Wielcy tego świata spotkali się w Londynie, by zademonstrować jedność, determinację i nieustępliwość wobec Rosji. Uczestnicy zgodnie zapowiedzieli, że Ukraina nie zostanie pozostawiona samej sobie, nawet jeśli Ameryka wpadnie w stan politycznego zamyślenia pod rządami Donalda Trumpa.

Sytuacja jest poważna, a Europa, wzorem najlepszych hollywoodzkich blockbusterów, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Będzie broń, będą sankcje, będą groźne miny na konferencjach prasowych – wszystko, co potrzeba, by pokazać, że Stary Kontynent nie daje sobie w kaszę dmuchać.

Kto tu rządzi, czyli Europa w roli głównej

Dotychczas wszyscy byliśmy przyzwyczajeni, że kiedy ktoś w Europie mówił o obronności, zazwyczaj kończyło się to podniesieniem brwi w Waszyngtonie i ironicznym uśmiechem w Moskwie. Tym razem jednak premier Wielkiej Brytanii, sir Keir Starmer, zebrał śmietankę europejskiej polityki i oznajmił, że NATO to może i fajna organizacja, ale Europa sama też da sobie radę. Francja, Niemcy i kilka innych krajów ogłosiło, że planują zwiększyć swoje wydatki na obronność. Co więcej, Bruksela pracuje nad „wielkim planem uzbrojenia Europy” – wygląda na to, że nie tylko dotacje dla rolników będą priorytetem, ale także czołgi i rakiety.

Trump, Zełenski i Elon Musk – trójkąt miłosny XXI wieku

Jak zwykle w tego typu wydarzeniach nie mogło zabraknąć postaci, które na politycznej scenie robią więcej hałasu niż orkiestra symfoniczna na koncercie rockowym. Donald Trump, jeszcze niedawno najgorętszy fan NATO, teraz przypomina bardziej obrażonego nastolatka, który stwierdził, że nie będzie się więcej bawić, jeśli nie dostanie swoich zabawek. Oskarżenia Zełenskiego o bycie „dyktatorem” i propozycje zawieszenia broni bez jakichkolwiek gwarancji bezpieczeństwa sprawiły, że Kreml w końcu dostał dobrą wiadomość z Zachodu. Tymczasem Elon Musk, który ostatnio wydaje się mieć więcej do powiedzenia w polityce międzynarodowej niż niejeden premier, na platformie X znów dolał oliwy do ognia.

Europejska ofensywa dyplomatyczna – kto kogo przekona?

Główny problem polega na tym, że Europa chce pomóc Ukrainie, ale jednocześnie nie chce narażać się Trumpowi. Dlatego sir Starmer i Giorgia Meloni wcielili się w role politycznych psychologów i zaczęli negocjować, jakby od tego zależało przetrwanie kontynentu. Wielka Brytania i Włochy mają teraz pełne ręce roboty, próbując przekonać Amerykę, że dalsze wspieranie Ukrainy to nie fanaberia, lecz strategiczna konieczność.

Co z tego wyniknie?

Na razie Europa mówi o wielkich planach, ale historia nauczyła nas, że między słowami a działaniami potrafi być spora przepaść. Owszem, budżety obronne wzrosną, ale czy europejskie armie rzeczywiście staną się gotowe do działania? Czy Europa poradzi sobie bez amerykańskich sił zbrojnych? A może w całej tej rozgrywce największym wygranym okaże się Moskwa, która może liczyć na chaos w zachodnich sojuszach? Jedno jest pewne – polityczna telenowela trwa, a kolejne odcinki będą jeszcze bardziej emocjonujące.

 

Fot. CMZJMZ

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.