W ubiegłym tygodniu złodzieje skradli bariery energochłonne o długości 160 metrów na wiadukcie nad obwodnicą Nysy w ciągu DK46 i DK41. To zagroziło życiu kierowców, bo takie bariery chronią auta przed wypadnięciem z drogi.

Złomiarze przenieśli się na autostrady i drogi szybkiego ruchu– Elementy infrastruktury drogowej bezpośrednio przyczyniają się do poprawy bezpieczeństwa użytkowników dróg – podkreśla Agata Andruszewska, rzecznik opolskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. – Niestety, coraz częściej dochodzi do ich kradzieży. Dla niektórych sposób na łatwy zarobek, który kogoś innego może kosztować życie.

Złodzieje kradną ogrodzenia, bariery drogowe, słupy oświetleniowe, balustrady na wiaduktach, znaki drogowe, transformatory, systemy zasilania znaków aktywnych i siatki przeciwśnieżne.

GDDKiA wartość skradzionych barier energochłonnych pod Nysą wyceniła na około 30 tysięcy złotych.

– To pierwszy taki przypadek na Opolszczyźnie – dodaje Agata Andruszewska. – Wiemy, że do takich kradzieży dochodziło na przykład w województwie lubuskim, gdzie łupem padło dwa kilometry ogrodzenia zabezpieczającego drogę szybkiego ruchu przedostanie się dzikiej zwierzyny.

Konsekwencje mogły być tragiczne, bo zderzenie np. z dzikiem a czy sarną przy prędkości 100 km na godzinę nie kończy się zadrapaną karoserią.

Kradzież 160 metrów barier na obwodnicy Nysy nie była dziełem złodzieja poruszającego się osobówką i wyposażonego w ręczną piłkę do cięcia metalu. To musiała być zorganizowana grupa z palnikami i ciężarówką, żeby wywieźć taką ilość pociętych barier. Najpewniej złodzieje działali bezczelnie, na oczach przejeżdżających kierowców, więc musieli to być przebierańcy, dla kamuflażu ubrani w pomarańczowe kamizelki pracowników drogowych.

– Sprawa jest na policji, my dochodzimy do wniosku, że to musiała być zorganizowana akcja, ale dopóki nam nie podadzą szczegółów, to nie chcemy spekulować – zastrzega Agata Andruszewska.

Rzeczniczka opolskiego oddziału GDDKiA dodaje, że obwodnica Nysy została oddana do użytku niedawno, więc wszystkie elementy infrastruktury są jeszcze nowe, nie noszące śladów zużycia. Teoretycznie więc właściciele okolicznych punktów skupu złomu, gdyby ktoś przywiózł do nich pocięte bariery, powinni szybko się zorientować, że pochodzą z kradzieży i poinformować policję.

Jeśli jednak złodzieje wywieźli je na Górny Śląsk, to będzie dużo trudniej je odzyskać, gdyż ten rejon uchodzi za czarną dziurę, która pochłania każdą ilość kradzionych metali.

W 2011 roku, w celu przeciwdziałania kradzieżom, GDDKiA oznakowała specjalnymi mikrocząsteczkami około dwudziestu tysięcy elementów infrastruktury drogowej.

– Prowadziliśmy również akcję informacyjną o tym, że mienie drogowe zostało oznakowane – mówi Agata Andruszewska. – I choć dzięki takiemu znakowaniu znacznie łatwiej jest „namierzyć” skradzione elementy i dotrzeć do osoby, która je ukradła, doświadczenie pokazuje, że nie wszystkich złodziei to jednak zniechęca. Dlatego dalej będziemy podejmować działania, które mają na celu zabezpieczenie infrastruktury drogowej przed kradzieżą.

Złomiarze przenieśli się na autostrady i drogi szybkiego ruchuZorganizowane grupy złomiarzy koncentrowały się w ostatnich latach na szlakach kolejowych, ale ponieważ te są coraz lepiej pilnowane, to przenoszą się na słabiej dozorowane drogi. Sprzyja im także to, iż kierowcy nie zdają sobie sprawy, że złodzieje mogą tak bezczelnie grasować na autostradach czy ekspresówkach.

Dlatego GDDKiA apeluje do kierowców, by reagowali, kiedy zobaczą ekipy w kamizelkach na autostradzie lub drodze szybkiego ruchu, zachowujące się nieco inaczej niż prawdziwi drogowcy w podobnej sytuacji.

– Można do nas zadzwonić i sprawdzić, czy rzeczywiście dana ekipa tam pracuje – wyjaśnia Agata Andruszewska. – Można też sprawdzić na stronie internetowej GDDKiA, gdzie aktualnie prowadzone są prace i jakie. Albo bezpośrednio zgłosić na policję, zanim coś wytną i dojdzie do tragedii na drodze. Zanim zginą niewinni ludzie…

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.