21 listopada pracownicy socjalni obchodzą swoje święto. Ich praca  jest pomijana i niezauważana, a są tam, gdzie choroby i nieporadność życiowa, gdzie zagrożenie wykluczeniem,  uzależnienia i tam, gdzie człowiek zmaga się z tragedią. Ze swojej perspektywy obserwują wzrost chorób psychicznych, a to wymaga  specjalnego wyszkolenia. Dlatego ciągle się kształcą, bo oprócz tego, że mają za sobą studia kierunkowe, zdobywają kolejne stopnie specjalizacji pracowników socjalnych.

Najczęściej są postrzegani jako grupa zawodowa, która  zajmuje się wyłącznie przyznawaniem świadczeń pieniężnych, co budzi zgodny protest pracowników socjalnych.

– Mówienie, że zajmujemy się tylko wypłacaniem zasiłków jest niezgodne z prawdą – protestuje Ewa Pawlinów, szefowa Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Prudniku. – Nawet teraz, kiedy wiele instytucji i firm, wraz z wybuchem pandemii, przeszło na pracę zdalną, to my tak nie możemy, ot tak zamknąć się przed ludźmi. Zdecydowana część naszych podopiecznych nie ma nawet telefonu, a co dopiero mówić o dostępie do internetu.

Pracują na pierwszej linii frontu, co ma swoje konsekwencje. Z tej pierwszej linii 16 pracowników prudnickiego GOPS trafiło na kwarantannę lub zachorowało, a wielu z nich naprawdę ciężko przechodziło zakażenie covidem.

– Pracujemy w ramach kilku ustaw – dodaje Ewa Pawlinów. – Pracownicy muszą dobrać podopiecznemu odpowiednie świadczenie, chodzą na wywiady, mają wgląd w dokumentację klientów i przeliczają dochody. Analizują sytuację podopiecznych.

W prudnickim GOPS jest 12 pracowników socjalnych i 30 opiekunek, które mają pod opieką 160 osób. Opiekunki, niezależnie od pandemii, zawsze chodzą do podopiecznych. Osoby wiekowe, zniedołężniałe, chore i jednocześnie często samotne bez opiekunek sobie nie poradzą.  Taka opiekunka zrobi zakupy, zajmie się pielęgnacją, posprząta mieszkanie, no i porozmawia.

– Rankingi i badania pokazują, że to jest dobrze wykształcona kadra, a pracownik socjalny całe życie zawodowe musi się kształcić – podkreśla Agnieszka Gabruk, wicedyrektor Regionalnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Opolu, który w przypadku pracowników socjalnych zajmuje się organizowaniem ich kształcenia i podnoszenia kwalifikacji. – I to nie tylko przepisy się zmieniają, ale codzienna rzeczywistość, więc pracownik socjalny musi być na bieżąco, żeby rozwiązywać problemy. Dbamy o to, żeby ta kadra była wykształcona. Teraz Pracownicy socjalni są na pierwszej linii, niestety, mało kto to dostrzega.

To nie przypadek, że państwa zachodnie już teraz zabiegają o polskich pracowników socjalnych. I co trzeba podkreślić, na zachodzie w hierarchii zawodów pracownik socjalny stoi wysoko.  Wszyscy powinni mieć świadomość, że zawsze i w każdym społeczeństwie jest taka grupa wymagająca nadzoru pracownika socjalnego. To może być każdy, bo też nikt nie może być pewien, czy nie będzie potrzebował ich wsparcia – wystarczy choroba, śmierć bliskiej osoby, wypadek. Dlatego pracownicy socjalni nie są tylko od wypłacania świadczeń…

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.