofobią, homofobią, rasizmem i wszelkimi przejawami dyskryminacji. Trudno słuchać dzisiaj tych, którzy go krytykują, bo to nieprawda. Wielokrotnie udowodnił, że potrafi występować w obronie najsłabszych.

– Pan wielokrotnie współpracował z prof. Bodnarem, proszę przypomnieć, jakie to były sprawy?

– Przekazywałem wiele interwencji, niejednokrotnie były to sprawy beznadziejne, gdzie obywatel przegrywał z państwem, z tą machiną biurokratyczno-urzędniczą. Dla ludzi, którzy przegrali procesy w sądach, ludzi, którzy mają poczucie skrzywdzenia, to często Rzecznik Praw Obywatelskich był ostatnią deską ratunku. Jedną z ostatnich interwencji była bulwersująca opinię publiczną na Opolszczyźnie sprawa 14-latka z Krapkowic, który opublikował wpis na temat Strajku Kobiet i miał z tego powodu poważne kłopoty. Rzecznik wielokrotnie interweniował w różnych sprawach, kiedy brutalnie rozprawiano się ze strajkującymi kobietami. Kiedy w różnych częściach kraju policja brutalnie podchodziła do obywateli. Do RPO skierowałem też sprawę bulwersującą opinię publiczną na Opolszczyźnie, a dotyczyła szokujących billboardów z wizerunkiem Adolfa Hitlera na tle flagi Unii Europejskiej, obok zdjęcia abortowanego płodu ludzkiego.

– Ten urząd to już ostatnie miejsce, gdzie mógł trafić obywatel niezadowolony z rozstrzygnięcia sądu lub decyzji obecnych władz.

– To jest ważny element tego całego systemu, w którym państwo powinno stać na straży praworządności. RPO to dzisiaj taki ostatni bastion praworządności, niepodporządkowany linii politycznej partii rządzącej. Warto podkreślić, że ta instytucja powstała jeszcze przed 1989 rokiem, jak widać, powołali ją jeszcze komuniści. Nawet wówczas nie było takiej pokusy, żeby obsadzić tę instytucję z klucza partyjnego. Jak widać, już wtedy w zamyśle była to funkcja ponadpartyjna i niepolityczna. Rzecznik miał reprezentować obywateli, a nie interes partyjny. I wszyscy kolejni rzecznicy byli właśnie takimi reprezentantami. Byli osobami niepartyjnymi, o dużym dorobku naukowym, doświadczeniu i wysokim morale, jak choćby pierwszy rzecznik, prof. Ewa Łętowska, czy później prof. Zoll.

– Ale dzisiaj rządzący, cała Zjednoczona Prawica, inaczej widzą instytucję Rzecznika Praw Obywatelskich.

– Zjednoczona Prawica chce tę funkcję upolitycznić. Propozycja, aby tę funkcję objął poseł Wróblewski, była nie na miejscu.

– W ostatnich latach coraz słabiej podobno ten urząd był wspierany finansowo przez państwo.

– Biuro Rzecznika działało już w bardzo trudnych warunkach, przy ograniczonych możliwościach finansowych i coraz niższym budżecie. Pomimo tego z wielkim zapałem i wielką determinacją Rzecznik Praw Obywatelskich i jego współpracownicy przez ten czas tam pracowali. Odejście z urzędu prof. Bodnara będzie wielkim osłabieniem standardów demokratycznych i ze szkodą dla praworządności w Polsce.

– Opozycja miała kandydatów, którzy mogliby go godnie zastąpić  

– Proponowaliśmy Zuzannę Rudzińską-Bluszcz, która dostała ogromny społeczny kredyt zaufania. Ma duże doświadczenie, bo pracowała w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Ma wiedzę i doświadczenie prawnicze, a ponadto została poparta przez kilkaset organizacji pozarządowych z całej Polski. Wydawało się, że taka osoba jest najlepszą kandydatką do objęcia tego urzędu. Drugi kandydat, którego zgłosiliśmy, to prof. Sławomir Patyra. To osoba z dużym naukowym dorobkiem prawniczym, o doświadczeniu i życiorysie pożądanym, by o taką funkcję zabiegać. Niestety, obie te kandydatury głosami Zjednoczonej Prawicy przepadły. Za to Zjednoczona Prawica z uporem forsowała kandydata stricte partyjnego. A przecież my w parlamencie, zarówno w Sejmie, jak i Senacie, nie głosujemy nad rzecznikiem interesu partyjnego tylko nad Rzecznikiem Praw Obywatelskich. I jakbyśmy nie przedstawiali Bartłomieja Wróblewskiego, to zwyczajnie jest on czynnym politykiem partii rządzącej.

– Który na dodatek nie ukrywa swojego skrajnego poglądu na aborcję, firmował wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, który wywołał masowe protesty kobiece. Można mieć różne poglądy na temat aborcji, ale ktoś, kto chce, by to państwo narzucało kobietom, co mają zrobić, opowiada się faktycznie za państwem wyznaniowym. Trudno o bardziej niewiarygodnego kandydata na takie stanowisko.  

– To otwieranie kolejnego frontu wojny polsko-polskiej i utrwalanie podziałów w społeczeństwie. A Rzecznik Praw Obywatelskich bez względu na swoje przekonania powinien być ponad tym. I pan prof. Adam Bodnar właśnie taką osobą był. Doskonale tą funkcję pełnił. Opozycja apelowała, żeby parlamentarzyści PiS-u unieśli ponad te waśnie spory, różnice polityczne i zagłosowali na kandydata ponadpartyjnego. To się dotąd nie udało, a jeśli nie wybierzemy niezależnego rzecznika, to skończy się to tym, że będziemy mieli osobę pełniąca obowiązki Rzecznika Praw Obywatelskich. Ale ona będzie reprezentantem interesu partyjnego, a nie społecznego. Wcześniej nie było w tej sprawie większego politycznego sporu, takiego pata, bo RPO to był „bezpiecznik” dla demokracji. To będzie dla niej zły prognostyk, jeśli ten „bezpiecznik” wymontujemy, zły dla praworządności i poczucia sprawiedliwości społecznej.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.