To jeden z najstarszych obyczajów, który kultywowany jest jeszcze na wsiach opolskich, między innymi w Mechnicach i Czarnowąsach.
– Mężczyźni z całej wsi biorą udział w czas zapustów w niezwykłym korowodzie. Głównymi postaciami są „bery”, czyli niedźwiedzie. Dwaj wybrani panowie poświęcają się dla dobrej zabawy. W kostiumach misiów wykonanych ze słomianych powrozów, w maskach na głowach prowadzą rozbawiony korowód od domu do domu. Towarzyszy im kilka „małp” – postaci w damskich strojach o umorusanych rękach i twarzach. Na kilka godzin obejmują władzę nad miejscowością. Celują w gonitwach za młódkami, które kończą się utytłaniem ofiar przygotowaną zawczasu mieszaniną sadzy z olejem. Tego dnia wszyscy wykazują pełne zrozumienie dla „małpich” wygłupów i nikt nie odgraża się okazaniem kwitu z pralni. Taka jest moc tradycji! Naprzeciw misiom wychodzą gospodynie, obdarowując uczestników korowodu darami. Przeważnie są to artykuły spożywcze, od twardych czekolad po wzmacniające płyny. Niedźwiedzie tańczą z hojniejszymi paniami. Nastrój rozbawienia u obserwujących
po raz pierwszy widowisko ustępuje osłupieniu, a czasem przerażeniu około godziny 18:00. Wtedy dochodzi do rytualnego mordu na większym z misiów. Błysk siekiery, spadający niedźwiedzi łeb i zbierana do miski krew (z reguły jest nią bardzo tanie, ale bardzo dobre wino) kończą „wodzenie bera”. Zabawa odżywa wśród uczestników przy podziale zebranych darów – czytamy na portalu Polska Niezwykła
Mechnice
Czarnowąsy
Fot. Krystyna Pietrek, Marek Leja