To jeden z najstarszych obyczajów, który kultywowany jest jeszcze na wsiach opolskich, między innymi w Mechnicach i Czarnowąsach.

 

Wodzili Bera

Mechnice

– Mężczyźni z całej wsi biorą udział w czas zapustów w niezwykłym korowodzie. Głównymi postaciami są „bery”, czyli niedźwiedzie. Dwaj wybrani panowie poświęcają się dla dobrej zabawy. W kostiumach misiów wykonanych ze słomianych powrozów, w maskach na głowach prowadzą rozbawiony korowód od domu do domu. Towarzyszy im kilka „małp” – postaci w damskich strojach o umorusanych rękach i twarzach. Na kilka godzin obejmują władzę nad miejscowością. Celują w gonitwach za młódkami, które kończą się utytłaniem ofiar przygotowaną zawczasu mieszaniną sadzy z olejem. Tego dnia wszyscy wykazują pełne zrozumienie dla „małpich” wygłupów i nikt nie odgraża się okazaniem kwitu z pralni. Taka jest moc tradycji! Naprzeciw misiom wychodzą gospodynie, obdarowując uczestników korowodu darami. Przeważnie są to artykuły spożywcze, od twardych czekolad po wzmacniające płyny. Niedźwiedzie tańczą z hojniejszymi paniami. Nastrój rozbawienia u obserwujących

Wodzili Bera

Czarnowąsy

po raz pierwszy widowisko ustępuje osłupieniu, a czasem przerażeniu około godziny 18:00. Wtedy dochodzi do rytualnego mordu na większym z misiów. Błysk siekiery, spadający niedźwiedzi łeb i zbierana do miski krew (z reguły jest nią bardzo tanie, ale bardzo dobre wino) kończą „wodzenie bera”. Zabawa odżywa wśród uczestników przy podziale zebranych darów – czytamy na portalu Polska Niezwykła

Mechnice

 

Czarnowąsy

Fot. Krystyna Pietrek, Marek Leja

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.