Zmarł Helmut KohlZmarł Helmut Kohl.

Urodził się 3 kwietnia 1930 w Ludwigshafen am Rhein,  – niemiecki polityk (CDU), w latach 1969–1976 premier rządu Nadrenii-Palatynatu, 1982–1998 kanclerz Republiki Federalnej Niemiec. Kształtował proces zjednoczenia Niemiec i znacząco wpłynął na proces jednoczenia się Europy. 

"Wizja Polski i Niemiec w Zjednoczonej Europie" to tytuł laudacji z okazji nadania tytułu Doktora honoris causa Uniwersytetu Wrocławskiego Helmutowi Kohlowi autorstwa Ks prof. dr hab Jana Kruciny. Z niej dowiemy się najlepiej jaką rolę odegrał Kohl we współczesnej Europie, jaki miał wpływ  na Polskę i Polaków. Był pierwszym Niemcem odznaczonym Orderem Orła Białego.Był jednym z wybitniejszych mężów stanu XX wieku.

Zapraszam do lektury i przemyśleń:

Któż przed początkiem ostatniego dziesięciolecia przewidywał upadek owej
monstrualnej zapory, która na niemal pół wieku pieczętowała przygnębiającą zapowiedź W.
Churchila – nad Europą zapada żelazna kurtyna.
Narody jednak, zwłaszcza po wschodniej stronie kolczastych kordonów, nie pozwoliły
zamrzeć pamięci o wzajemnych wiekowych powiązaniach ogólnoeuropejskich – o wartościach
podstawowych i chrześcijańskich, przenikających swoimi korzeniami całość europejskiego
kontynentu. Ich skuteczność okazała się bezbłędna – wybuchając zrywem wolności jak feniks
z popiołu. Solidarne przywiązanie Polaków do swobody pomagało pobudzić narody Europy
środkowo-wschodniej, popychając w końcu przegrodom i murom na przełaj miliony obywateli
podzielonego niemieckiego narodu do wspólnej suwerenności.
Kiedy ideologia totalitaryzmu rozleciała się jak domek z kart wraz z narastającą pustką
musiało się odezwać wołanie poszukujące nowych fundamentów – jak stwierdza encyklika
Centesimus annus. Poszukiwano nowej, autentycznej teorii, jak i praktyki wyzwolenia.
Wówczas to Jan Paweł II przypomniał, że Kościół ofiaruje nie tylko swoją doktrynę społeczną,
ale i tak ważną po dokonanej przez marksizm pustoszącej katastrofie antropologicznej naukę o
osobie ludzkiej, odkupionej przez Chrystusa, wyposażonej przez nienaruszalną godność i
wrodzone prawa, a także konkretne zaangażowanie w zwalczaniu upośledzenia społecznego
i cierpienia.

Po gehennie wojennej, zwłaszcza z myślą o wykluczeniu ponownych upiorów
wojennych, zespolili się wielcy chrześcijańscy Europejczycy. Oni to pozwolili uskrzydlić się
zasadom solidarności ludów i w skali międzynarodowej sprawdzić ową chrześcijańską praktykę
wyzwolenia, wskazaną w doktrynie społecznej Kościoła. Od założenia w r. 1951 Europejskiej
Wspólnoty Węgla i Stali zasłużyli się śmiali koryfeusze zjednoczenia europejskiego – Jean
Monnet, Robert Schuman, Konrad Adenauer, Alcide de Gasperi, Charles de Gaulle. W tym
otwartym przez nich korowodzie wspaniałych polityków wybija się gigantyczna postać Helmuta
Kohla, wieloletniego kanclerza, najpierw uszczuplonej, a następnie zjednoczonej Federalnej
Republiki Niemiec.

Nic dziwnego, że Rada Naukowa Papieskiego Fakultetu Teologicznego – przyznając się
do ożywczych sił nauczania społecznego Kościoła – pragnie uhonorować wspaniałe skutki jej
założeń przyjętych przez Helmuta Kohla i weryfikowanych okazale w powszechnie znanej
działalności swego dzisiejszego Laureata. To umiejętne obycie Kanclerza Federalnego z
zasadami i wartościami społecznymi chrześcijaństwa mogło z tej wielkiej przestrzeni jego
osobowości wypromieniować w coraz to szersze kręgi jego publicznej działalności istotne
efekty. Przenikają się w niej trzy najważniejsze płaszczyzny. Na pierwszym fundamentalnym
gruncie widzimy oddziaływanie tryskające z poczucia etycznej odpowiedzialności
chrześcijańskiej polityka. Ono po wszczęciu odnowy wewnętrznej w r. 1982 zaowocowało
następnie na drugim miejscu w szerokiej perspektywie europejskiej. Owa polityczna
przezorność mogła wreszcie po trzecie dopiąć swego i z całą siłą – poprzez przypieczętowane
pojednania z Polską – sprawić, ażeby oba sąsiedzkie narody, niemiecki i polski, znajdywać
mogły wspólne, chronione miejsce w wielkiej, bezpiecznej i coraz dostatniejszej Europie.
Za naszą uroczystością muszą kryć się pytania, co skłania Senat Papieskiego Fakultetu
Teologicznego we Wrocławiu do wyróżnienia tytułem doktora honoris causa długoletniego
przywódcę Federalnej Republiki Niemiec? Słowem – z jakiego życiorysu, z jakich przekonań,
działań i dokonań biorą się przesłanki, które motywują nasze dzisiejsze święto?
Uchwała Senatu Fakultetu zapisuje szczególnie osobliwe właściwości i zasługi Laureata
godne tej szczególnej, akademickiej czci:

1) Wybitna działalność społeczno-polityczna o charakterze ponadnarodowym,
odzwierciedlona w niezliczonych pismach i przemówieniach. Dzięki
wyznawanym przez tego arystokratę ducha wartościom podstawowym,
uniwersalnym stanowić może jego działanie wprost paradygmat polityki o
orientacji chrześcijańskiej, etycznie odpowiedzialnej.

2) Decydujący wkład w dzieło, ale i żelazne konsekwencje tego dzieła w postaci
pojednania sąsiedzkich narodów polskiego i niemieckiego,
przypieczętowanego układem o bezpiecznych granicach wolnego państwa
polskiego.

3) Pełna determinacji opcja opowiadająca się za zjednoczeniem i rozszerzeniem
Unii Europejskiej w poczuciu konieczności jej odnowy w duchu
humanistycznym i chrześcijańskim. W Jego niewzruszonym działaniu góruje
konieczność przywrócenia i ocalenia zdrowej i wzajemnie przyjaznej
impregnowanej kultury narodowej, wobec niektórych zagrożeń nieuniknionej
globalizacji i kosmopolityzacji.

Wszystkie trzy płaszczyzny przenikają się niejako geometrycznie w całym duchowym
kształcie, w wielkim formacie osobowości i publicznych dokonań dra Helmuta Kohla, tak iż
Papieski Fakultet Teologiczny może utożsamiać się z ich istotnym wymiarem. Podnosząc
swoistą miarę tych wartości czujemy się przynagleni potrzebą ich przypomnienia w naszym
rodzinnym życiu społeczno-politycznym, w edukacji społecznej i obywatelskiej, która dla racji
etyczno-religijnych naszej Uczelni nie przestaje być niezbędna. Stajemy tak w żywym
przymierzu z wiekową europejską tradycją, która nakazuje szkołom wyższym honorować
najwyższą godnością akademicką wybitnych naukowców, jak i wybitne osobistości życia
publicznego, co stanowi dla nas niepodważalną legitymację moralną.
Jak zatem nakładają się na siebie owe trzy wyszczególnione dymensje w niepospolitym
formacie osobowości i dokonanym działaniu Laureata?

Skąd, dlaczego stoją w oczach Helmuta Kohla rozległe horyzonty, czułe przede
wszystkim na wielkość dostatku i wolności jego własnego państwa, ale wybiegające daleko w
zachodnią i wschodnią przestrzeń Europy, w dalekie widnokręgi porządku atlantyckiego,
globalnego. Osobiste "Wspomnienia" Laureata dowodzą, jak mocno ów dalekosiężny widok jest
osadzony w wizerunku jego rodzinnej, domowej ojcowizny. Urodzony w r. 1930
w Ludwigshafen, nad lewym brzegiem Renu, w Palatynacie – był od dzieciństwa świadom
regionu będącego przez wieki obiektem niemiecko-francuskiej rywalizacji.
Wiadomo, ludzki widnokrąg jest na ogół podwójny. Na całościowy, emocjonalny obraz
świata, biorący początek w cieple domowego ogniska, wzajemnej bliskości, zaufania, poczucia
bezpieczeństwa najbliższej rodziny nakłada się szorstki, pokawałkowany obraz naszego
dorastania, naszych studiów, zderzenia się ze skomplikowanym światem dzisiejszej cywilizacji.
Helmut Kohl, mimo koniecznego zasugerowania optyką wielkich europejskich i światowych
konstrukcji politycznych, nie pozwolił w sobie roztrzaskać przechowywanego od dzieciństwa
wizerunku swojej domowej, małej ojcowizny – nadreńskiego Palatynatu. Z niego przecież
wyniósł rodzinną formację pierwszych odczuć, religijnych przekonań, ufności. Jakaż musi być
synteza obu tych horyzontów świata, jakież scalenie obrazu świata naukowo-politycznego z
poczuciem bezpieczeństwa lat najmłodszych, dowodzą momenty zapisanych debat politycznych
na różnych arenach polityki. Odzwierciedla tę urzekającą rzeczywistość nocna rozmowa
Helmuta Kohla z Michaiłem Gorbaczowem nad brzegiem Renu z 13 na 14 czerwca 1989 r. Obaj
byli ciekawi swych młodzieńczych przeżyć, z których Helmut Kohl wspomina atmosferę domu
rodzinnego, bardzo religijną matkę, rodzeństwo, ojca – zapracowanego urzędnika celnego i
zdecydowaną wrogość wobec hitlerowskiego narodowego socjalizmu.

W klimacie budzącego się zaufania Helmut Kohl ukazuje Gorbaczowi niedorzeczność
podziału Niemiec, a także i podziału Europy. Oto wspomnienie naszego Laureata: "Wskazałem
na Ren, na toczący się nurt rzeki jako symbolu historii. Jej bieg to nic statycznego, rzekę
można tamować, co technicznie nie jest wykluczone. Woda w końcu jednak wystąpi ze swego
koryta, wyleje się z brzegów i odnajdzie nowe drogi do morza. Podobnie jest ze zjednoczeniem
Niemiec. Podobnie jak Ren zmierza do morza, tak z pewnością nadejdzie jedność Niemiec, tak
też i zjednoczenie Europy. W pytaniu chodzi tylko o to, czy dokonamy tego w naszej generacji
my, albo czy będziemy czekać dalej – ze wszystkimi z tym związanymi trudnościami". W
Pamiętniku Kohla czytamy, że Gorbaczow słuchał i się nie sprzeciwiał.

W podobnie rodzinnym tle przygotowywane były decydujące pertraktacje delegacji
rządowych niemieckiej i rosyjskiej o rok później. Finalizowano wielkie układy o zjednoczeniu
Niemiec oraz ich przystąpieniu do NATO w całości. Wówczas w lipcu 1990 r. droga Kohla wiodła
przez Moskwę do Stawropolskiego Kraju, gdzie w prywatnej rezydencji Gorbaczowa, położonej
w górach kaukaskich, dokonało się w wielu wiążących ustaleniach dla Europy to, co Helmut
Kohl nazywa: Durchbruch im Kaukasus.

Poprzedziło je spotkanie wśród żniwiarzy w kołchozie gen. Czapajewa. Tam na
powitanie wyszły dziewczyny chłopskie na znak gościnności z chlebem i solą. Najpierw w myśl
kaukaskiej tradycji Gorbaczow ucałował chleb, posypał solą i rozdzielał go uczestnikom. W
odpowiedzi Helmut Kohl zrobił to, co przeżywał w rodzinnym domu – na bochenku zrobił trzy
znaki krzyża. "Tak czyniła moja matka, kiedy byłem dzieckiem. Wyjaśniłem Gorbaczowi
znaczenie tej symboliki", wspomina nasz Laureat.

Widzimy, jaki ekwipunek wyniósł z rodzinnego domu Helmut Kohl. Ze świadomością
chrześcijańskiego wizerunku człowieka, z treningiem cnót społecznych, wreszcie zaprawiony
przez żyjących w sąsiedztwie chrześcijańskich wychowawców i polityków (np. księży Walsera,
Fincka, Junga). Mógł więc rychło zakładać "Unię Młodych", z której łatwo przechodził do Unii
Chrześcijańskiej Demokracji, wybijając się w 39. roku życia na premiera Nadrenii-Palatynatu,
na szefa partii od r. 1973, a następnie po zwycięskich wyborach w r. 1983 na premiera rządu
na owocnych 16 lat.

Mimo wszystkich utarczek, Kohl dowiódł służebnego pojmowania polityki, zwłaszcza
podczas rozwijania w RFN nowoczesnej, wypróbowanej demokracji, strzegącej dzięki
wypielęgnowanej zgodzie narodowej, Grundwertekonsens, spajających naród podstawowych
wartości. Państwo w jego pojęciu to nie suma obywateli, to wypracowana więź, kryjąca w sobie
najcenniejsze wartości, dobro wspólne, które ludzi łączy, o które oni w swoim kręgu zabiegają.
Tkwi ono zatem wedle Kohla w odczuciach samych obywateli, zespolonych wysiłkiem, pracą
wydatkowaną na to, co jest im bliskie, w czym uczestniczą.

Wytrwałe usiłowanie, nieustanną troskę o dobro wspólne – a tym w przeciwieństwie do
wszelkich ideologii jest polityka – o to dobro zabiegał Helmut Kohl umiejętnie, z finezyjną
sztuką. Budował na odnowionym duchowo podłożu narodowym, nie nacjonalistycznym – na
podłożu tyle niemiecko-narodowym, jak z pewną ironią pisał publicysta Günter Gaus, na ile
pozwalał wyniesiony z domu silny katolicyzm. Pytamy w tym miejscu, kto właściwie
projektował ów optymalny kształt warunków kulturowych, gospodarczo-dobrobytowych i
prawnych czy praworządnych, w których każdy obywatel Bundesrepubliki mógł czuć się
zadowolony? Kto przesądzał spór o poziom dobra wspólnego państwa?
Dochodzimy do znaczenia Jego nowoczesnej, chrześcijańskiej partii – zakrojonej
szeroko, pluralistyczne, z realistycznym, acz etycznie podbudowanym pojęciem polityki. W niej
ważniejsze od papierowych programów, a było ich w ciągu tych długich lat kilka, zawsze było
osobiste poświęcenie, zaangażowanie. Z pamięcią jednak, że bez realistycznego wizerunku
osoby ludzkiej polityka przechyla się ku dowolności – podobnie jak zasady społeczne
wywiedzione z intuicji moralnej, z chrześcijańskiej motywacji – sprawiedliwość i miłosierdzie,
solidarność i pomocniczość, tylko kiedy są utrzymywane w ich parzystym zespoleniu,
zachowują równowagę twórczego napięcia pobudzającego rozwój.

Helmut Kohl wie doskonale, że dobro wspólne w swoim centrum zawiera wartości
duchowe, wartości nienaruszalnej godności ludzkiej, jak głosi konstytucja. Ale jej właśnie służą
niezbędne w obrębie dobra wspólnego czynniki prawodawcze, kulturowe, przede wszystkim
gospodarcze wraz z osłonami socjalnymi, jakie sprostać mogą oczekiwaniom współobywateli
właściwie dystrybuowanego dobrobytu. Nie rozwija się ono w izolacji – jest wkomponowane w
dobro wspólne zachodniej Europy, w dobro wspólne Unii Europejskiej. Nie jednak na modłę
wszechwładnego, zaborczego superpaństwa, zmiatającego niczym buldożer mniejszych
towarzyszy, ale celem ukształtowania możliwie dogodnych warunków dla wszystkich
sąsiadujących, związanych ze sobą państw. Stąd jego chrześcijańskie pojęcie europejskości,
torujące z niemałą siłą drogę do przyjacielskiej współpracy sąsiadów zachodu i wschodu.

Nie wszyscy rozumieli, że orędzie biskupów polskich o wzajemnym przebaczeniu z r.
1965, nie pomniejszając fundamentu religijno-moralnego, kryło ze strony polskiej uparte
poszukiwanie potężniejszego gwaranta dla powojennych, boleśnie na wschodzie uszczuplonych
granic Polski. Było wiadome, że potwierdzenie ze strony Związku Sowieckiego było
prowizoryczne i jednostronne.

Kiedy trzydziestodziewięcioletni Helmut Kohl wkraczał na szeroką scenę polityczną,
widział i On, i Jego chrześcijańska partia CDU, że jeśli naród niemiecki ma w przeobrażeniach
powojennej Europy odegrać własną rolę, po tragedii nazistowskiej potrzeba mu gruntownej
odnowy moralnej, ale i uzdrowionej samowiedzy o własnej, współmiernie nowoczesnej
tożsamości narodowej. Niemcy nie mogli pozostawać na wieki ugodzonym narodem – die auf
ewig verletzte Nation. Przezwyciężenie recesji gospodarczej, zespolenie z NATO, integracja
europejska – oto zadania. Kohl miał odwagę, w dalekim już odstępie od klęski nazizmu, sięgać
z rozmachem po takie zwroty jak "nasz naród", "umiłowana ojczyzna", "patriotyzm" wraz z
wydźwignięciem flagi narodowej, chociaż wywoływał tym irytację u socjaldemokracji, w ogóle
na lewicy. Był to zwrot H. Kohla ku wartościom dla Polaków bliskich, na płaszczyźnie
szczerego, ale i zrozumiałego pojednania koniecznych. Oczywiście, że H. Kohl nie ma na myśli
powrotu do jakiejś szowinistycznej, nacjonalistycznej przeszłości. Pojęcie narodu,
nowoczesnego narodu niemieckiego wpisuje on w budowę społeczeństwa obywatelskiego
i europejskiego: mała ojczyzna – Nadrenia-Palatynat – Niemcy – Europa. Również nad
sąsiadami Niemiec – Francją, Polską ma rozciągać się europejski dach.
Dla zrozumienia myśli politycznej H. Kohla ważny jest Jego stosunek do historii,
najnowszej, najtwardszej. "Dopełniliśmy tego, co Adenauer i de Gaulle rozpoczęli, obejmując
się w r. 1962 w katedrze w Reims". Kohl, tak wrażliwy na znaczenie symboli dla pamięci
historycznej, umiał najpierw stworzyć dalszy, mocniejszy symbol przezwyciężenia odwiecznej
wrogości z Francją – Erbfeindschaft. Po dziesiątkach spotkań z Fr. Mitterandem, 22 września
1984 r. na polu bitwy pod Verdun dwaj mężowie stanu – trzymając się za ręce – na kamiennej
płycie wyryli swe przeświadczenie na przyszłość: "Porozumieliśmy się. Pojednaliśmy się.
Zostaliśmy przyjaciółmi. François Mitterand. Helmut Kohl".

Nie dziwmy się, że zgodnie z testamentem K. Adenauera, odziedziczonym przez
Helmuta Kohla, pozostała druga część zadania w Jego sercu – das Herzstück Polen.
Doprowadzenia do końca pojednanie z Polską.

Wielkim, milowym znakiem związanym z Polską jest Krzyżowa. Wznoszący się wysoko
gigantyczny symbol "innych, lepszych Niemiec – także w najciemniejszym odcinku naszej
historii". Stąd też na tropach owego bohaterskiego sprzysiężenia z 20 lipca 1944 r.,
skupionego wokół Jamesa von Moltke, doszło w roku jesieni ludów do jedynego w swoim
rodzaju nabożeństwa polsko-niemieckiego, które stało się również wydarzeniem politycznym,
zapamiętanym z braterskiego uścisku Helmuta Kohla z Tadeuszem Mazowieckim, pierwszym
premierem Rządu RP po r. 1989. Odtąd spotkanie z 12 listopada 1989 r. nabierało coraz
głębszej wymowy wielkiego, nowego początku. Zdejmowało przed potężnym sąsiadem grozę i
lęk.

Dlaczego jasność tego początku zabłysnęła akurat w Krzyżowej? Jakby w przedłużeniu
dawniejszego antyhitlerowskiego spisku Białej Róży rodzeństwa Scholl tutaj w Krzyżowej wokół
Jamesa von Moltke gromadzili się intelektualiści, tacy jak stracony jezuita A. Delp, a także E.
Gerstenmeier czy H. Łukaschek, którzy myśleli nie tylko o zamachu w Wilczym Szańcu 20 lipca
1944 r. Przygotowywali polityczną przyszłość, wypracowując ideowe założenia dla przyszłych
demokratycznych Niemiec i chrześcijańskiej Europy. Nie bez wzruszenia Helmut Kohl
wspomina, że wśród 52 sygnatariuszy Dokumentu Założycielskiego Chrześcijańskiej Unii
Demokratycznej, większość wywodziła się z Kręgu Krzyżowej.
Właśnie Krzyżowa stała się poniekąd wymownym symbolem, znakiem dwudzielnych
rozmów Kohla z delegacją polską, przerwanych niepowtarzalną w historii przygodą, kiedy z
bezpośrednio z Warszawy Helmut Kohl niemal wybiegł na manifestację wokół walącego się
Muru Berlińskiego.

Ażeby osiągnąć ową jasność nowego początku spod znaku w Krzyżowej, trzeba było
przebyć długą drogę. Wiodła od konfrontacji do zbliżenia. Znaczyła ją często pomoc dla Polski,
zwłaszcza po stanie wojennym w r. 1981, kiedy polityka w sposób widomy zamieniała się w
stosowaną czynną miłość bliźniego.

Droga wytrwała i długa również dla Helmuta Kohla, który sprawę polską, ową cząstkę
swego serca, podejmował ciągle na nowo. Wraz z grupą polskich profesorów etyki społecznej
miałem możliwość wysłuchania 27 lutego 1985 r. w Bundestagu bezpośrednio z ust
Bundeskanclerza stanowisko w kwestii polskiej: "Wszyscy pragniemy pojednania i
porozumienia. Uznajemy dzisiaj i w przyszłości Traktat warszawski o nienaruszalności granic…
Na terenach zachodniej Polski żyją dziś Polacy, dla których te ziemie od dwóch pokoleń stały
się ich ojczyzną".

Tamten traktat pierwszy był wszakże tylko bilateralny. Tymczasem od r. 1989 szło w
kierunku układu o dalekosiężnym znaczeniu międzynarodowym, osadzonym w trwałym
kontekście europejskim. Helmut Kohl dał temu wyraz już 22 listopada 1989 r. przed
Parlamentem Europejskim. "Do Europy należy nie tylko Londyn, Rzym, Haga, Dublin i Paryż.
Do Europy należy Warszawa i Budapeszt, Praga i Sofia, i naturalnie Berlin, Lipsk, Drezno.
Jedność Niemiec może być osiągnięta, jeśli dopełni się zjednoczenie naszego starego
kontynentu".

Skąd się wziął, gdzie czerpał mądrość ten dalekowzroczny strateg, ten niewzruszony
architekt scalania europejskiego kontynentu? Eurosceptykom na przekór odpowiada, że
europejskie mleko wyssał już z piersi matki. Tylko bezpieczeństwo rodzinnego ciepła,
formujące od zarania życia Jego wewnętrznie czystą osobowość mogło sprawić, że wśród
sąsiedzkich sporów, utarczek i walk na pograniczu francusko-niemieckim, Jego dążenia
ogarniała wielka, ponadnarodowa idea.

Globalna idea europejska, do jakiej zaprawiał Laureata dom rodzinny, wychowawcy,
choćby niezapomniany ksiądz i poseł Jan Finck, wreszcie doskonałe, promocją uwieńczone
studia uniwersyteckie, mogła wyrastać na gruncie głęboko moralnym – na umiłowaniu rodzimej
ojcowizny, państwowej ojczyzny, europejskiego widnokręgu. Splatał się ten domowy obraz z
horyzontem szerokim, otwartym na powszechne braterstwo ludzi. Jakże inaczej mógłby
oznajmiać politykom: pozwólmy człowieczeństwu rządzić, Menschlichkeit walten lassen.
Wielkim pedagogiem były zaiste ślady wojennego niszczycielstwa w rodzinnym
Ludwigshafen. Ono budziło ów wielki pokojowy dystans, ale i moralną wrażliwość. Z niej brał
się entuzjazm dla zakładanego przezeń młodzieżowego stowarzyszenia, które na przekór
światu intonowało europejskie piosenki, obalało niby w uprzedzeniu kordony graniczne.
Rozlegały się tam wołania: chcemy pojednania z wczorajszymi wrogami, marzymy o jednej
i wspólnej Europie, gdzie ludzie żyją ze sobą w zgodzie.

Wielce Szanowny Dr. Helmut Kohl, po półwieczu niezachwianej proeuropejskiej
działalności, wznoszącej się wysoko, na miarę przełomowej epoki, może na swoje historyczne
dokonania spoglądać z satysfakcją. Śmiały Jego projekt pokojowego zjednoczenia Niemiec na
bezwzględnym podłożu pokojowej jedności Europy stał się faktem. Spełniła się życiowa wizja,
przedziwne marzenie, kiedy w nocy 10 listopada 1989 r. mógł pod wyzwalającą się Bramą
Brandenburską, przy walącym się murze, cieszyć się wymarzonym zrastaniem się nowych,
owych lepszych Niemiec. Wrastało to już wówczas do przełomowego symbolu jedności
europejskiej. Była to równocześnie zapowiedź upadku dyktatorskiej hegemonii silniejszego nad
słabszym – krach omnipotencji wielkich państw uzależniających i gnębiących narody małe.
Świtała Europa, gdzie żyjące w przyjaźni narody cieszyć się będą wzajemnością i
współzależnością.

Helmut Kohl należy niewątpliwie do najwybitniejszych mężów stanu, do czołowych
postaci polityki światowej, kiedy mówi: Chcemy by nasze państwo było otoczone przez
partnerów i przyjaciół, dla których mimo hipoteki historycznej, mimo ciężaru historii, RFN nie
jest zarzewiem konfliktu, ale przystanią stabilności, bezpiecznym motorem jednoczenia,
energicznym sprzęgłem Unii Europejskiej, budowanej nie tylko na dostatku gospodarczym, ale
na mocy integracyjnych wartości moralnych, duchowych. W tym myśleniu H. Kohla krzyżują
się niejako geometrycznie przestrzenie wertykalnej transcendencji z horyzontem mądrości,
jaką jest prawdziwa, w głębokiej duchowości osadzona cnota polityczna.
Nasz Laureat wie, że nie stało to się samo. Zwrotnica ostatnich europejskich dziejów
mogła ustawić się w poprzek, gdyby we właściwym czasie, in tempore salutis, w dogodnym
okamgnieniu łaski, w tej przedziwnie darowanej godzinie kairosu przełomowych lat 1989/1990
nie podejmowano wielkiego ryzyka słusznych decyzji. Gdyby nie było sprzyjających,
wyzwalających katalizatorów tych błogosławionych momentów. Helmut Kohl dzięki
integralności osobowej posiadał własne wielkie moralne przygotowanie do ryzyka tych wielkich
rozstrzygnięć. Miał tę subtelną, osobistą dyplomację, jak nazywa ją George Bush. Jest to
dyplomacja budząca zaufanie, z którą przystępował do śmiałych, przyjaźniących się rozmów
z Gorbaczowem – najpierw nad Renem a potem na szczycie w Kaukazie. Ale starczyło Mu też
umiejętności do przekonywania przywódców wielkich mocarstw: Fr. Mitteranda, p. M. Thatcher,
szczególnie prezydenta G. Busha, o czym świadczą opublikowane zapisy rozmów, jak
przyjacielska korespondencja. Oczywiście, że w swoich Wspomnieniach H. Kohl ze czcią
docenia wszystkie silne osobowości w Polsce, zrywy wolnościowe w naszym kraju i we
wschodniej Europie, serdecznie wspomina polskich przyjaciół.
Misję życiową można pełnić, jeżeli wierzy się w Opatrzność, jeżeli wiarę religijną łączy
się z mądrością polityczną. Więcej, jeżeli w człowieku nie widzi się odprysku przypadku czy
igraszki jakiejś loterii, ale nosi w sobie nadprzyrodzone przekonanie o powołaniu do
odpowiedzialnego kształtowania tego, co staje przed nim jako wezwanie, zadanie, mandat z
góry. Tylko poczucie transcendentnego odniesienia moralności jest źródłem tej błyszczącej
fascynacji, za którą stoi autorytet jego wiarygodności. Jakaż wielka radość musiała owiewać
Helmuta Kohla, kiedy wraz z Papieżem Janem Pawłem II przekraczał – przemierzał otwartą już
swobodnie Bramę Brandenburską – kiedy jak echo rozbrzmiewały jeszcze papieskie słowa o
darze wolności. Bo jakże inaczej mógłby w 10. rocznicę aksamitnej rewolucji, z taką finezją
mówić w Pradze o "erosie wolności", niosącym natchnienie, ale i zagrożenie swawolą, anarchią
– jeżeli swobody demokracji nie napromieniują wartości moralne. Tak mówi polityk, którego
działanie emanuje z wielkiego poczucia chrześcijańskiej odpowiedzialności.
Dzisiaj pragniemy Pana, Panie Kanclerzu Federalny, uhonorować na tym Papieskim
Fakultecie. Uhonorować na Fakultecie stanowiącym fundament trzechsetletniej akademickiej
tradycji – celeberrimae Universitatis Wratislaviensis, używając określenia Stolicy Apostolskiej.
Pragniemy Pana uczcić w tysiącletnim, bogatym w dziejowe pamiątki Wrocławiu – mieście
nieodłącznie zespolonym z milenijną, jakże bogatą historią i tradycją Kościoła. Pragniemy Pana
uczcić, obdarowując tym, co dla Uczelni najdroższe – godnością doktora honorowego,
osiemdziesiątym drugim dr.h.c. w dziejach naszego Wydziału Teologicznego. Chcemy Pana,
Panie Kanclerzu, uczcić w krainie tak bliskiej poczętym tu sprężystym ideałom, w promieniach
Kręgu Krzyżowej, nad którą – jak wierzymy – unoszą się jej najlepsze duchy. A także w
mieście, w którym zrodziła się idea ewangelicznej wymiany listów biskupów polskich i
niemieckich. Czynimy to, kiedy szeroka i otwarta wizja Europy staje się rzeczywistością,
upamiętniającą jubileuszowy przełom tysiąclecia.
Pragniemy dziękować i wyrażać życzenie, by na tym kontynencie Europa rozwijała się w
dostatku – by rozkwitała wszędzie tam, gdzie nienaruszalna i święta jest godność człowieka,
gdzie prawdziwa demokracja służy obywatelom, gdzie prawa ludzkie mają Boską metrykę –
gdzie człowiek swoją wielkość osiąga w wielkości Boga.
Veni ad lauream, Panie Doktorze, Panie Kanclerzu Federalny! Pańskiej Osobie
niechaj w tej uroczystej chwili towarzyszą najlepsze duchy Europy – te, które Pan
pokochał i którym jest Pan niezmiennie wierny. 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Zawsze Pewnie, Zawsze Konkretnie