Łowcy szczepionek to młodzi ludzie, którzy mają nadzieję, że uda im się zaszczepić wcześniej, zanim wypadnie ich rocznikowa kolejka. Umożliwia to decyzja rządu, zezwalająca na szczepienie każdego, nawet bez skierowania, jeśli zachodzi groźba zmarnowania szczepionek.

A tych jest coraz więcej. W piątek do największego punktu masowych szczepień w województwie, na opolskim lodowisku Toropol, dotarło kolejnych 900 dawek. W trwającej od poniedziałku akcji personel punktu szczepił każdego dnia 500 osób z całego województwa.

Dr hab. Tomasz Halski, dyrektor opolskiej przychodni „Śródmieście”, odpowiedzialnej za akcję szczepień na Toropolu, powiedział Opowiecie.info, że szczepić będą też w sobotę, na którą w piątek rano było jeszcze 150 wolnych miejsc.

– Na dzisiaj mamy zarejestrowanych 660 osób, a pozostało jeszcze 60 wolnych szczepionek – mówił dr hab. Halski w rozmowie z Opowiecie.info w piątek przed południem.

W sobotę będą szczepić od godziny 8 do 15.

– Agencja Rezerw Materiałowych nam obiecała, że będą sukcesywne dostawy i będzie ich dużo – dodaje dr Halski. – A jak ktoś ma wyznaczony termin za dwa, trzy dni, to bardzo proszę o cierpliwość, bo szczepionki będą czekały. A my jako punkt jesteśmy gotowi.

Jak mówi dr Halski, na poniedziałek jest już zarejestrowanych 500 osób, więc teoretycznie nie pozostanie wolnych szczepionek. – Ale na wtorek zostało 150 sztuk, więc zapraszamy – mówi dr Halski.

Szczepienia potrwają do końca czerwca, a do 9 maja zostaną uwolnione wszystkie roczniki, co oznacza, że będą się mogli szczepić wszyscy bez względu na wiek.  – Czyli każda młodsza osoba, każdy 18-latek może przyjść się zaszczepić – podkreśla dr hab. Halski.

Od piątku formalnie na szczepienie przeciw COVID-19 mogą się rejestrować osoby urodzone w 1972 roku. Rejestracja odbywa się internetowo, przez infolinię, SMS-m lub w punktach szczepień. Jednak nie zawsze wszystkie dawki są wykorzystywane, a na to liczą łowcy szczepionek, czyli osoby dużo młodsze, które pragną się szybciej zaszczepić. I najłatwiej o to w dużych punktach, takich, jak ten zorganizowany na Toropolu.

Zdrowie.  Szczepienia na Toropolu także w sobotę. Na swoje szczęście liczą łowcy szczepionek. Galeria

fot. Jolanta Jasińska-Mrukot

Codziennie pod lodowiskiem ustawia się kilkadziesiąt łowców szczepionek.

– Jest nam żal tych osób, które stoją codziennie w kolejce, a potem okazuje się, że dla nich nie ma już tych szczepionek – dodaje dr Halski.

Zwykle na koniec dnia zostaje kilkanaście rozmrożonych szczepionek, które trzeba wykorzystać, żeby się nie zmarnowały.

Zdrowie.  Szczepienia na Toropolu także w sobotę. Na swoje szczęście liczą łowcy szczepionek. Galeria

Karolina, rocznik 1979, w piątek przed godziną 15 była z mężem ostatnia w kolejce. To ich drugie w tym tygodniu podejście.

– Mąż jedzie w poniedziałek do Niemiec do pracy i byłoby dobrze, żeby chociaż pierwszą dawką został zaszczepiony – mówi pani Ewelina. – Za każdym razem tam wymagają od niego wyniku testu, a szczepienie to już byłaby ochrona.

Przed panią Eweliną stała kobieta z rocznika 1981, która zgodnie z systemem powinna jechać się zaszczepić do innego miasta. – Ale liczę, że tutaj mi się uda wcześniej – wyjaśniła Opowiecie.info.

W kolejce stał też Karol, rocznik 2001.  – Mama mi kazała – przyznał. – Nie ma chętnych do szczepienia, więc może mi się uda.

Przy wejściu, czyli wśród tych, którzy maja największe szanse, by się zaszczepić, stał Kamil, rocznik 1985. Czekał od godziny 14. To jego drugie podejście.  – Byłem wczoraj o 16.00, ale po dwóch godzinach stania dowiedziałem się, że nic z tego nie będzie – mówi pan Kamil.

Doktor Halski podkreśla, że przez kilkanaście dni po szczepieniu nie można lekceważyć zasad DDM (dystans, dezynfekcja, maseczki), bo odporności nabywamy dopiero po dłuższym czasie.

Natomiast wbrew wcześniejszym obawom, szczepienia na Toropolu przebiegają płynnie i bez incydentów. Raz się tylko zdarzyło, że przyszedł ktoś pijany, więc został przepisany na inny termin.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.