Prof. Tomasz Grodzki, marszałek Senatu RP, Bronisław Komorowski, prezydent RP w latach 2010–2015, Danuta Jazłowiecka, senator RP, prof. Dorota Simonides, senator RP w latach 1989-2005, Adam Michnik, redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”, dr hab. Adam Bodnar, prawnik, rzecznik praw obywatelskich w latach 2015–2021, dziekan Wydziału Prawa Uniwersytetu SWPS  – rozmawiali w Opolu o kulturze debaty publicznej.

Czy rozpoczęta właśnie oficjalnie (a trwająca faktycznie od dłuższego czasu) kampania wyborcza to dobry czas na rozważania o kulturze debaty politycznej? Może tak, ale… Nie sposób nie mieć wątpliwości, że słowa Pawła Apostoła „zło dobrem zwyciężaj” nie mają tutaj zastosowania. Rzadkie są przypadki zwycięstwa dobrego słowa nad kulą armatnią czy wywrotką gnoju, a mało kto ma talent Donalda Tuska, który jednym krótkim tekstem potrafi zneutralizować najgorszy atak.
– Uważam, że nasza, demokratyczna strona powinna używać ostrzejszego języka względem przestępców i złoczyńców politycznych – przekonuje w mediach socjolog, prof. Radosław Markowski. – Tamta strona od dawna używa takiego języka, to wygląda jak magiel i nie ma się co dziwić, że i teraz tak mówią. Natomiast boleję, że wobec nich nie jest stosowany bardziej brutalny język. Do magla nie ma co wchodzić z paryskim, elitarnym savoir-vivre’em. Bo tam nikt tego nie rozumie.
Czas jest więc szczególny, a i partnerzy specyficzni.

Tymczasem podczas opolskiego spotkania Marszałek Senatu prof. Tomasz Grodzki stwierdził, że troszczy się o to, by dyskusja w Senacie odbywała się na argumenty i by nikt nie przekraczał granic kultury debaty publicznej. Zaapelował, by pielęgnować kulturę debaty publicznej. Przyznał, że dlatego senatorowie spotykają się z młodzieżą, pomagają jej organizować debaty i pilnują jej jakości, by obywała się bez inwektyw. Twierdzi, że powinniśmy w tej kwestii postawić na edukację młodych i odsunięcie PiS od decyzyjności i władzy.

Prof. Dorota Simonides zauważyła, że pod rządami PiS  Sejm zamienił się w miejsce pyskówek i obrzucania się inwektywami ale wulgarny język przenosił się także do Senatu za czasów pierwszej kadencji PiS. – To było kiedyś nie do pomyślenia, by nie można było porozmawiać, by nie można było się porozumieć, ludzie mieli do siebie szacunek, umieli słuchać, potrafili merytorycznie odpowiadać. To gdzieś zanikło. Gdy patrzę na tę brutalizację i wulgaryzację języka, to się cieszę, że już ponad 20 lat nie jestem w parlamencie – mówiła prof. Dorota Simonides.

– Kiedyś o tym czy coś jest dopuszczalne, także w warstwie językowej decydowało jedno: wypada, albo nie wypada – mówił prezydent Bronisław Komorowski. – Wszyscy mają to dzisiaj głęboko w nosie. Wtedy wynikało to to ze zwyczajnej kultury prostego człowieka, ale ona zanikła. Pozostało prostactwo.

Radę na ten stan rzeczy Komorowski dostrzega w edukacji, która powinna się rozpoczynać już w domach rodzinnych i być kontynuowana w szkołach. Partie polityczne powinny kształtować młodzieżówki partyjne, których zadaniem byłaby kontynuacja tej edukacji. – Żeby nie podzielali grzechów i wad swoich starszych kolegów – tłumaczył były prezydent. – I nie nagradzać, chamstwa, prostactwa, brutalności – dodawał.

Senator Danuta Jazłowiecka zacytowała słowa swojego obecnego na sali mentora Ryszarda Zembaczyńskiego, że jest mądry mądrością innych osób. – I my powinniśmy z tego przekazu skorzystać, bo ludzie maja różne doświadczenia, różne pomysły i warto z tego korzystać – przekonywała,  nawiązując do organizowanych paneli obywatelskich z młodymi ludźmi.

– Pamiętam okres pierwszego PiS w latach 2015-2019, gdy ustawy przez Sejm leciały z prędkością światła i już wówczas senat dzięki opozycji i pewnej kulturze zachowywał cały czas godność debaty – mówił Adam Bodnar. – Dzięki temu, my jako obywatele dopiero z Senatu dowiadywaliśmy się co w tych ustawach jest. Szanowano parlamentaryzm. Po 2019 roku sytuacja uległa zmianie o tyle, że Senat miał rzeczywiście 30 dni na debatę nie tylko na sali plenarnej. Senat ratuje honor polskiego parlamentaryzmu.

Zdaniem Bodnara, przywrócenie prawdziwej roli Sejmu, który również stanie się miejscem debaty, a nie izbą wykonującą polityczne polecenie jest podstawowym zadaniem przyszłych parlamentarzystów. Jego zdaniem z sejmu na regiony spływa wzorzec debaty publicznej i dlatego z góry musi pójść dobry przykład.

– W sejmie podobnie jak w mediach są dwie bańki – mówił Adam Michnik. – Jedna próbuje opisywać świat taki jakim on jest i jest druga, skupiona wokół obozu rządzącego i Konfederacji. Ja pamiętam wszystkie próby debaty na uniwersytecie za komuny. To było beznadziejne, bo miało się poczucie, że się mówi do ściany. Oni byli gotowi dyskutować pod jednym warunkiem: że najpierw uznasz kierowniczą rolę PZPR i przewodnią rolę ZSRR. To co się dzieje w tej chwili z tą drugą bańką to jest dokładnie to samo. Słuchałem ostatnio wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, ze Donald Tusk to jest „samo zło”, że niech „ryży idzie do Niemiec” to wydawało mi się, że jest to spektakl teatru absurdu, parodia tych rządów, ze to nie jest możliwe, żeby normalny polityk mówił takie rzeczy. Oglądałem Janusza Kowalskiego w ministerstwie rolnictwa jak dyskutował z Michałem Kołodziejczakiem. Jeżeli ten człowiek jest wiceministrem rolnictwa, to ja się nie dziwie, że w rolnictwie mamy kryzys. Wielu ludzi szuka porównania z okresem stalinowskim. Zamordyzm to jest zamordyzm. Jeżeli się kogoś knebluje to trudno udawać, że mu się proponuje lody. Jest jednak różnica istotna: wtedy wielka część młodego pokolenia była zaczadzona ideologią bolszewizmu, czy wcześniej w Niemczech nazizmu. Oni na prawdę gotowi byli umierać za Hitlera i Stalina, za Bieruta. Ja nie wiem, czy ktoś dzisiaj gotów byłby umierać za Kowalskiego?

Różnica jest taka, że dzisiaj mamy do czynienia z formacją cyników, którzy dla posady, czy brutalnie mówiąc za pół litra, gotowi są zrobić bardzo wiele. – Oczywiście edukacja jest bardzo ważna, ale mamy do czynienia z kryzysem debaty także w innych krajach. – Jeżeli od Polski zaczął się koniec komunizmu to może dobrze by było żeby od Polski zaczął się koniec brunatnej fali. – Dajmy przykład, odsuńmy od władzy PiS – apelował Michnik.

Fot. melonik

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.